Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Walczył Pan Senator o ustawy o sądach, tymczasem sprawy się skomplikowały i teraz jest ryzyko, że dekomunizacja i te istotne zmiany w sądownictwie zostaną zatrzymane. Jak się Pan z tym czuje?

Senator Waldemar Bonkowski (PiS): Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. Prezydent miał prawo zawetować te ustawy i jest to jego prerogatywa. Ma na pewno jakieś pomysły i będziemy nad tym dalej pracować, jest to nieuniknione i musimy tę reformę przeprowadzić. Jeśli Polska ma iść w dobrym kierunku, to musimy to zrobić, ale wszystko oddali się w czasie. Pewnie teraz tych zmian nie da się tak głęboko przeprowadzić, w kształcie przegłosowanym przez Senat.

To niedobrze, bo przeciwnicy reformy sądownictwa dostali ,,paliwo''. Jedyne, co jest dobre a co wynikło z weta, to że w Polsce nikt już chyba nie będzie miał wątpliwości, że im (protestującym - red.) wcale nie chodziło o sądy, bo prezydent zawetował obiecał że nad ustawami będzie pracował a oni nadal protestują i odgrażają się, że będą robić kolejne obstrukcje. Chodzi tu o obalenie rządów PiS i przejęcie z powrotem władzy, tylko o to chodzi, a reformę mają ,,w nosie''.

Czyli potrzebny był pretekst, a ten który się pojawił, jest naprawdę ,,bardzo dobry''?

Tak, to był dobry pretekst a pan prezydent im uległ. Można to było wyprostować, wnieść po wakacjach poprawki, niekonieczne trzeba było ustawy wetować, żeby wprowadzić do nich poprawki.

Poza tym, szczerze mówiąc, ludzie pana prezydenta mogli cały czas, bez żadnych przeszkód uczestniczyć w procesie legislacyjnym, w całym długim procedowaniu ustaw i to, co pan rezydent chciał zaproponować, mogło być już wprowadzone. Pomimo tego ataku posłów opozycji mogło to e przejść z wcześniej zgłoszonymi poprawkami pana prezydenta. A teraz odniosą wrażenie, że burdy na ulicach pomagają i że PiS będzie się cofał. I to przy każdej ustawie, nie tylko w przypadku ustaw dotyczących Sądu Najwyższego, czy KRS, ale w sprawie każdej ustawy, jaką PiS będzie chciał wprowadzić - oni będą protestować.

Czy pan prezydent, który pokazał teraz niezależność może ją pokazywać dalej, na różne sposoby i czy to  może mieć negatywne skutki dla rządu?

To jest stała metoda służb. Służby to cały czas sączyły Polakom i próbowały wmówić, że pan prezydent jest tylko notariuszem PiS-u i robiły taką narrację, a to jest nieprawda. Może tu też kwestia ambicji pana prezydenta - do końca nie wiemy i na pewno nie był to jedyny powód, bo troska pana prezydenta o te  sprawy na pewno też tu jest - i dobrze, bo ma takie prawo. Może częściowo chodziło o to, by pokazać przeciwnikom ,,nie jestem notariuszem i mam własne zdanie'', no ale czy trzeba było to robić akurat w tym momencie? To była niesłychanie ważna sprawa. Prezydent powiedział ,,3/5'' a nie zwykła większość, dostał to, parę innych poprawek mógł wprowadzić. Pan prezydent został jest przez nas potraktowany poważnie, ale jest wciąż wokół tego fałszywa narracja. Moim zdaniem powinien tę presję wytrzymać. Każdy prezydent chce powiedzieć, że jest prezydentem wszystkich Polaków - nie da się tak. Pana prezydenta wybrała określona grupa Polaków i on jest przede wszystkim prezydentem dla nich a ci, co go nie wybierali, i tak nie będą na niego głosować. Skoro go wybrała ta większość i obiecał coś w programie, że będzie to właśnie robił, to tego powinien się trzymać. Nie da się tego pogodzić, żeby być dla wszystkich dobrym - i dla jednych i dla drugich, to jest niemożliwe i zawsze trzeba się po konkretnej stronie opowiedzieć.

Czy sądzi Pan, że działania pana prezydenta doprowadzą do rozłamu między nim a PiS-em?

Nie, nie wierzę w to, to jest niemożliwe. Właśnie coś takiego znów podsycają wrogie nam środowiska. Chcieliby wbić klin i wszystko rozbić, zależy im, aby doszło do rozłamu. A gdyby do niego doszło, to już jest po Polsce.

Czyli nie ma sensu twierdzenie, że jednak są wywierane wpływy na pana prezydenta np. przez osoby, które nie zostały wymienione w Kancelarii Prezydenta po przejęciu przez niego urzędu?

Jest tam pewne otoczenie, którego ja dokładnie nie znam, a pewnie jest tam wielu ludzi. Przyszła nowa władza a oni na pewno w niej się od razu nie zakochali i pewnie mają swoje przyzwyczajenia, a przyzwyczajenie to jest druga natura człowieka. Pracują, ale ideowo, myślami są gdzie indziej, chcą być niby dobrzy dla nas, ale gdyby ,,wajcha'' się przechyliła w drugą stronę, to oni też, automatycznie, idą w tę drugą stronę. To są tzw. pływacy.

Jednak nie wierzę, żeby pan prezydent szedł na jakiekolwiek rozbicie. Wprawdzie są różne insynuacje, że może powstanie partia prezydencka - nic takiego nie powstanie. Wielu już próbowało, było już mnóstwo różnych partyjek i nigdy niczego nie osiągnęli. Wielu z nich wracało na łono Prawa i Sprawiedliwości, bo wiedzieli, że popadną w niebyt polityczny. Mieliśmy np. ,,Polskę 21'' i innych, a  potem jak synowie marnotrawni wrócili. Ja akurat na radzie politycznej głosowałem ,,przeciw'', bo powiedziałem ,,kto raz zdradził, ten będzie zawsze zdradzał'' i wiele się ni pomyliłem. Powiedziałem to publicznie ,,panie prezesie, ja nie mam wątpliwości, że tych trzech panów z ,,Polski 21'', którzy wracają, to wracają tylko z przyczyn koniunkturalnych''. Długo nie czekałem - i widzimy, gdzie pan Ujazdowski dziś jest. 

Dziękuję za rozmowę.