W sierpniu ubiegłego roku portal Fronda.pl informował o sprawie świdnickich sex shopów, które na swoich witrynach prezentują erotyczne akcesoria w taki sposób, że bez problemu mogą oglądać je przechodzący tamtędy dzieci. Tym bardziej, że sklepy, na ul. Długiej i Budowlanej znajdują się w niewielkiej odległości od szkoły i przedszkola, a więc na trasie, którą siłą rzeczy pokonują każdego dnia maluchy.


Właściciele sex shopów mieli czym się „pochwalić” - na wystawie znajdował się szeroki asortyment erotycznych gadżetów – od seksownej bielizny, przez poduszki w kształcie kobiecych piersi, aż po sztuczne genitalia.

 

Nie spodobało to się rodzicom, którzy postanowili złożyć zażalenie do prokuratury. Pierwotnie spontaniczna inicjatywa kilku osób, przerodziła się w dużą akcję, do której dołączyło także Stowarzyszenie „Rodzice – Rodzicom”. Do prokuratury złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wraz z setką podpisów zbulwersowanych wystawą Świdniczan.

 

- W ocenie zawiadamiającego zachowanie domniemanego sprawcy wyczerpuje znamiona przestępstwa określonego w art 202 § 1 i 2 kk, albowiem osoba ta niewątpliwie prezentuje małoletnim treści pornograficzne lub udostępnia im przedmioty mające taki charakter albo rozpowszechnia treści pornograficzne w sposób umożliwiający takiemu małoletniemu zapoznanie się z nimi – czytamy w zawiadomieniu.

 

Czy czuje się pan podniecony?

Jednak świdnicka prokuratura była odmiennego zdania. Beata Piekarska- Kaleta, Zastępca Prokuratora Rejonowego w Świdnicy, w dniu 20 października 2010 roku postanowiła umorzyć śledztwo w tej sprawie. Na podstawie art. 17 § 1 pkt 2 kpk prokuratura orzekła brak ustawowych znamion czynu zabronionego. Jej zdaniem „prezentowane na wystawach Sexshopów akcesoria erotyczne w postaci sztucznych czy futrzanych penisów, piersi, kajdanek, poduszek, kokardek itp. nie stanowiły treści pornograficznych w rozumieniu przepisu art. 202 kk".

 

Z uzasadnienia prokuratury wynika, że urzędnicy, bardziej niż zbadaniem sprawy zaabsorbowani byli weryfikacją, czy podpisane pod zawiadomieniem osoby faktycznie wystawę widziały, czy też może podpisały ją bo chcą walczyć z sex shopami w ogóle. - Zasadniczą kwestią dla prokuratora było to, czy czuliśmy się podnieceni oglądając wystawę. Przesłuchujący hołdowali takiej definicji pornografii, która mówi o wywoływaniu nadmiernego podniecenia u osób oglądających. Na przesłuchaniach to nas, dorosłych pytano, czy czujemy się podnieceni, zapominając, że przecież składaliśmy zawiadomienie ze względu na dzieci – mówi portalowi Fronda.pl Paweł Gąsior, jeden z inicjatorów akcji.

 

Gąsior, przedstawiciel stowarzyszenia „Rodzice Rodzicom” żali się, że „prokuratura nie chciała sprawy rozwiązać, tylko ją załatwić”. Punktuje jej podstawowe błędy: nierzetelność przejawiającą się w powołaniu biegłego ds. reklamy, który wydał opinię nie dysponując materiałami dowodowymi w sprawie oraz nieuwzględnienie opinii biegłego psychologa dziecięcego.

 

Oburzony Świdniczanin postanowił złożyć zażalenie na decyzję prokuratury do Sądu Rejonowego. Gąsior zwraca w nim uwagę na kuriozalną opinię prokuratury, która uznała, że skoro ekspozycja miała miejsce w sex shopie to nie posiadała charakteru publicznego. I przypomina o przepisie art. 202 par 1, który mówi o penalizacji za prezentowanie treści pornograficznych w sposób narzucający odbiór osobom, które sobie tego nie życzą.

