Czytając enuncjacje, niektórych przedstawicieli ruchu narodowego można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z oczywistą dychotomią: po jednej stronie zła, zdominowana przez Niemcy, Unia Europejska; po drugiej, słowiańska, przyjazna Polsce, odbudowująca swe najlepsze tradycje – Rosja. Matuszka Rossija....święta Ruś....ostoja Słowiańszczyzny....jedyna sojuszniczka Polski w walce ze zdemoralizowaną, masońską, libertyńską Unią Europejską! Pomijając fakt, na ile jest to obraz prawdziwy, można postawić jeszcze jedno pytanie: czy rzeczywiście Rosja zawsze była wrogiem Niemiec i czy w tym kontekście jest to najbardziej pożądany sojusznik Polski?

 

22 czerwca 1941 roku armia niemiecka, wraz z armiami państw sojuszniczych przekroczyła na całej długości zachodnią granicę Związku Sowieckiego. Wbrew wieloletnim mitom sowieckiej, a ostatnio rosyjskiej machiny propagandowej, nie był to jednak atak „podstępny” czy „niespodziewany”. Przeciwnie; zarówno doskonała sowiecka siatka szpiegowska, jak i wywiad Armii Krajowej sygnalizowały wielokrotnie koncentrację wojsk niemieckich na ogromną skalę. Nie jest też prawdą jakoby Związek Sowiecki nie był przygotowany do wojny. Państwo nieprzygotowane do wojny, nie rozlokowuje na swoich granicach 3 milionów żołnierzy! Co więcej trzon owych sił stanowiły regularne jednostki Armii Czerwonej, a nie podległe NKWD, jednostki wojsk pogranicznych. Śmiało można tu założyć, że po sowieckiej stronie granicy przygotowywano się do realizacji planu „anty-Barbarossa”. Niemcy jednak uderzyli pierwsi...

 

Kolejnym mitem, niegdyś sowieckiej, a obecnie rosyjskiej propagandy, jest powszechny opór stawiany agresorowi i – niemal masowy – udział obywateli sowieckich w ruchu partyzanckim i to zaraz po przejściu frontu. Oczywiście były również przypadki heroicznego wręcz oporu jednostek sowieckich. Do legendy przeszła, na przykład obrona twierdzy Brześć. Tyle tylko, że Brześć broniony był przez jednostki...NKWD, a nie Armii Czerwonej! Konkretnie były to jednostki konwojowe NKWD zgromadzone nad granicą w celu konwojowania niemieckich jeńców wojennych wziętych do niewoli przez żołnierzy sowieckich. Przykrą, także dla współczesnych Rosjan, prawdą jest to, że na okupowanych przez Związek Sowiecki terenach II Rzeczypospolitej, w okupowanych państwach bałtyckich czy w Mołdawii, wkraczające wojska niemieckie (a w Mołdawii również rumuńskie) witano z sympatią, a często z euforią. Chlebem i solą! Dla ludzi żyjących w normalnych państwach, nawet dwa lata okupacji sowieckiej były koszmarem. Nic dziwnego, że w wielu miejscach niemal natychmiast zaczęły powstawać jednostki – wpierw policyjne, a z czasem wojskowe – pragnące walczyć u boku armii niemieckiej przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Kolejną „ciekawostką” jest fakt, że po wkroczeniu na tereny należące do Związku Sowieckiego przed 1939 rokiem sytuacja praktycznie się nie zmieniła! „Sowieccy” Białorusini, Ukraińcy, a w końcu i Rosjanie, witali wkraczający Wehrmacht jak wyzwolicieli...Co więcej na wieść o nadciągającej niemieckiej ofensywie doszło do regularnych powstań kozackich nad Terekiem i Kubaniem... Armia Czerwona znalazła się w sytuacji okupanta na terytorium własnego państwa! Jak łatwo można się domyśleć, wśród żołnierzy sowieckich wziętych do niewoli, również nie brakowało takich, którzy nie tylko nie kochali swej „robotniczo-chłopskiej” ojczyzny, ale wręcz gotowi byli walczyć przeciwko niej z bronią w ręku. Na przeszkodzie stała niemiecka doktryna rasowa, każąca traktować Słowian jak podludzi.

