Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości (Maria Koc, Bogdan Pęk, Wojciech Skurkiewicz i Bohdan Paszkowski) zapytali znowu prokuratora Seremeta, co słychać w słynnym śledztwie w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Najwyższym?

Prokurator Seremet odpowiedział 7 stycznia, że sprawa idzie jak po grudzie z przyczyn od prokuratury niezależnych. Biedna prokuratura przez rok nie miała dostępu do niejawnych akt tej sprawy, pozostających aż do 4 listopada 2014 roku nieprzerwanie w dyspozycji sądów rozpoznających wniosek prokuratury o wyrażenie zgody na procesowe wykorzystanie materiałów kontroli operacyjnej.

Aktualnie, po zwrocie przez sąd w dniu 4 listopada 2014 roku akt sprawy, prokuratorzy prowadzący postępowanie już bez przeszkód, ze wzmożona intensywnością realizują czynności dowodowe, a okres trwania przedmiotowego śledztwa został ostatnio przedłużony przez zastępcę Prokuratora Generalnego do dnia 28 czerwca 2015 roku – zawiadamia prokurator Seremet.

Skrupulatni sędziowie przez rok blokowali śledztwo i trzymali akta sprawy, tyle trzeba im było do wydania prostej w końcu decyzji o możliwości procesowego wykorzystania materiałów operacyjnych.

No tak, ale to jest sprawa dotycząca sędziów, a nie jakichś tam „zwykłych przypadków”. Trzeba się więc było długo zastanawiać. A przy okazji przewlec śledztwo o rok, zawsze to rok bliżej do przedawnienia nieprzyjemnej sprawy. A jest powiedzenie, że sprawa sądowa jest jak nawóz -im dłużej leży, tym mniej śmierdzi...

Prokurator Seremet oznajmił też, że nie ma możliwości określenia zakończenia postępowania.

Oczywiście, że nie ma takiej możliwości. Na razie śledztwo ruszyło z kopyta, ze wzmożoną intensywnością, zaplanowaną na pół roku.

Potem zapał zgaśnie. Po wakacjach Prokurator Generalny poinformuje senatorów, że pojawiły się następne przeszkody.

W końcu chodzi o korupcję nie byle gdzie, tylko w Sądzie Najwyższym!

Janusz Wojciechowski