 

Zażalenie do Sądu Okręgowego złożył również Sławomir Kaptur. - Niemal wszyscy świadkowie nie życzyli sobie tego widoku, bo wywołują u nich zażenowanie, tzw. wstyd seksualny itp. Świadkowie wyraźnie mówią o narzuceniu im woli oglądnięcia tych żenujących dlań przedmiotów pornograficznych – czytamy w jego piśmie.

 

Kilka dni temu, 28 kwietnia, Sławomir Kaptur i Paweł Gąsior dowiedzieli się, że Sąd Rejonowy w Świdnicy pozytywnie rozpatrzył ich zażalenia a prokuratura ma ponownie zająć się sprawą bulwersujących witryn sex shopów. – To dobra wiadomość – komentuje Gąsior. I dodaje: „Mam nadzieję, że tym razem zostanie powołany biegły psycholog dziecięcy, który wyraźnie stwierdzi, że bezpośredni kontakt z takimi gadżetami nie pozostaje obojętny dla dzieci, działa na ich wyobraźnię i rani wrażliwość”.

 

Przypadek ze Świdnicy to doskonały dowód na to, że wykorzystywanie możliwości prawnych, jeśli tylko jest się wystarczająco zdeterminowanym, przynosi efekty. Co więcej – świadczy o tym, że w Polsce powoli zaczyna rodzić się społeczeństwo obywatelskie. - Coś się zaczyna dziać, choć oczywiście w porównaniu choćby do naszych sąsiadów - Niemców, ze świadomością obywatelską ma to wciąż jeszcze niewiele wspólnego – mówi portalowi Fronda.pl Rafał Porzeziński ze Stowarzyszenia Twoja Sprawa, które ma już na koncie kilka udanych akcji. Jak choćby ta sprzed kilku miesięcy, kiedy wygrali batalię z kioskami RUCHU eksponującymi pisma pornograficzne, albo  ostatnia – kiedy doprowadzili do ukarania TVN za wyemitowanie w popołudniowej porze kontrowersyjnego odcinka „Rozmów w toku”, w którym zaproszone kobiety opowiadały o swoich przygodnych kontaktach seksualnych.

 

- Ludzie zaczynają odczuwać wielki brak jakichkolwiek wartości w życiu społecznym, dotyczy to mediów, polityki, i też tej dostępnej nam na co dzień przestrzeni publicznej, która nas bezpośrednio otacza. W wielu pozostały jeszcze takie szczątki normalności, które każą im walczyć i upominać się o pewne sprawy – dodaje Gąsior.

 

Porzeziński zaś zwraca uwagę na możliwości, jakie dziś mamy, jeśli chodzi o organizowanie społecznych protestów. - Przede wszystkim internet, gdzie  można nagłaśniać akcje, które nie wpisują się w przekazywany przez media mainstreamowe kanon. Choć ciągle to jest raczkująca rzeczywistość.

 

Co mi pan te obrzydlistwa pokazuje?

Dodatkowo, rzeczywistość borykająca się ze swoistą znieczulicą i niechęcią ze strony władz. Paweł Gąsior opowiada o przesłuchaniach, podczas których policjantom pokazywano fotografie wystawy. - Co mi pan te obrzydlistwa pokazuje? – miała powiedzieć z oburzeniem jedna z przesłuchujących policjantek odsuwając od siebie zdjęcia. Gąsior wspomina również, że wraz ze Stowarzyszeniem „Rodzice Rodzicom” chciał zapoznać radnych Świdnicy ze sprawą i pokazać im zdjęcia kontrowersyjnej wystawy. Przewodniczący gremium nie pozwolił na to, twierdząc, że byłoby to obrazą rady.

 

- Dochodzi do paradoksu, że z obawy przez zgorszeniem radnych nie mogliśmy pokazać zdjęć witryny, które zresztą były materiałami dowodowymi, ale dzieci  można gorszyć bezkarnie – komentuje Gąsior.

