„Po 20 latach niepodległości, przeżytych w warunkach dobrej koniunktury międzynarodowej, Polska jest rozbrojona moralnie i materialnie oraz pozbawiona efektywnego wsparcia dla jej celów strategicznych ze strony jakichkolwiek liczących się sojuszników. Na domiar złego, polska opinia publiczna zdaje się w ogóle nie dostrzegać tej sytuacji, usypiana triumfalizmem personalnego wymiaru polityki zagranicznej własnego rządu. Przebudzenie prędzej czy później musi nastąpić. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie ono zbyt późne i zbyt bolesne” – przestrzega Przemysław Żurawski vel Grajewski w zbiorze swoich artykułów z lat 2004 – 2010 pt. „Geopolityka – siła – wola. Rzeczypospolitej zmagania z losem”, wydanych przez OMP.


Czy takie słowa nie są jednak przesadą, bądź sianiem defetyzmu? W końcu Polska jest krajem wolnym, członkiem NATO i UE, państwem, które już ponad dwadzieścia lat temu dokonało tranformacji ustrojowej. Więc może zamiast narzekać i szukać dziury w całym, warto cieszyć się tym co mamy, a nie wciąż zamartwiać i widzieć przyszłość w ciemnych barwach? Żurawski vel Grajewski daleki jest od czarnowidztwa i biadolenia, ale w jego książce polska rzeczywistość mocno skrzypi i to pomimo zapewnień naszych nieomylnych elit, że ojczyzna zmierza w najlepszym z kierunków.  Jego zdaniem kolejne „poklepywania po plecach” i wspólne fotki, którymi naszych rządzących obdarowują liderzy światowej polityki, nie rozwiążą piętrzących się problemów, przed którymi staje Rzeczypospolita.


Co to jest podmiotowość?


Polityka zagraniczna polskiego rządu dla jednych jest pasmem sukcesów, dla innych kompletną kompromitacją. Pierwsi utwierdzają obywateli w przekonaniu, że jeszcze nigdy nie byliśmy tak bezpieczni i szanowani, drudzy zaś argumentują, że stajemy się „kondominium” rosyjskich i niemieckich wpływów i sami wyrzekamy się podmiotowości. „Geopolityka – siła – wola” to ciekawy głos w dyskusji nad stanem zarówno naszego państwa, jak i elit sprawujących w nim władzę.

/


Przemysław Żurawski vel Grajewski nie upiększa – zamiast tego woli realizm (nawet ten brutalny w swojej szczerości) i analizowanie suchych faktów. Autor nie udaje, że nie zauważa wzrastającej agresywności i ekspansjonizmu Rosji. Nie jest też obojętny na zmiany, które zaszły w ostatnich latach w świadomości Niemców, na ich coraz silniejszy antyamerykanizm, relatywizowanie historii i coraz większe ambicje do obejmowania dominującej pozycji w Europie. Nie zamyka też oczu na współpracę ekonomiczną i polityczną Moskwy i Berlina, które uważa za śmiertelne zagrożenie dla naszego kraju. W jego analizach Bruksela nie jawi się jako dobroczynny klub, którego bogaci członkowie z „potrzeby serca” postanowili bezinteresownie wesprzeć ubogich krewnych z Europy Środkowowschodniej. Wprost przeciwnie, czytając  „Geopolitykę – siłę – wolę” stajemy się obserwatorami twardej, bezkompromisowej walki o władzę, wpływy i pozycję. Przyglądamy się strategiom, rywalizacjom i tworzeniu koalicji. Nie jest to pozycja dla grzecznych studentów raźnie maszerujących w paradzie Schumana i bezrefleksyjnie powtarzających wytarte euroentuzjastyczne hasła.


Pokorne ciele...


W swojej publikacji ekspert poddaje gruntownej krytyce politykę zagraniczną rządu PO i PSL, choć byłaby ona zapewne jeszcze ostrzejsza, gdyby przyszło mu ją oceniać po 10 kwietnia 2010 roku. Przejęcie władzy przez premiera Donalda Tuska to, w jego opinii, czas stopniowej marginalizacji znaczenia Polski na arenie międzynarodowej i zrzeczenie się przez Warszawę możliwości brania aktywnego udziału w decyzjach dotyczących zarówno naszego regionu, jak i spraw globalnych. Autor zwraca uwagę na marazm stosunków polsko-ukraińskich (Kijów jest w jego mniemaniu najważniejszym kierunkiem, na którym nasz kraj powinien aktywnie działać), znaczne ochłodzenie relacji ze Stanami Zjednoczonymi, wycofanie się Warszawy z roli rzecznika interesów państw bałtyckich i zrezygnowanie z prób konsolidowania państw Europy Środkowowschodniej, których łączy poczucie zagrożenia agresywną polityką Kremla.


Polska jest dziś, w jego ocenie, państwem, które podporządkowało swoją politykę zagraniczną tzw. unijnemu mainstreamowi, będącemu w rzeczywistości mieszaniną uzgodnień dokonywanych pomiędzy Brukselę, Paryżem, Berlinem i Moskwą. Przekonuje, że nie jest to jednak perspektywa bezpieczna dla Polaków, chociaż liczne krajowe „autorytety” bezustannie przestrzegają nas przed „wymachiwaniem szabelką”. Hamuje ona bowiem rozwój gospodarczy i cywilizacyjny naszego kraju i osłabia go w starciu z imperialnymi ambicjami Moskwy.


