Gabriel Kayzer: Czy Polska powinna zaspokoić roszczenia organizacji żydowskich, które domagają się od niej wypłacenia odszkodowań za mienie polskich Żydów, którzy zginęli w Holokauście?

Seweryn Aszkenazy: - Uważam, że roszczenia prywatne powinny być wysuwane przez osoby prywatne. Słyszałem, że wiele osób skupuje te roszczenia i handluje nimi. Nie powinno się tym handlować. To jest na pewno dla Żydów wielki wstyd. Jeżeli Polska nie może sobie pozwolić, żeby oddać to mienie, to trzeba to zrozumieć i przede wszystkim dostrzegać prawo polskiego państwa, zgodnie z którym – jeżeli nie ma spadkobierców danej nieruchomości czy innej rzeczy, to powinny one wrócić do państwa. Tak jest

przecież na całym świecie. Jeżeli Żydzi, jako grupa mają zaś jakieś roszczenia do Polski, to niech mają te roszczenia do Niemiec, do Austrii i do Rosji, które rozpętały drugą wojnę światową, ale nie do Polski!

To jednak właśnie od Polski Światowy Kongres Żydów oraz inne organizacje żydowskie, domagają się 65 mld dolarów. Aby osiągnąć swój cel, wywierają one na Polskę międzynarodową

presję i stosują naciski polityczne. To z ich inicjatywy bowiem zarówno amerykańscy, jak i brytyjscy parlamentarzyści wystosowali do polskiego rządu listy otwarte, w których wskazali, że Polska wciąż nie wywiązała się z restytucji pożydowskiego mienia i jak najszybciej powinna spełnić żydowskie roszczenia.

A Austria i Ukraina się wywiązały? A czy Szwajcaria wywiązała się całkiem uczciwie? A Litwa, Łotwa, Estonia oraz Belgia i Francja się wywiązały? Ta wspaniała i cywilizowana Francja dała marne 500 milionów euro w zamian za nieruchomości warte miliardy euro, które zabrała Żydom. A ile dziesiątek tysięcy Żydów Francuzi pomogli Niemcom zamordować! Niestety, nikomu nie zależy, aby to było nagłośnione, a może boją się powiedzieć to, co powinni powiedzieć. Proszę sobie bowiem wyobrazić taki szkic, taki obraz. Człowiek bez głowy, obdarty, bez jednej nogi i o kulach, rozmawia z głową, która nie ma ciała. To jest właśnie ta dyskusja między Polakami a Żydami. Niemcy i Rosjanie,

a więc nazizm i komunizm mordując polskich intelektualistów odcięli Polsce głowę. Na polecenie Hitlera przygotowano listę zawierającą 200 tysięcy polskich inteligentów, którzy mieli zostać zamordowani. Według IPN-u, tylko w przeciągu pierwszego półrocza niemieckiej okupacji wymordowano ponad 100 tys. osób w ramach Intelligenzaktion. W ciągu całej wojny, Hitler razem

ze Stalinem zabili chyba większość z tych 200 tysięcy polskich intelektualistów, oficerów, naukowców, działaczy społecznych, pisarzy, myślicieli, filozofów, księży itd. Zamknięto wówczas wszystkie uniwersytety, a dzieci miały prawo do nauki jedynie przez pierwsze cztery lata. Nauczyciele mieli za zadanie nauczyć je tylko minimalnie czytać i liczyć. To miało być wszystko. Niemcy chcieli w ten sposób uczynić z Polaków półanalfabetów i tanią siłę roboczą; swoich niewolników.

Dlatego ograniczyli również Polakom możliwość korzystania z książek o charakterze światopoglądowym oraz zrabowali wyposażenie polskich laboratoriów i zakładów naukowych. Skalę grabieży dzieł sztuki podczas drugiej wojny światowej w Polsce szacuje się zaś na 63 tysięcy pozycji. Profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, których zaproszono na odczyt o stosunku hitleryzmu do nauki, Niemcy wywieźli z kolei do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Za polskimi profesorami wstawił się wówczas u Hitlera nawet Mussolini.

