A już się szykowałem do spokojnego, kameralnego w tym roku Sylwestra, już ustawiałem sobie ostrość i dźwięk w telewizorku, żeby „na żywo” bawić się przy hitach Sławomira i Zenona Martyniuka na imprezie u prezesa Jacka w Zakopanem. Przynajmniej Sylwester miał być spokojny. Po tym, jak prezydent Duda zepsuł mi wakacje w środku sezonu swoimi wetami, po tym jak prezes Kaczyński dodatkowo zasmucił mnie w adwent, wymieniając najpopularniejszego w historii III RP premiera na, co tu dużo mówić, dobrze rokującego ale jednak byłego bankiera, tym razem szanowny marszałek senior Morawiecki postanowił wtrącić swoje trzy grosze tuż przed Nowym Rokiem. Bo dlaczegóż utrudzony po całym roku publicysta i umęczony Naród mieliby spokojnie cieszyć się z latynoskich rytmów Despacito, na które prezes Jacek wydał z naszej kieszeni pół dużej bańki? Już bez noworocznych toastów i bez oglądania fajerwerków, większość wyborców Zjednoczonej Prawicy ma wystarczająco podniesione ciśnienie.

Aż trudno uwierzyć w to co się stało w ostatnich dniach za przyczyną marszałka seniora Kornela Morawieckiego. Pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem ojciec premiera RP postanowił odbyć niecodzienne tourne po redakcjach wcale nie prawicowych mediów, i zapowiedzieć, co też może nas czekać w 2018 roku. W wywiadzie dla Rzeczpospolitej zadeklarował wprost, że „te 7 tysięcy na 40-milionowy kraj, na które zgodził się poprzedni rząd, nie powinno być problemem”, że powinniśmy zaproponować im naszą kulturę, powinniśmy z tych islamskich w większości imigrantów uczynić nas, Polaków, „przerobić ich na nas”. Słowa te odnoszą się bezpośrednio do zobowiązań podjętych tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. przez premier Ewę Kopacz, i żeby było jasne, nie chodziło tu o jakiekolwiek „korytarze humanitarne” ale o regularne przyjmowanie uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy zaczęli wówczas zalewać Europę Zachodnią. Czy marszałek senior sugeruje, że to co nie udało się przez 30 lat znacznie bogatszym od nas Francuzom, Niemcom i Szwedom, czyli społeczna integracja muzułmańskich przybyszów, uda się Polakom? Wysoko zawiesza poprzeczkę ojciec premiera Polski. Finał wywiadu brzmi niemal jak oficjalna dyspozycja, jak ojcowskie polecenie, które powinno być zrealizowane bez jakiejkolwiek dyskusji „Rząd Morawieckiego powinien uruchomić korytarze humanitarne. Nie ma powodów do zwlekania.”

Niestety do tych dywagacji dołączyli natychmiast wicepremier Gowin oraz wicemarszałek senatu Bielan, uwiarygadniając w pewnym stopniu wersję posła Morawieckiego. Szkoda, że z podobnym zaangażowaniem panowie politycy nie upominają się o Polaków wywiezionych w głąb sowieckiej Rosji, którzy z radością wróciliby po latach do ojczyzny. 

Całe szczęście, że wczoraj rząd, premier oraz rzecznik Prawa i Sprawiedliwości wydali oświadczenia, stwierdzające że „stanowisko polskiego rządu i premiera Mateusza Morawieckiego” a także PiS „w sprawie polityki związanej z uchodźcami pozostaje niezmienne”. Gdyby nie to, wówczas co poniektórym trudno byłoby się zdecydować, czy chłodzić noworoczne szampanskoje igristoje, czy wdziewać ciepłe kalesony i wyprowadzać ludzi na ulicę.  Do tego doszło po dwóch latach w środowisku dobrej zmiany.

Były jeszcze inne wątki w wystąpieniach seniora Morawieckiego podważające, wbrew coraz bardziej oczywistym dowodom, tezy o możliwym zamachu w Smoleńsku, nawołujące do bratania się z Rosją, czy uderzające bezpośrednio w ministra Antoniego Macierewicza. Trudno zrozumieć na jakiej podstawie poseł Kornel Morawiecki nakłania rządzących do włączenia w prace Komisji sejmowej ds. zbadania katastrofy smoleńskiej ludzi z Komisji Millera, którzy, jak się okazuje na podstawie m.in. nagrań, bezczelnie fałszowali wyniki i sam raport, upodobniając go do rosyjskich tez z wersji gen. Anodiny.

