Lider nowej lewicy odniósł się w wywiadzie dla Polski „The Times” do ostatnich transferów z lewicy do PO i wyciagnięciu przez ludzi Platformy przed konwencją wyborczą SLD trzech polityków lewicy. Sierakowski podkreśla, że jego słowa są pewną przenośnią. „Nie chcę z Sojuszu robić opozycjonistów ani upodabniać PO do autorów stanu wojennego. Ale przekabacanie polityków opozycji przez partię rządzącą, żeby ich potem wykorzystywać głównie do walki z ich byłymi partiami, jest niehonorowe. Swoją drogą, ta prezentacja pokazała, jak niespójna jest parlamentarna lewica, skoro Rosati mówi o ograniczeniu pomocy społecznej, a następni po nim, że należy ją rozszerzać” - dodaje, w gruncie rzeczy słusznie, Sierakowski.


Sierakowski nie szczędzi również uszczypliwości Grzegorzowi Napieralskiemu mówiąc, że dobrze, iż rozdawał jabłka 5 rano pod fabryką. „To symbolicznie istotny gest, bo nie rozdawał ich pod Business Centre Club. Ale kiedy trzeba było puścić oko do przedsiębiorców i podpisać z BCC porozumienie, znalazł się i tam” - dodaje ideolog lewicy. W końcu Sierakowski mógł się zemścić na, pożal się Boże, polskiej wersji Zapatero za sugestię tamtego, że nowa lewica za dużo kasuje studentów za kawę.   


Sławomir Sierakowski, gury lewicy, która, mimo cen za kawkę, jeszcze nie stała się do końca kawiorowa, nie pierwszy raz grzmi, że w Polsce demokracja się kończy. W czerwcu tego roku rozesłał list otwarty do partii.  Powodem magicznego przebudzenia redaktora Sierakowskiego był koniec systemów partyjnych w Polsce. „Do kiedy jeszcze będziemy udawać, że to jest demokracja? Że Polacy naprawdę mają w czym wybierać? Czy plebiscyt między "dwiema Polskami" to ma być ten pluralizm, o który chodziło po 1989 roku? – pytał Sierakowski i dodawał, że „systemy partyjne ogłupiają dziś ludzi w równym stopniu jak telewizja. Zwyciężają ci, którzy najszybciej pozbyli się jakiejkolwiek misji. W mediach może mieć to przynajmniej sens ekonomiczny, ale w polityce? (…) Wspólnoty polityczne stopniowo zamieniają się w coś, co można by nazwać zmodernizowanym stanem naturalnym, w którym na powrót człowiek człowiekowi wilkiem. A więc może kończy się nie tylko system partyjny, demokracja liberalna, ale nawet społeczeństwo?”- pisał współczesny Buonarroti.


Cóż, widocznie Sławomir Sierakowski szykuje się na wbicie noża w plecy swojego guru Adama Michnika, który niegdyś wykupił nawet cały nakład Krytyki by pomóc nowej, polskiej lewicy. Nie można zapominać, że Michnik miał jeszcze lepszy pomysł na pluralizm partyjny, chcąc stworzyć w Polsce jedną partię solidarnościową. Później miała być jedyna partia etosu i ineteligencji, której zacofanie Polacy równiez nie chcieli.  Skończyło się jedynie się na próbie stworzenia jednej gazety, która wykładała Polakom słuszną wizję historii Polski. Teraz Michnik ma zawziętego następcę. W końcu nie od dziś wiadomo, że rewolucja pożera własne dzieci. Dziś Babeufy muszą jednak najpierw wyjść ze swoich drogich i elitarnych knajpek (ciekawe na jakich umowach pracują tam ludzie pracy?), strzepnąć z siebie państwowe dotacje, kupić trochę sprzętu za pieniądze rodziców zarobione w kapitalistycznej III RP i dopiero wtedy jechać na Sejm. W ostateczności Donald Wspaniały może stworzy jakiś nowy stołek od wykluczonych?

 

Łukasz Adamski