To była bowiem dobrze zorganizowana akcja. Kiedy Niemcy wkroczyli do Lwowa, to już w pierwszych dniach zabili kilkudziesięciu profesorów Politechniki Lwowskiej. Zamordowali najpoważniejszych i najwartościowszych polskich intelektualistów. To są historyczne fakty. O tym się przecież dobrze wie. To jest wszystko historycznie potwierdzone. Chciano odciąć Polsce głowę i ją odcięto. W 1939 roku dwóch na trzech Polaków było analfabetami albo półanalfabetami. Nie wiem ilu w 1945 roku było w Polsce analfabetów, czy półanalfabetów, ale po wymordowaniu podczas wojny polskiej elity i klasy przywódczej, ich procent w polskim społeczeństwie z pewnością się zwiększył. Polska stała się więc państwem bez głowy. Społeczeństwem bez busoli moralnej i intelektualnej, jaką w każdym społeczeństwie stanowi elita. Z Żydami było odwrotnie. Żydzi stracili podczas Holokaustu prawie 90 proc. swojej ludności, ale 10 proc. tych najważniejszych, a więc najbardziej błyskotliwych umysłów, myślicieli, artystów, intelektualistów i naukowców, w ogromnej większości się uratowało. Nikt więc nie może zrozumieć tej konwersacji między ciałem pozbawionym głowy, a głową pozbawioną ciała. Nikt, niestety, nie okazuje z tego powodu Polakom współczucia. To, co się stało w Polsce jest prawdziwym cudem. Ocalały dzieci polskiej elity i ich genetyka okazała się tak silna, że po trzech pokoleniach od tej wielkiej tragedii, polscy matematycy znajdują się w czołówce najlepszych matematyków na świecie. Polska posiada uniwersytety na wysokim poziomie, gdzie wykłady często prowadzone są w języku angielskim. Kształcą one znakomitych lekarzy, którzy pracują na świecie, w tym także w Ameryce. Polska wciąż jest jednak państwem biednym. Jak więc może oddać 65 miliardów euro? Przecież to jest czysta głupota! I to ich zadowoli? Sam Zuckerberg, który stworzył Facebook warty jest 60 miliardów dolarów. Żydzi powinni więc zająć się nauką. Upewnić się, że pomagają i są częścią społeczeństwa, a nie haratać się o relatywne parę groszy. Jestem realistą. Politycznie nigdy nie dojdzie do zaspokojenia przez Polskę tych roszczeń. Jaki polityk może bowiem pójść do biednych wyborców i powiedzieć im: „Słuchajcie, musimy zabrać wam 65 miliardów dolarów, a wy będziecie dalej żebrakami przez kolejne dziesięć lat!”. To jest politycznie niemożliwe! To wreszcie trzeba głośno powiedzieć!

W pełni się z Panem zgadzam. Jeżeli ktoś myśli, że państwo na dorobku, jakim jest Polska, przekaże organizacjom żydowskim i Izraelowi – a więc podmiotom, które nie mają legitymacji prawnej do reprezentowania zabitych przez Niemców polskich Żydów – 65 mld dolarów, to jest albo naiwny albo specjalnie wykorzystuje ten temat do realizacji swoich partykularnych interesów. Rząd, który zabrałby Polakom 65 miliardów dolarów, nie utrzymałby się bowiem przy władzy nawet jednego miesiąca. Problem jednak istnieje, gdyż póki co, organizacje żydowskie nie wycofały się ze swoich roszczeń. Żydowski historyk, William D. Rubinstein uważa jednak, że tak naprawdę nie ma żadnego przekonywującego powodu, dla którego Polska miałaby wypłacić żydowskim organizacjom jakiekolwiek odszkodowania.

W ogóle nie rozumiem, dlaczego my się o to haratamy. Ta polityka, te naciski na Polskę wskazują na to, że ci ludzie, którzy domagają się od Polski pieniędzy, całkowicie nie wiedzą, co mówią. Powinni mieć więcej empatii i wczuć się w sytuację Polski i Polaków. Niestety tego nie robią. Bardzo nie lubię, że Żydzi zawsze wychodzą z tematem Holokaustu i zarzucają swoim przeciwnikom antysemityzm. Już dosyć z tym ciągłym mówieniem jacy Żydzi są biedni i że w związku z tym trzeba im zapłacić!

