Dziś rozpoczął się proces byłego prezydenta Lecha Wałęsy, którego temeprament publicystyczny znają wszyscy chyba prawicowi i nie tylko internauci. Tym razem oskarżenie wyszło od nie byle kogo, ale od samego prezesa PiS i głównego stratega odnowienia Rzeczpospolitej, Jarosława Kaczyńskiego. Poszło o hańbiące ich autora słowa - Lech Wałęsa zarzucił mianowicie Jarosławowi Kaczyńskiemu, że to on jest odpowiedzialny za katastrofę Tupolewa, w której zginął jego brat i niemała część elity państwowej.


Trudno o słowa bardziej obrzydliwe, a Lech Wałęsa podobne oskarżenia formułowan nie raz. Jarosław Kaczyński domaga się od byłego prezydenta przeprosin oraz wpłaty 30 tysięcy złotych na cele społeczne. Dodatkowo J. Kaczyński chce, by Wałęsa przeprosił go za zarzucanie mu braku zrównoważenia i zdrowia psychicznego, a wreszcie za zarzucanie mu ,,wrobienia'' Wałęsy w postaci przypisywania współpracy z bezpieką.


Sam Wałęsa niespecjalnie przejmuje się sprawą - przynajmniej oficjalnie. W lipcu roku 2017 umieścił na facebooku treść pozwu i zapowiedział w rozmowie z mediami, że ,,w żadnym wypadku'' Jarosława Kaczyńskiego nie przeprosi.
Przed sądem obie strony reprezentują adwokaci.

mod/pap, fronda.pl