Obok nas we wszystkie strony przebiegali ludzie wyraźnie zaaferowani przygotowaniami do zbliżających się świąt. A ja słuchałem wykładu na temat różnych form agresji na Boże Narodzenie. A to, że jakiś klub nocny w samą Wigilię postanowił zorganizować imprezę pod nazwą „pasterka”. A to, że gdzieś tam na antypodach jakiś duchowny wywiesił plakat, przedstawiający przerażoną dziewczynę z testem ciążowym w dłoni. W zamyśle autora dziewczyna miałaby być Maryją. A to, że w którejś polskiej firmie szef odmówił zorganizowania tradycyjnego opłatka, tłumacząc się kryzysem. A to, że w innej szef nie chciał się zgodzić na skrócenie czasu pracy w Wigilię.

 

„Nie widzi ksiądz, że ze wszystkich stron nas atakują? Że niszczą i odbierają nam to, co stanowi fundament naszej tradycji, istotę naszej wiary! Ksiądz działa w mediach, więc ma ksiądz wielkie możliwości, aby z tym walczyć. Trzeba krzyczeć, bić na alarm!”.

 

Obiecałem solennie, że się zajmę problemem i potrącany co chwilę przez ludzi taszczących wielkie torby ze świątecznymi zakupami (a więc pewnie też z prezentami pod choinkę), ruszyłem przez parking w stronę swojego samochodu. Zacząłem się zastanawiać, czy gdyby Boży Syn narodził się w naszych czasach, wiadomość o tym fakcie przebiłaby się do świadomości ogółu, czy nie. Wtedy, dwa tysiące lat temu, w Betlejem pojawili się aniołowie, żeby budzić pasterzy, a na niebie zabłysła gwiazda, którą zauważyli lepiej wykształceni.

 

A dziś, co by się musiało dziać, aby świat dowiedział się o Narodzinach Pańskich? Ktoś z celebrytów musiałby zamieścić tę informację na Twitterze? Albo musiałby się pojawić jakiś hitowy klip na YouTubie? Tylko co zrobić, aby właśnie ten filmik zauważono wśród milionów innych, lądujących co chwilę w sieci?

 

Może trzeba by posłać wiadomość do informacyjnych kanałów telewizyjnych, aby umieścili ją na pasku, a następnie zorganizowali kilkadziesiąt gadających głów, które skomentowałyby wydarzenie na wszelkie możliwe sposoby, odpowiadając na standardowe pytanie wielu prezenterów „Jak pan zareagował na…”?

 

I wtedy nagle, gdy dotarłem do stającego z brzegu wielkiego parkingu samochodu, przypomniały mi się słowa jednego z wieszczów: „Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie”.

 

„Rety” – pomyślałem. „Nie ma sposobu, żeby ktoś nam odebrał Boże Narodzenie. Chyba, że sami je sobie odbierzemy” – i zabrałem się za upychanie zakupów w bagażniku. 

 

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM


JW/stukam.pl