 

(…)

Nawet gdyby Polska zgodziła się na oddanie żydowskim organizacjom jakiś procent z tych 65 miliardów dolarów, na przykład 12 miliardów, to i tak by to rozkradli i Żydzi, którzy potrzebują pomocy by jej nie otrzymali. Organizacje żydowskie często borykają się z problemem korupcji. Nie robią żadnego audytu. Nie mają także żadnego dokładnego systemu, który by pokazywał, na co te pieniądze są przeznaczone i na co naprawdę zostały one wydane. Niemcy dali żydowskim organizacjom ogromne pieniądze i nic już z nich nie zostało. Dlatego też wielokrotnie przedstawiłem

propozycję, aby Polska i Polacy, reprezentowani przez polski rząd, powiedzieli Żydom: „Słuchajcie, pieniędzy nie możemy wam dać, ale chcemy żebyście byli częścią naszego polskiego świata. Dlatego każdy, kto miał babcię albo dziadka pochodzących z Polski może się stać polskim obywatelem!”. To byłby odpowiedni gest. To byłoby dla Żydów wyjątkowo ważne. Europa staje się bowiem dzisiaj dla Żydów niebezpiecznym miejscem. Na ulicach Francji wznosi się okrzyki: „Śmierć Żydom!”. Atakuje

się ich i niszczy synagogi. Około czterdzieści procent francuskich Żydów ukrywa ze strachu swoje żydowskie symbole. Podobnie jest prawie w całej Europie. Znany włoski filozof, Gianni Vattimo, maskując swój antysemityzm antysyjonizmem powiedział, iż Europejczycy powinni podarować Hamasowi rakiety, które by mogły objąć swoim zasięgiem syjonistów, gdyż rakiety, które ma on obecnie, nie pozwalają im zabijać zbyt wielu Żydów. Nie tylko Europa, ale również Stany Zjednoczone mogą się jednak okazać w przyszłości miejscem, gdzie Żydzi nie będą mogli czuć się bezpiecznie. Z roku na rok wzrasta tutaj liczba muzułmanów. Na tym tle, Polska wydaje się być dla europejskich Żydów najbezpieczniejszym miejscem.

Przyznanie polskiego obywatelstwa potomkom polskich Żydów byłoby w pewnym sensie pójściem śladem Hiszpanii i Portugalii, które w ramach rekompensaty za wypędzenie od siebie pod koniec XV wieku sefardyjskich Żydów, zaproponowały ostatnio przyznanie ich potomkom swoich obywatelstw. Historia żydowskiej diaspory w Polsce znacząco różni się jednak od historii żydowskiej diaspory w Portugalii czy Hiszpanii. Polacy nigdy nie wypędzili od siebie Żydów. W Polsce, społeczność żydowska przestała istnieć oraz utraciła swój majątek w wyniku działań niemieckich okupantów oraz narzuconej nam przez Stalina komunistycznej dyktatury. To zresztą właśnie w Polsce znalazło kiedyś swoje schronienie wielu Żydów wypędzonych z Portugalii, Hiszpanii czy z innych europejskich państw. Według prof. Bernarda D. Weinryba przed drugą wojną światową z 16 do 17 milionów Żydów mieszkających na świecie, aż 13 do 14 milionów pochodziło z Polski. Co dziesiąty mieszkaniec Drugiej Rzeczypospolitej był zaś Żydem. Był to najwyższy wskaźnik wśród wszystkich ówczesnych państw świata. W 1939 r. co trzeci mieszkaniec stolicy Polski był Żydem. Warszawa była zaś drugim na świecie – zaraz po Nowym

