Fronda.pl: Zauważył Pan ostatnio w jednym z wywiadów, że wybory na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego to pierwsze takie wybory od 38 lat. Unia Europejska potrzebowała tych wyborów?

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego: Myślę, że Unia Europejska potrzebowała realnych wyborów, a nie politycznych układów między dwoma największymi frakcjami, czyli chadekami i socjalistami. Odbyły się cztery tury i mieliśmy kilkanaście godzin głosowań i negocjacji. Była to więc realna polityka, która zależy od każdego głosu europosła, a nie układy w niewielki sposób kontrolowane przez demokratycznie wybranych parlamentarzystów. To dobrze, że tak się stało. Może to być początek zmiany fatalnego wizerunku UE. Natomiast fakt wyboru akurat Antonio Tajaniego jest niezwykle istotny.

Zanim przejdziemy do Antonio Tajaniego, chciałbym zapytać o to jak podsumowałby Pan kadencję Martina Schulza?

Martin Schulz to polityk bardzo doświadczony, skuteczny i inteligentny, ale niestety swojej inteligencji używał niejednokrotnie do celów nieakceptowanych przez wielu polityków z naszego regionu Europy, w tym Polski. Myślę, że niepotrzebnie i źle się stało, że tak mocno ideologicznie zaangażował się w atakowanie naszego kraju. Dla niego ta socjalistyczna identyfikacja była bardzo ważne i trochę emocjonalnie odreagowywał klęskę lewicy w Polsce. W moim przekonaniu jest to polityk jednak cały czas z przyszłością. Ma zostać szefem MSZ Niemiec już w lutym. W kuluarach Brukseli mówi się jednak, że być może wróci w jakimś charakterze do instytucji unijnych.

Jakim przewodniczącym Parlamentu Europejskiego będzie Antonio Tajani? Można spodziewać się po nim niechęci do Polski?

Antoni Tajani to człowiek głęboko wierzący, który jak sam mi mówił, darzy naszego polskiego papieża Jana Pawła II olbrzymią atencją. To człowiek, który jest uważany za przedstawiciela prawicy w Europejskiej Partii Ludowej. W mojej ocenie to najbardziej prawicowy szef europarlamentu przynajmniej od ćwierćwiecza. To polityk z polskiego punktu widzenia o tyle ciekawy, że nigdy nie krytykował naszego kraju i nie atakował nowo wybranych demokratycznie władz. Jest człowiekiem pokoju w przeciwieństwie do jego poprzednika. Nie będzie na pewno wobec Polski ani prokuratorem, ani sędzią. Będzie starał się szukać tego co łączy, a nie co dzieli. Śmieję się zresztą, że dla Antonio najważniejszym wyrazem jest właśnie kompromis. Oczywiście jest w europarlamencie szereg nieprzychylnych obecnemu polskiego rządowi środowisk i wiadomo, że nie stracą one na znaczeniu. Natomiast szef Parlamentu Europejskiego jest nastawiony do Polski przyjaźnie. Moim zdaniem to dobra zmiana w Unii Europejskiej.

Jakie wyzwania stoją przed nowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego?

Przede wszystkim Antonio Tajani nie powinien być kanclerzem czy premierem, jak próbował nim być Martin Schulz. Powinien być raczej „ojcem” Parlamentu Europejskiego, właśnie przewodniczącym. Powinien reprezentować wszystkich europosłów, także eurosceptyków i konserwatystów. Myślę, że będzie chciał to czynić. Uważam, że będzie chciał skupić się na takich relacjach z Komisją Europejską i Radą Europy, aby zapewnić podmiotowość Parlamentu w tych rozgrywkach. Będzie to robił nie dla swojej popularności, jak czynił jego poprzednich, ale po to, by Rada i Komisja miały poczucie, że są kontrolowane przez jedyny, wybrany w demokratycznych wyborach podmiot UE, jakim jest Parlament Europejski.

Dziękujemy za rozmowę.