Radio RMF FM ujawniło ciekawe kulisy zakończonego w piątek szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Wiemy już, że obrady, zwłaszcza te nocne, dotyczące migracji, były bardzo burzliwe. Teraz okazuje się, że Polska miała nawet grozić zerwaniem spotkania liderów państw Unii Europejskiej. 

Podczas spotkania z premierami państw Grupy Wyszehradzkiej kompromis miał być już na wyciągnięcie ręki, gdy do gry wkroczył prezydent Francji, Emmanuel Macron. Najpierw sam przynał, że przymusowa relokacja jest "martwa", jednak już na "właściwym" szczycie postanowił lansować kwestię relokacji". Według RMF FM, francuski prezydent chciał w ten sposób "pomóc Włochom, które blokują porozumienie, chcąc wymusić zapisy o wspólnej odpowiedzialności za ratowanie migrantów". 

Z kolei przewodniczący Rady Europejskiej, Donald Tusk postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom Włoch i przedstawił inną "kompromisową" propozycję, która jednak nie była na rękę ani Polsce, ani całej Grupie Wyszehradzkiej. Propozycja Tuska nie zawierała zapisu o dobrowolności relokacji, co wiązałoby się z wymuszeniem przyjmowania uchodźców. Jak podaje rozgłośnia, byłoby to nawet bardziej drastyczne niż forsowane do tej pory w formie azylowej, a ta przewidywała "obowiązkowość" relokacji wyłącznie w sytuacjach kryzysowych. 

Wówczas przedstawiciele Polski mieli zacząć wysyłać sygnały, że nasz kraj gotowy jest zerwać szczyt. Według dziennikarki RMF FM, podczas debaty dochodziło do "trudnych rozmów"i wielu "napięć". Wreszcie, o godz. 4.40, uzgodniony został kompromis. 

Doniesienia te zadają kłam temu, co napisał wczoraj na Twitterze europoseł Platformy Obywatelskiej, Janusz Lewandowski, który przekonywał, że to, co udało się osiągnąć na szczycie, było w istocie zasługą premierów rządów PO-PSL: Donalda Tuska oraz Ewy Kopacz. 

yenn/RMF 24, Fronda.pl