Jorku – miastem, zamieszkiwanym przez tak dużą społeczność żydowską. Nawet jednak, gdyby po drugiej wojnie światowej pozostali w Polsce tylko ci Żydzi, którzy przeżyli Holokaust, to i tak dzisiaj Polska byłaby zaraz po Stanach Zjednoczonych i Izraelu największym skupiskiem Żydów na świecie. Tak się jednak nie stało i dzisiaj żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości. Sam Pan napisał w jednym ze swoich tekstów, iż: „Liczba obywateli polskich mających jakieś żydowskie korzenie nie przekracza 0,5% liczącej blisko 40 milionów ludności Polski, to jest 200 000. Niespełna 30 000 spośród polskich obywateli mieszkających w kraju uważa dziś samych siebie za Żydów”. Z jednej strony postulat powrotu do Polski ludności żydowskiej, która się z niej wywodzi wydaje się brzmieć szlachetnie. Z drugiej jednak strony pomysł ponownego przyjazdu Żydów do Polski budzi wiele oporów nawet wśród samych Żydów. Żydowscy oponenci tego pomysłu uważają bowiem, że historia diaspory, a tym bardziej diaspory w Polsce, skończyła się w Auschwitz. Zresztą nie wiadomo czy państwo polskie oraz sami Polacy byliby gotowi na ponowne przyjęcie do siebie Żydów, którzy z wyjątkiem pochodzenia ich dziadków, nie mają dzisiaj z Polską prawie nic wspólnego. Nie wiadomo również czy Polacy w ogóle chcieliby, aby struktura – narodowościowa i religijna – polskiego społeczeństwa uległa zmianie. Wielu Polaków uważa wręcz, że posiadanie przez Polskę stosunkowo nielicznych mniejszości narodowych i religijnych nie jest wcale jej wadą, ale wręcz zaletą, gdyż w ten sposób rzadko dochodzi u nas na tym tle do napięć i konfliktów. Zresztą posiadanie przez Izrael tak jednorodnej struktury społecznej, jaką posiada obecnie Polska, byłoby dla wielu izraelskich Żydów spełnieniem ich marzeń. W końcu z roku na rok w Izraelu przybywa ludności arabskiej i w przyszłości Żydzi mogą stać się mniejszością we własnym państwie. Poza tym, wielu Polakom słyszącym Pana propozycję, włącza się lampka alarmowa i obawiają się, że nawoływanie Żydów do ponownego przyjazdu do Polski może być zakamuflowaną próbą jej kolonizacji. Tak w każdym razie przedstawia to Polakom były kandydat na prezydenta Polski, reżyser i publicysta Grzegorz Braun, który głosi również, iż takie postulaty, jak Pański, są próbą stworzenia w Polsce i w innych państwach Europy Środkowej „kondominium rosyjsko-niemieckiego pod żydowskim zarządem powierniczym”. Miałaby to być powtórka planów Niemieckiego Komitetu Wyzwolenia Żydów Rosyjskich, którzy w 1914 roku postulowali powołanie na ziemiach zaboru rosyjskiego państwa satelickiego Niemiec tzw. Judeopoloni. Jak Pan się do tego odniesie?

To jest albo zły albo niepoinformowany człowiek. Możliwe, że on jest i niepoinformowany i zły! To jest absurd. Żydzi mieszkają w Ameryce, w Australii, w Kanadzie. Mieszkają na całym świecie. Mają także Izrael. Nie potrzebują nikogo kolonizować! Żydzi nigdy nikogo nie kolonizowali! Od ponad dwóch tysięcy lat zaś w ogóle nie prozelityzują!

(…)

Oczywiście, gdy w Izraelu będzie niebezpiecznie, to wyjadą stamtąd osoby starsze, kobiety i dzieci. Większość z tych ludzi nie będzie jednak biedna. Będą wśród nich ludzie nauki, nauczyciele, profesorowie i wybitni fachowcy. Polska na przyjęciu ich mogłaby tylko zyskać. Chciałbym uświadomić Polakom, że to, co się obecnie dzieje w Polsce jest czymś zupełnie odwrotnym od tego, co twierdzi pan Braun. Otóż Izrael i syjoniści nie tylko nie chcą Polski kolonizować, ale wręcz usilnie dążą do tego, aby zapomnieć o swoim prawie tysiącletnim dziedzictwie. Chcą całkowicie pogrzebać żydowskie życie w Polsce. Zamiast zabezpieczać i przywracać do życia przejęte od polskiego państwa żydowskie nieruchomości, wyprzedają je i zmieniają ich przeznaczenie. Ze znajdującej się w Lublinie najważniejszej i największej na świecie przed wojną jesziwy, zrobili hotel. Jeszcze trochę i w Polsce nie będzie już żadnego śladu po Żydach z wyjątkiem obozów koncentracyjnych, w których jedyne, co będzie można zobaczyć, to pamiątki po tym, jak Niemcy ich mordowali. Pozostaną po żydowskiej kulturze i tworzących ją żywych ludziach jedynie Marsze Żywych, które mają symbolizować to, że w Polsce nie ma już żydowskiego życia i nigdy go już nie będzie.

