Chodzi mianowicie o to, że maksymalny dopuszczalny próg deficytu budżetowego jest liczony właśnie na podstawie Produktu Krajowego Brutto, czyli od wartości dóbr i usług wytworzonych na terenie danego kraju w określonej jednostce czasu, w naszym przypadku w ciągu roku. Krótko mówiąc im większe PKB tym więcej pieniędzy rządy europejskie będą mogły pożyczać żeby załatać dziurawe budżety. Gdyby zatem UE na ten pomysł wpadła w roku ubiegłym minister Rostowski nie musiałby odstawiać cyrku z nowelą budżetową i zniesieniem pierwszego progu ostrożnościowego – zamknąłby budżet całkowicie bezproblemowo dzięki tirówkom stojącym przy drogach i dilerom czatującym pod szkołami. Niestety, Unia zafundowała mu musztardę po obiedzie i rzeczone tirówki i dilerzy nie są jeszcze w tym roku cenionymi uczestnikami krajowej gospodarki...

Spokojnie, to jeszcze nie jest cel – to tylko do tego celu środek. Celem jest doprowadzenie do bankructwa gospodarek poszczególnych krajów, które zadłużając się legalnie w końcu ciężaru tego zadłużenia nie wytrzymają. A wtedy zareaguje dobroduszna ciocia Unia ustanawiając wszędzie własne zarządy komisaryczne i pozbawiając kraje członkowskie resztek suwerenności. Majstersztyk po prostu, plan idealny, imperium zdobyte bez jednego wystrzału i rzesza niewolników wdzięczna za ustanowiony nad sobą bat...

Albo inny scenariusz, moim skromnym zdaniem mniej prawdopodobny, ale kto by tam doszedł tego co czai się pod czaszkami europejskich komisarzy. Otóż kolejnym etapem może być legalizacja szarej strefy. Model holenderski na ten przykład, legalizacja burdeli i ich opodatkowanie. Jednym słowem państwo będzie czerpało korzyści z cudzego nierządu a co za tym idzie my wszyscy – tak, my wszyscy bo to my jesteśmy państwem (poczułem się jak Ludwik XIV) – staniemy się, nie mniej, nie więcej, ale alfonsami. Nie wiem jak Wy, drodzy moi czytelnicy, ale ja wtenczas zrzekam się obywatelstwa. Wiele rzeczy w życiu robiłem, nie ze wszystkich jestem dumny, ale z cudzego kur... ekm, prostytuowania się pieniędzy jeszcze nie brałem. I nigdy brał nie będę...

P.S.: Takie pytanie chodzi mi po głowie – czy jeżeli prostytucja stanie się legalna a panie oddające się temu „zawodowi” będą traktowane jak pracownice „Biedronki” czy, dajmy na to, psychoterapeutki to je też będzie obowiązywał wiek emerytalny na poziomie 67 lat?

Alexander Degrejt