Niespodziewane podniesienie podstawowej stopy procentowej z 10,5 do 17 procent zamiast pomóc rublowi, pogrążyło rosyjską walutę. W odniesieniu do dolara rubel stracił 15 proc., w odniesieniu do euro niemal 16 procent - pisze Tomasz Jóźwik z Forbes.pl.

Jóźwik przypomina, że jeszcze w poniedziałek za jednego dolara trzeba było zapłacić 63 ruble, za euro 78 rubli. We wtorek było to, odpowiednio, 72,5 rubla (przejściowo nawet 79 rubli) i 90,3 rubla (w ciągu dnia niemal 100 rubli). Notowania na rosyjskiej giełdzie spadły o 12,4 proc., najwięcej od jesieni 2008 roku, kiedy z rynków wschodzących inwestorów wygonił globalny kryzys finansowy.

Wszystko przez spadające ceny ropy naftowej na światowych rynkach. Inwestorzy po prostu uciekają z rosyjskiego rynku. Według rosyjskiego banku centralnego i tamtejszego ministerstwa gospodarki już na początku roku gospodarka Rosji znajdzie się w recesji – gwałtowna podwyżka stóp procentowych, budżetowe cięcia i spadek notowań rubla tylko ją pogłębią.

I dalej: "We wtorek do kupowania walut rzucili się nie tylko uciekający z kraju inwestorzy zagraniczni, ale także zwykli Rosjanie w obawie, że w kolejnym ruchu bank centralny ograniczy wymienialność rubla. Rubel znajduje się w trendzie spadkowym od sześciu miesięcy, na co wpływ – oprócz taniejącej ropy – mają także sankcje nałożone na Rosję w związku z agresją na Ukrainę. Początkowo bank centralny starał się powstrzymać spadek interweniując na rynku, ale wydanie 80 mld dolarów nie przyniosło spodziewanego efektu. Rezerwy walutowe Rosji spadły poniżej 400 mld dolarów. W kolejnym krokiem była podwyżka stóp procentowych, ale jej efekty okazały się odwrotne od zamierzonych".

Widać, że to zmierzch Rosji rządów Putina. Coraz bardziej kryzys gospodarczy odczuwają zwyki Rosjanie. Co za tym idzie, czas dyktatora Putina przemija.

Wiecej TUTAJ

mm/forbes.pl