Z każdym rokiem likwiduje się kolejne materialne dowody istnienia Żydów w Polsce. Niszczy się infrastrukturę, którą można było wykorzystać do podniesienia żydowskiego świata z gruzów. Jeszcze trochę i żydowskie życie będzie można zobaczyć tylko w muzeach. Pozostanie jedynie wielka, przerażająca pustka, której nie zdołają wypełnić żadne konferencje naukowe ani festiwale kultury żydowskiej. Polska nie będzie nawet skansenem kultury żydowskiej, gdyż nie będzie już żadnej materialnej tkanki, na której można byłoby pokazywać Polakom miniony żydowski świat. To wszystko nie dzieje się jednak wcale przypadkiem. Zostało to dokładnie zaplanowane i ten plan od dekad jest systematycznie realizowany. W latach 90. doszło w tej sprawie do porozumienia pomiędzy władzami Izraela a władzami Polski. Zresztą to, co robią dzisiaj izraelscy Żydzi jest dla mnie czymś

wyjątkowo smutnym. Próbują oni bowiem uczynić w Polsce z polskich Żydów gości. Podczas jednej z wizyt prezydenta Szimona Peresa w Polsce, podziękował on – w swoim przemówieniu, które wygłosił w warszawskim Hotelu Marriot – Polakom za ponad siedmiusetletnią gościnę. Potwierdził on tym samym, że Żydzi byli i dalej są w Polsce tylko tymczasowymi gośćmi. Przyznał rację polskim antysemitom, którzy zawsze twierdzili, zarówno w okresie międzywojennym, jak i po wojnie i obecnie, że Żydzi, którzy od kilkudziesięciu pokoleń zamieszkują polskie ziemie, nigdy nie byli i nigdy nie będą współgospodarzami Polski. Było to przemówienie upokarzające dla polskich Żydów, którzy zawsze czuli się częścią Polski i traktowali ją jako swoją jedyną ojczyznę. Dziś więc ma miejsce odwrotna tendencja. Te wszystkie festiwale kultury żydowskiej to tylko zasłona, która ma wskazywać, że życie żydowskie ma się w Polsce dobrze. Rzeczywistość jest jednak o wiele smutniejsza niż obraz, który próbuje się przedstawić Polakom. Przyjazd Żydów do Polski mógłby to jednak wszystko zmienić. Pokrzyżowałby plany syjonistom i przywrócił Polsce wspaniałą tradycję wspólnej, pokojowej koegzystencji Polaków i Żydów.

Nawet najbardziej zajadły antysemita powinien się zresztą zastanowić, jak mogłaby wyglądać dzisiaj Polska, gdyby Żydzi zaczęli być w niej mile widziani. Przecież gdyby nie wojna, to dzisiaj Łódź mogłaby być Hollywoodem, Sopot Doliną Krzemową, Warszawa jednym z pięciu najważniejszych centrów biznesowych świata, a płaca minimalna mogłaby wynosić 60 złotych za godzinę. Nie wszystko jednak stracone. Polska ma dzisiaj bowiem szansę stać się bezpieczną przystanią dla europejskich Żydów. Gdyby Polska już teraz zadeklarowała, że przyzna Żydom, których dziadkowie pochodzą z Polski, polskie obywatelstwo, to w krótkim czasie Warszawa mogłaby się stać centrum europejskiego biznesu oraz główną siedzibą żydowskich elit finansowych. Polska mogłaby mieć również uniwersytety i kadrę akademicką na najwyższym światowym poziomie. Dzięki temu Polska stałaby się bogatszym państwem i przede wszystkim żyłoby się w niej lepiej wszystkim Polakom. Przyjęcie Żydów to przyjęcie bowiem również ich pieniędzy. Przed wojną Żydzi, którzy stanowili 10 procent polskiego społeczeństwa płacili ponad 30 procent podatków. Wydaje mi się, że również wielu polskich intelektualistów chciałoby odbudowania w Polsce żydowskiej społeczności.

