Na granicy z Białorusią wciąż dochodzi do prób siłowego forsowania zabezpieczeń. Sprowadzonych przez łukaszystowski reżim migrantów w atakach aktywnie wspierają białoruskie służby. Kapitan Krystyna Jakimik-Jarosz z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej opowiedziała Polskiej Agencji Prasowej, jak jeszcze niedawno ci sami funkcjonariusze razem z polską Strażą Graniczną odpoczywali na wspólnych spływach kajakowych.

Reporter Polskiej Agencji Prasowej odwiedził wczoraj funkcjonariuszy Straży Granicznej w placówce w Czeremsze, której podlega 25-kilometrowy odcinek polsko-białoruskiej granicy. Tylko w ub. tygodniu doszło tam do pięciu siłowych prób forsowania zabezpieczeń. Ostatni taki incydent miał miejsce wczoraj. Ataki migrantów wspierają białoruskie służby, które jeszcze do niedawna współpracowały z polską Strażą Graniczną.

- „Od momentu, kiedy pojawił się kryzys migracyjny, nie ma między nami współpracy. Wcześniej ta współpraca układała się bardzo dobrze”

- powiedziała kpt. Krystyna Jakimik-Jarosz.

Mówiąc o wcześniejszych relacjach wspomina, że „nawet co roku braliśmy udział we wspólnych spływach kajakowych służb granicznych, a teraz, kiedy prosimy o jakiekolwiek informacje, to nic nie otrzymujemy”.

- „Służby białoruskie nie kryją się z tym, że pomagają cudzoziemcom w siłowym przekraczaniu granicy. Oślepiają nas laserami, światłami. Często dochodzi do prowokacji, że rzucają kamieniami w stronę żołnierzy, naszych funkcjonariuszy i policjantów”

- podkreśliła.

kak/PAP