 

Pojęcie zgorszenia wydaje się być dziś bardzo względne i stosowane nader wybiórczo. Gumowe penisy, silikonowe biusty, wibratory, kajdanki eksponowane publicznie nie są czymś, co może wywołać zgorszenie dorosłych (nie wspominając o dzieciach), ale już wystawy antyaborcyjne – tak. Fundacja Pro przygotowała serię pt. „Wybierz życie”, którą zaprezentowano w kilkunastu miastach Polski. W jej skład wchodziły zdjęcia przedstawiające skutki aborcji – czasem dość drastycznie. Niemal w każdym mieście, w którym się pojawiła, plakaty były niszczone przez nieznanych sprawców. Ostatni taki akt wandalizmu miał miejsce kilka dni temu, pod koniec kwietnia w Wieluniu.

 

- To jest powiedzenie „nie” dla prawdy, czym aborcja w istocie jest. Plakaty zostały zamalowane sprayem, a także zostały ostrzelane z broni używanej do paintballa. Mamy prawo do wyrażania swojej opinii i nie ukrywamy się z tym. Ktoś, kto przychodzi w nocy i niszczy w taki lub inny sposób jest na tyle tchórzliwym człowiekiem, że nie ma odwagi wypowiadać swojego zdania uczciwie i na forum – komentował dla KAI ks. Jakub Raczyński z wieluńskiej kolegiaty.

 

- Ludzie nie mają świadomości swoich możliwości, że jeśli jedna osoba wyśle maila choćby do dziesięciu swoich znajomych, a te dziesięć osób do kolejnych dziesięciu, to tworzy się potężna siatka ludzi, którzy naprawdę maja wielką moc oddziaływania. Im ta struktura robi się większa, tym  trudniej tym szkodliwym podmiotom bagatelizować takie akcje – mówi Porzeziński.

 

Jego słowa niewątpliwie potwierdzają sukcesy, jakie odnosi stowarzyszenie Twoja Sprawa. Należy do nich niewątpliwie ukaranie Media Markt za serię nieetycznych reklam, m.in. spot „Balkon”, który przedstawia inscenizację próby samobójczej. Komisja Etyki Reklamy stwierdziła, iż spot „daje mylący sygnał, że życie ludzkie opiera się głównie na kupowaniu produktów".Na skargi zebrane przez Stowarzyszenie zareagowało również warszawskie Metro, wycofując eksponowany na stacji Marymont mural zatytułowany „Baranki Boże”, którego głównym elementem były dmuchane, plastikowe gadżety z sex shopu.

 

- Pozornie wydaje nam się, że na coś nie mamy wpływu, a jednak mamy. To, że jesteśmy bezsilni, to nie znaczy, że jesteśmy bezradni – mówi Rafał Porzeziński. I podkreśla, że nagłaśnianie różnych protestów to naprawdę skuteczne narzędzie. Łatwo urzędnikom zbagatelizować sprawę, kiedy protestuje garstka osób, ale jeśli podpisuje się pod nią kilka tysięcy internautów? Istnieje duża szansa, że nie pozostanie bez echa, zwłaszcza, że producenci jak ognia boją się  bojkotów konsumenckich.

 

Dlatego tak ważny jest dobry przepływ informacji. - I przygotowanie „gotowców” – wskazuje Porzeziński. Ludzie narzekają dziś, że na nic nie mają czasu, a tym bardziej na słanie protestów. Czasem chcieliby to zrobić, ale nie wiedzą w jakiej formie. Stowarzyszenie Twoja Sprawa na swojej stronie internetowej umieszcza gotowe listy, przygotowane we współpracy z prawnikami. Wystarczy tylko jedno kliknięcie. – Mamy naprawdę nie najgorsze drogi prawne, pytanie tylko czy umiemy się  po nich poruszać – komentuje Porzeziński.

 

Wydaje nam się, że jeden wysłany mail to przysłowiowa kropla w morzu. Jednak ta sama kropla drąży skałę nie siłą, ale częstotliwością padania. To nie tylko twoja sprawa. Także moja. Nasza.

 

Marta Brzezińska