"Odrzucam natomiast pogląd, jakoby krytykowanie partii albo rządu było wymierzone w naród. Jestem wielbicielem Polski, uważam ją za kamień węgielny Europy i jestem przekonany, że potrzebujemy jej w centrum działań unijnych" - mówi w rozmowie z "Wyborczą" Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego bez matury, polityk lewicowej SPD.

Pytany o swoje słowa o "zamachu stanu" w Polsce, Schulz nie przeprosił.

"Chodzi o interpretację wydarzeń - jedna partia zdobywa 37 proc. głosów, co zgodnie z ordynacją przekłada się na większość bezwzględną w parlamencie. A potem to ugrupowanie odczytuje poparcie na poziomie 37 proc. jako mandat do przekształcenia całej struktury państwa i do wzięcia instytucji tego państwa pod kontrolę jednej partii. I właśnie o taką interpretację i skrytykowanie tych wydarzeń mi chodziło" - stwierdził tylko.

Schulz uznał też, że Niemcy są szczególnie odpowiedzialne za sytuację w Europie, a więc muszą interweniować, gdy coś się dzieje. Pytany, czy krytyki Polski nie powinni oddać raczej innym państwom, stwierdził: "Jestem odmiennego zdania. Należę do tych polityków w Brukseli i Berlinie, którzy widzą - z przyczyn historycznych i współczesnych - szczególną odpowiedzialność Niemiec nie tylko w relacjach z Polską, ale też z Francją, Włochami i innymi krajami".

wbw/Gazeta Wyborcza