Edukatorzy z Pontonu zebrali w ostatnich miesiącach ponad trzy tysiące ankiet, w których zapytano osoby w wieku 11-30 lat (w większości dziewczynki i dorosłe kobiety – aż 74 proc.) o poziom zajęć z Wychowania do Życie w Rodzinie (dalej WDŻR).

Respondentów zapytano o to, jakie treści przekazywane są na zajęciach, kto je prowadzi i czy satysfakcjonuje ich przekazywany poziom wiedzy. Uczestnicy ankiety mieli w większości wyrażać swoje niezadowolenie z zajęć. Argumentowali, że przekazywana wiedza jest nierzetelna, a co więcej – nacechowana ideologicznie. Wniosek może być tylko jeden – jeszcze więcej zajęć z seksedukacji! Oczywiście, prowadzonych przez wyszkolonych „edukatorów” z Pontonu.

Problem polega jednak na tym, że prezentowana przez Ponton ankieta została przeprowadzona na wyjątkowo niereprezentatywnej grupie, co zauważył nawet sam prof. Zbigniew Izdebski, którego trudno posądzić o konserwatywne stanowisko w tej materii. Wśród respondentów byli obecni uczniowie szkół, ale też osoby, które dawno temu zakończyły edukację.

Co więcej, w 2012 roku dr Szymon Czarnik przeprowadził badania na grupie 1100 uczniów krakowskich gimnazjów, których wyniki diametralnie różnią się od tych, jakie prezentuje Ponton.  Aż 67 proc. gimnazjalistów uznało wiedzę przekazywaną na WDŻR za przydatną, a 66 proc. odpowiadał sposób prowadzenia zajęć. Uczniowie byli także zadowoleni z nauczycieli, prowadzących przedmiot.

Podobny obraz wyłania się z badania przeprowadzonego na próbie 1600 gimnazjalistów z Warszawy, Wrocławia i kilku innych miast wiosna 2014 roku. Z ankiet wynikało, że postawy uczniów, uczęszczających w zajęciach WDŻR były dojrzalsze. Młodzież miała też przekonanie, że z seksem lepiej poczekać.

Jak do przywołanych badań mają się wyniki demoralizatorów z Pontonu?

aPo/Gosc.pl