Putin wciąż ostrzy kły


„(...) dla Polski głównym wyzwaniem nie są terroryści, lecz coraz bardziej autorytarna i coraz silniej ekspansywna, niestroniąca od użycia wobec sąsiadów brutalnej siły wojskowej Rosja, ciesząca się wyjątkową pobłażliwością Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii (...)” – stwierdza Żurawski vel Grajewski.


Jego zdaniem kraj ten pod rządami Putina nigdy nie będzie państwem bezpiecznym i przyjaźnie nastawionym do Polski i krajów Europy Środkowowschodniej, żadna polityka „ocieplenia” czy „resetu” nie zmieni tego stanu rzeczy. Tylko Polska silna, potrafiąca dbać o swój interes, związana sojuszami z państwami regionu, wspierana przez USA może czuć się rzeczywiście bezpieczna mając Rosję za swego sąsiada.


„Polska uważa obecnie, iż nie ma sił ani możliwości, by oddziaływać na swe wschodnie sąsiedztwo bez zgody czołowych mocarstw UE (...), a pomysł rywalizacji z Moskwą o przyszłość Białorusi i Ukrainy uznawany jest za rusofobiczny wymysł Polaków, godzący w strategiczne partnerstwo UE-Rosja. W rezultacie projekty polskiej polityki wschodniej są obecnie raczej instrumentem budowy image Polski w Brukseli, a nie narzędziem realnego oddziaływania Warszawy na Wschód” – podkreśla autor.


Dopóki premier Tusk i minister Sikorski nie zrozumieją tego faktu, dopóty polskie społeczeństwo karmione będzie bajeczkami o kolejnych triumfach „polityki miłości” w relacjach Warszawy i Moskwy. Katastrofa pod Smoleńskiem i jej konsekwencje po raz kolejny pokazały, czym jest w istocie współczesna Rosja – państwo, które wciąż należy zaliczać do „osi zła”.


O nasze interesy musimy zadbać sami


Co więc powinni przemyśleć nasi rządzący, aby Rzeczpospolita ponownie zaczęła być postrzegana jako pełnoprawny partner na dyplomatycznym salonie Europy i potrafiła obronić się przed zakusami Kremla? Grajewski vel Żurawski daje odpowiedzialnym za polską politykę praktyczne rady, których wdrożenie znacznie poprawiłoby sytuację, w jakiej obecnie znajduje sie nasz kraj. Ważne jest więc:


„1. Budowanie podmiotowości politycznej Europy Środowej w oparciu o współpracę regionalną z państwami bałtyckimi, Ukrainą, Rumunią, Gruzją, a w wybranych sprawach także z Czechami, Węgrami i – o ile się da – ze Słowacją i państwami skandynawskimi;


2. Objęcie natowskim planowaniem wojskowym nowych państw członkowskich Sojuszu przyjętych doń w ostatnim dziesięcioleciu;


3. Zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego państwa;


4. Przeciwdziałanie osłabieniu zainteresowania USA Europą Środkowowschodnią i utrzymanie silnych związków polsko-amerykańskich;


5. Przeciwdziałanie osłabieniu współpracy transatlantyckiej;


6. Utrzymanie zasady „otwartych drzwi” do NATO i UE dla państw Europy Wschodniej – przede  wszystkim Ukrainy i Gruzji, tak by można wrócić do polityki poszerzania obu tych organizacji gdy uwarunkowania międzynarodowe na to pozwolą.”


A gdy ciepła woda się skończy...


Czy premier Donald Tusk i minister Radosław Sikorski wyciągną jakiekolwiek wnioski z tych propozycji? Ich uargumentowanie w książce „Geopolityka - Siła - Wola” jest wielopłaszczyznowe i spójne, porządnie podbudowane faktami i trafnymi ocenami. Pomimo tego, można wątpić, by rządząca naszym krajem koalicja dokonała całkowitego przewartościowania swoich dotychczasowych działań i z odwagą stanęła do obrony polskiej racji stanu. Co miałoby ją zmotywować do takiej zmiany, skoro duża część naszego społeczeństwa, skutecznie utwierdzana jest przez większość mediów w przekonaniu, że Polska najwięcej osiągnie „siedząc cicho” i akceptując rozwiązania przygotowane w największych stolicach?


„Głęboko zakorzenione przeświadczenie o nieodwracalnym stanie słabości Polski prowadzi do rozpowszechnienia się, podobnie jak w pierwszej połowie XVIII w., zabójczego dla naszego bytu państwowego poglądu opartego na tezie, iż brak aktywnego występowania w obronie własnych interesów, o ile są one sprzeczne z interesami potężniejszych sąsiadów, jest najlepszą gwarancją bezpieczeństwa” – przywołuje nastrój z czasów saskich ekspert. Nikomu nie trzeba przypominać, do czego doprowadziło naszą ojczyznę takie przeświadczenie.


Aleksander Kłos