Należy przy tym zrozumieć radość i dumę marszałka seniora Morawieckiego z obsadzenia swojego syna w fotelu pierwszego ministra Polski. Można też zrozumieć podświadomą chociażby wolę zrealizowania przez syna politycznych marzeń i ambicji ojca, który przez kilkadziesiąt lat pozostawał poza głównym nurtem polityki. Jednak marszałek senior Kornel Morawiecki powinien zrozumieć, że bycie rodzicem premiera, któremu w dzieciństwie wymierzało się klapsy za niesubordynację, nie czyni z ojca premiera seniora, który może synowi wydawać polecenia i wyznaczać zadania do realizacji. Ani publicznie ani prywatnie. 

Ostatnia aktywność pana Kornela Morawieckiego przypomina jako żywo wakacyjną wędrówkę po mediach dawnego głównego nurtu, wykonananą przez społecznego doradcę prezydenta Dudy, panią Zofię Romaszewską. Wówczas to legenda Solidarności próbowała dodatkowo zirytować część prawicowego elektoratu i personalnie zaczepić prezesa Kaczyńskiego. Dziś w podobnej roli występuje senior Morawiecki, tyle że podmiotem jego zaczepek jest minister obrony narodowej Antonii Macierewicz. Strach pomyśleć co będzie, jeśli na wzór pani Agnieszki Romaszewskiej, która latem w pełni popierała wypowiedzi swojej mamy, dziś premier Morawiecki stanie murem za swoim ojcem. Z całym szacunkiem i ważeniem proporcji, ale Polska to nie jest „rodzinny interes” ani państwa Romaszewskich, ani państwa Morawieckich, ani nawet państwa Dudów. Może zabrzmi to górnolotnie, ale Polska „to wielki zbiorowy obowiązek”, gdzie osobiste ambicje, cele i pomysły, choćby nie wiem jak szczytne, piękne i radosne, powinny zostać odłożone na dalszy plan. Minister, nawet pierwszy, to nadal „sługa i pomocnik” tych, dzięki którym pełni swoje funkcje.

Aż trudno uwierzyć, że seria wystąpień marszałka seniora Morawieckiego to przypadek, że to objawy idealizmu czy politycznej naiwności, że to tylko chęć osiągnięcia powszechnej szczęśliwości, światowego pokoju i wszechogarniającej miłości od lewicy po prawicę. Być może miał to być element pijarowy, próba jednania się z Brukselą, ocieplania wizerunku nowego rządu i otwierania na mityczne „centrum” po zmianie premiera, ale wychodzi z tego jakiś ideowy i medialny kabaret, nie do uwierzenia i zaakceptowania dla prawicowego elektoratu. Panowie Morawieccy muszą zdawać sobie sprawę, że wygłaszanie przez marszałka seniora niemal w imieniu swojego syna premiera tego typu haseł programowych,  nie tylko uderza i osłabia rząd oraz nadwyręża dotychczasowy elektorat PiS, ale jest dla tegoż elektoratu wymierzaniem siarczystych policzków.  

Chyba, że mamy do czynienia rabinicznym wstawianiem kozy do mieszkania. Z jednej strony pan Morawiecki senior rekomenduje nam śniadych uchodźców, pojednanie z Rosją i współpracę z ludźmi ze smoleńskiej komisji Millera, a tymczasem pan premier Morawiecki junior na początku stycznia dementuje przed kamerami pogłoski i zapewnia, że nie będą to ani islamscy uchodźcy, ani tym bardziej radzieccy towarzysze, tylko kulturalni, wykształceni z wielkiego miasta Londyn, z samego City, z szanowanych instytucji finansowych, takich jak JP Morgan. Albo, co wielce prawdopodobne, będzie to wymiana niereformowalnych ministrów Macierewicza i Ziobry na bardziej spolegliwych i zewnątrz sterowalnych biurokratów. Wówczas Polacy będą mogli odetchnąć z ulgą: „łoj dobze, panocku, ze nie muzułmany”.

Do Siego Roku!

Paweł Cybula