 

Ostatnio opublikowano w „Atlantic” tekst, w którym zastanawiają się, czy Żydzi powinni opuścić Europę, gdyż nie są w niej mile widziani. To mnie jednak nie dziwi. Żeby być częścią społeczeństwa, trzeba się przede wszystkim nią czuć. Jeżeli Żydzi tego nie robią, to powinni opuścić Europę i wyjechać do Nowej Zelandii i tam strzyc baranki. Jeżeli chcemy mieć swoje miejsce w społeczeństwie, to musimy być super korekt. Naszym zadaniem biblijnym było nie być wybranym, bo jesteśmy lepsi. Myśmy zostali wybrani do pracy, aby pokazać innym ludziom i światu, czym jest uczciwość, sprawiedliwość i człowieczeństwo. Jak nie, to jakie mamy właściwie miejsce na tym świecie?

Powiedział Pan, że Polska mogłaby na przyjęciu Żydów tylko zyskać. Z drugiej strony stwierdził Pan również, że Żydzi muszą zacząć czuć się częścią społeczeństwa, a jeżeli tego nie zrobią, to powinni wyjechać do Nowej Zelandii i strzyc tam baranki. Jeżeli Żydzi nie czują się częścią społeczeństw w innych europejskich państwach, to dlaczego w Polsce miałoby być inaczej?

Przyjmując Żydów, Polska mogłaby bowiem kontynuować wspaniałą tradycję naszej wspólnej koegzystencji. To jest spółka. Ona istnieje obecnie w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Australii oraz w innych krajach. Polega to na dawaniu od siebie społeczeństwu wszystkiego co najlepsze. Jeżeli pojedzie Pan do Los Angeles, Nowego Jorku, Bostonu, Houston, San Francisco, Chicago, Toronto czy Melbourne, to zobaczyłby Pan, że zaledwie 2 proc. Żydów stanowi około połowy kadry wszystkich poważnych muzeów, uniwersytetów, szpitali i fundacji. Żydzi są mile

widziani, bo oddają siebie społeczeństwu, inicjują, pracują. Są solą każdego społeczeństwa. To samo powinno być w Polsce. Tymczasem, zostało zmarnowanych czy ukradzionych ponad trzy miliardy

złotych, które udało się dotąd odzyskać dzięki zwrotowi majątku należącego do przedwojennych gmin żydowskich. Gdyby dopilnowano tego, że te pieniądze byłyby uczciwie ulokowane, to niejedna polska organizacja mogłaby się zwrócić do Żydów i gmin żydowskich, mówiąc: „Słuchajcie, chcielibyśmy wybudować nowy szpital. Dołożycie się?”. I Żydzi na pewno by się dołożyli i daliby na jego budowę znaczące pieniądze, jak wszędzie dają.

Jest to fragment wywiadu z Sewerynem Aszkenazym pochodzący z książki Gabriela Kayzera pt. „Klincz? Debata polsko – żydowska”.


 

Seweryn Aszkenazy

Urodził się w Tarnopolu, w Polsce (obecna Ukraina) w 1936 roku. Dzięki pomocy polskich chłopów udało mu się razem ze swoimi rodzicami i bratem

przeżyć Holokaust. Jego rodzina opuściła Polskę w 1946 roku i wyjechała do Francji, gdzie Seweryn Aszkenazy ukończył studia. W 1957 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i tam studiował na UCLA, gdzie ukończył studia doktoranckie. Seweryn Ashkenazy jest założycielem i byłym prezesem Small Luxury Hotels of the World, a także byłym członkiem zarządu FINANCIAL FEDERATION SAVINGS & LOAN. Został uhonorowany tytułem „Człowieka Roku” przez ORT – Educating for Life, największą na świecie żydowską organizację zajmującą się edukacją. Seweryn Aszkenazy jest założycielem pierwszej powojennej liberalnej wspólnoty żydowskiej w Polsce. Aby ją wspierać utworzył w Stanach Zjednoczonych fundację Friends of Jewish Renewal in Poland.