Repatrianci mogą uratować polską demografię – a przynajmniej bardzo jej pomóc. Co więcej według raportu Najwyższej Izby Kontroli osób chętnych do powrotu do ojczyzny jest naprawdę wiele. Niestety: rząd nie robi wiele, by im w tym pomóc.

Jakub Płażyński, który w 2010 roku składał w Sejmie specjalny projekt w tej sprawie, powiedział w rozmowie z IAR, że Polska powinna zacząć rozwiązywanie problemu demografii właśnie od repatriacji. Co więcej, to nie tylko kwestia liczby naszej ludności: to też zobowiązania.

Według prawnika Sergiya Skoryckiego, który współpracuje z Polską Akcją Humanitarną, obecnie procedura repatriacji to prawdziwy tor przeszkód. Obecna ustawa jest bowiem niejasna, a dochodzi do tego błędna interpretacja przepisów. Zresztą fakty mówią same za siebie: od chwili, gdy potencjalny repatriant złoży stosowny wniosek, może minąć aż osiem lat, zanim go otrzyma.

Według Moniki Prus, dyrektor Departamentu Polityki Migracyjnej MSW, trudności leżą po stronie gmin. Bo to gminy powinny zapewnić repatriantom miejsce zamieszkania – i zatrudnienia. Bywa jednak tak, że gminy albo w ogóle o tym nie wiedzą, albo nie są po prostu zainteresowane przyjmowaniem repatriantów.

Niestety, prace nad projektem nowej ustawy repatriacyjnej „Powrót do ojczyzny”, która miałaby zastąpić tę z 2000 roku, stanęły. Komisja zajmująca się tym tematem zebrała się ostatni raz około półtora roku temu.

Trzeba przyznać, że to po prostu skandal, który wystawia fatalne wprost świadectwo polskiej władzy. Długoletnie rządy postkomunistów i obecne rządy Platformy w ogóle nie potrafią się z tym problemem uporać. Zapewne dlatego, że po prostu wcale im na tym nie zależy.

pac/biztok