 

Nawet jednak w niemieckim sztabie generalnym, zdawano sobie sprawę, że kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy ochotników z terenów sowieckich to siła nie do pogardzenia. Problemem była jedynie sprawa dowodzenia potencjalnymi ochotnikami. Tu jednak los „uśmiechnął się” do Niemców zsyłając im generała Andrieja Andriejewicza Własowa. Własow nie był bynajmniej głęboko zakonspirowanym monarchistą czy bodaj zwolennikiem Kiereńskiego. Był niedoszłym duchownym prawosławnym - ukończył 2 lata seminarium duchownego, a później kształcił się na agronoma, gdy został powołany do Armii Czerwonej. Poza kursami oficerskimi „Wystrzał" (bo taki miał pseudonim) nie ukończył żadnej uczelni wojskowej. Karierę wojskową rozpoczął w Armii Czerwonej, do której został powołany w maju 1920 podczas wojny domowej w Rosji w latach 1917-1922. W regularnych walkach udziału nie brał, tłumił natomiast bunty chłopskie, a wojnę zakończył jako dowódca kompanii.

 

Do WKP(b) wstąpił w 1930 roku. W latach 1937-1938 jako członek trybunału wojskowego leningradzkiego, a potem kijowskiego okręgu wojskowego wydał kilkaset(!) wyroków śmierci w sfabrykowanych procesach stalinowskich. Pracował również jako „doradca” w sowieckiej misji wojskowej w Chinach. Andriej Własow, nie szukał bynajmniej możliwości przejścia na stronę niemiecką. W wyniku bezsensownych rozkazów dowództwa Armii Czerwonej w Moskwie, jego 2. Armia Uderzeniowa znalazła się w okrążeniu i została rozbita. Sam Własow po dwutygodniowej tułaczce poddał się Niemcom. Mimo, że wraz z kilkoma innymi wysokimi oficerami był on wykorzystywany przez Niemców w celach propagandowych, dopiero w 1944 roku, Himmler zezwolił mu na tworzenie samodzielnych oddziałów rosyjskich, które przyjęły nazwę; Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (niem. Russische Befreiungsarmee, ros. Russkaja Oswoboditielnaja Armija, ROA). Tak naprawdę, żołnierze z naszywkami ROA, na rękawach pojawili się na froncie już w 1943 roku. Niemieckie Oberkommado der Heeres (OKH), wydało bowiem rozkaz, by wszyscy ochotnicy z dawnych terenów sowieckich nosili taki znak rozpoznawczy. Miało to stwarzać wrażenie masowości zjawiska. Obowiązkowo nosili je również hiwisi, byli jeńcy wojenni z Armii Czerwonej i sowieccy cywile w służbie armii niemieckiej wykonujący czynności pomocnicze. ROA po sformowaniu i wysłaniu na front, okazała się formacją nie tylko lojalną, ale bitną i zdyscyplinowaną. Obawy niemieckich dowódców, co do wartości bojowej Rosjan dość szybko zostały rozwiane. Co więcej, żołnierze ROA, był dodatkowo zmotywowani faktem, że po wzięciu do niewoli przez jednostki sowieckie nie mogli liczyć na jakiekolwiek odruchy litości. A co gorsza, nie mogła na nie liczyć, również mieszkająca na terenach kontrolowanych przez rząd sowiecki – rodzina własowca. Bodaj najbardziej spektakularną operacją przeprowadzoną przez jednostki ROA, był niezwykle ciekawy wypadek niesubordynacji sił rosyjskich wobec niemieckiego sojusznika. (...)

 

Całość: Rosyjscy-sojusznicy-Hitlera

 

JW/Kresy.pl