- Sięgam pamięcią do roku 2012, kiedy była przyjmowana reforma emerytalna. Reforma przyjęta bez dyskusji, bez debaty z Polakami. I pamiętam, ile czasu miał Sejm na przyjęcie tej ustawy. To było 10 dni – mówiła Małgorzata Sadurska w TVP.

W programie „Polityka przy kawie” szefowa Kancelarii Prezydenta stwierdziła, że widzi „ogromną niechęć i zacietrzewienie większości koalicyjnej” w sprawie prezydenckiej ustawy bniżającej wiek emerytalny.

- Jeśli pani pyta, dlaczego w projekcie ustawy nie ma stażu pracy, natomiast w pytaniu referendalnym był staż pracy, to odpowiadam, że właścicielem pytania referendalnego był związek „Solidarność” - mówiła Małgorzata Sadurska. - To związek tak sprecyzował pytanie, które później było zawarte w propozycji referendalnej. Podobnie było z zaproponowanym przez państwa Elbanowskich pytaniu o 6 latki w szkołach. Prof. Jan Szyszko zaproponował pytanie o lasy państwowe.

Tłumaczyła też, że prezydent Andrzej Duda, składając projekt, wywiązuje się z obietnic wyborczych.

- Większość senacka PO nie zgodziła się na referendum, więc pan prezydent powiedział, że w tym momencie składa projekt ustawy przywracającej wiek emerytalny, bo o tym mówił w kampanii wyborczej – podkreśliła Sadurska. Odniosła się też do zarzutu, iż nie ma już czasu na omówienie projektu w sejmie.

- Sięgam pamięcią do roku 2012, kiedy była przyjmowana reforma emerytalna. Reforma przyjęta bez dyskusji, bez debaty z Polakami. I pamiętam, ile czasu miał Sejm na przyjęcie tej ustawy. To było 10 dni. A w środku tych 10 dni przypadał jeszcze długi tydzień majowy. A 80 proc. Polaków sprzeciwiało się tamtej reformie. Dziś jest akceptacja społeczna dla projektu prezydenta. I to należałoby zrobić – stwierdziła szefowa Kancelarii Prezydenta.

KJ/300polityka.pl