Dr Artur Jagnieża pisze na łamach portalu „Defence24”, że dotąd postrzegano terroryzm jako narzędzie stosowane przez stronę słabszą w konflikcie ze stroną silniejszą. Ataki terrorystyczne, kojarzone od dłuższego czasu zwłaszcza z muzułmańskimi ekstremistycznymi fundamentalistami, byłyby w tym ujęciu możliwe do wykorzystania także przez państwo, które broni się przed silniejszym agresorem.

Postrzeganie to zmienił przebieg konfliktu Rosji i Ukrainy. Okazało się, że „sięganie po metody terrorystyczne niekoniecznie musi być wyłącznie atrybutem strony słabszej”.

Rosja, a więc regionalne mocarstwo, wykorzystała „jako formy walki zbrojnej w trakcie jej działań militarnych i politycznych” właśnie terroryzm.

Dr Jagnieża uważa, że terroryzm kremlowski jest wprawdzie niemoralny, ale zarazem „należy go postrzegać jako trwały wkład Moskwy w rozwój teorii i praktyki współczesnych działań wojskowych”.

Jeszcze w latach 90. to Rosja była obiektem ataków terrorystycznych podejmowanych przez Czeczenów. Największe znaczenie miała akcja przeprowadzona w czerwcu 1995 roku przez Szamila Basajewa, gdzie w Budionowsku zajęto szpital wraz z zakładnikami. Operacja ta zmusiła Rosjan do zawarcia porozumienia ze stroną czeczeńską.

Tymczasem w czasie konfliktu na Ukrainie to właśnie Rosja „bez zahamowań sięgnęła po stosowanie narzędzi terrorystycznych” – pisze Jagnieża.

„Ich cel był wielopoziomowy. W wymiarze strategicznym długofalowym celem Moskwy było wsparcie procesu przejęcia pełnej kontroli politycznej nad całym obszarem Ukrainy, w obliczu upadku władzy Wiktora Janukowycza gwarantującego zahamowanie ukraińskiego marszu w stronę Unii Europejskiej. W wymiarze strategicznym ograniczonym celem Kremla było oderwanie od Ukrainy maksymalnego obszaru południowo-wschodniej Ukrainy przy jednoczesnym podważeniu pozycji międzynarodowej obecnych władz w Kijowie. W wymiarze regionalnym akty terrorystyczne miały przyczynić się do szybkiego przejęcia przez Moskwę politycznej kontroli nad terenami zamieszkałymi przez ludność prorosyjską, natomiast w wymiarze lokalnym w praktyce chodziło o wprowadzenie terroru psychologicznego wśród zwolenników rządu centralnego w Kijowie zamieszkujących tereny wschodniej Ukrainy” – wyjaśnia specjalista od wojskowości.

Jagnieża wskazuje następnie, jakie działania o charakterze terrorystycznym podejmowali Rosjanie. Jednym z nich była „praktyka występowania w środkach masowego przekazu (telewizja, internet) w mundurach z zamaskowanymi twarzami, czemu towarzyszyło odczytywanie żądań politycznych”. Terroryzm ten wzmacniano jeszcze „incydentami porywania działaczy ukraińskich, co miało wzmocnić poczucie zastraszenia wśród społeczności lokalnych, które zachowywały lojalność wobec Kijowa”. Dodatkowo niekiedy porwanych działaczy bito, torturowano, a następnie wypuszczano – jak Dmytro Bułatowa, któremu w styczniu obcięto ucho, przebito ręce i wyrzucono z samochodu.

Dochodzi do tego jeszcze mordowanie porwanych działaczy, jak na przykład zabójstwo Jurija Werbickiego, Wołodymyra Rybaka, a zwłaszcza litewskiego konsula honorowego, Mykoła Zelenca, którego uprowadzono i zamordowano w Ługańsku.

Jako terrorystyczne akty Jagnieża klasyfikuje także praktykę „używania zakładników jako żywych tarcz w budynkach publicznych zajmowanych przez separatystów rosyjskich”.

Wkroczono także na grunt terroryzmu międzynarodowego, na przykład porywając pod koniec kwietnia autobus z członkami misji OBWE, których uwięziono i przetrzymywano w gmachu delegatury SBU w słowiańsku. Wkrótce, w maju, ponownie porwano czterech członków misji OBWE.

Jagnieża wspomina jeszcze o porwaniu w Doniecku polskiego księdza Pawła Witka. Skrępowano mu ręce i nogi taśmą klejącą i umieszczono w bagażniku samochodu, by przewieźć w miejsce odosobnienia. Dzięki pomocy polskiego konsula i lokalnych grup religijnych udało się go na szczęście uratować.

„Zgodnie ze sztuką działań współczesnych terrorystów Moskwa postanowiła wykonać selektywne uderzenia na elementy infrastruktury krytycznej Kijowa. W tym celu 17 czerwca 2014 roku rosyjscy terroryści wykonali atak na gazociąg Urengoj – Pomary - Użhorod. Prawdopodobnie za pomocą tej eskalacji Moskwa chciała pokazać Europie, iż Ukraina jest niestabilnym państwem tranzytowym, co ma obecnie istotne znaczenie w kontekście rozmów z Komisją Europejską na temat planów budowy gazociągu South Stream” – pisze ekspert.

Jeden za najbardziej drastyczny akt terrorystyczny uznaje zestrzelenie przez rosyjskich separatystów cywilnego samolotu pasażerskiego Boeing 777. Zabito wówczas 295 osób z całego świata.

Jagnieża uznaje, że Kreml może w przyszłości sięgnąć także po inne praktyki właściwe terrorystom. „Władimir Putin stał się akuszerem praktyk terrorystycznych we wschodniej Europie i w świetle prawa międzynarodowego na wzór Prezydenta Jugosławii Slobodana Miloszewicza jego miejsce jest przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, a nie w fotelu prezydenta Federacji Rosyjskiej” – kończy ekspert.

bjad/defence24