"Andreas Guenter Lubitz, który roztrzaskał Airbusa A320 o skały francuskich Alp chorował na depresję i niewykluczone, że jego szefowie o tym wiedzieli. Przedstawiciele Lufthansy (linii, do których należał przewoźnik Germanwings) przyznali, że badali Lubitza, ale testy medyczne miały wyjść świetnie. W dokumentacji napisano "W 100 proc. nadaje się do lotów". Problem w tym, że linie same wydały zgodę dla Lubitza, by zrobił sobie kilkumiesięczną przerwę w lataniu. Miał się pozbierać, gdyż cierpiał na depresję i syndrom wypalenia" - informuje Fakt.pl.

Niemiecki „Frankfurter Allgemeine Zeitung” poinformował natomiast, że jego dziennikarze dotarli do mamy szkolnej koleżanki 28-letniego mężczyzny, która utrzymywała z nim kontakt i ostatni raz widziała go w grudniu. Kobieta przyznała, że Lubitz zwierzył się jej córce z problemów psychicznych kilka lat temu.

Angielski "Daily Mail" sugeruje, że o problemach psychicznych Lubitza mogli wiedzieć rodzice. To dlatego zniknęli, gdy tylko pojawiła się informacja o tragicznym losie rejsu airbusa Germanwings. Rodzice nie wiedzieli jeszcze wówczas, że ich syn zamknął się w kokpicie, by w desperacji pozbawić życia siebie i 149 osób. Ale już mogli przypuszczać, że to ich syn stoi za tragedią.

mm/Fakt.pl