Wybory na Słowacji mocno skomplikowały polityczny krajobraz. Do parlamentu weszło aż 8 partii. Partia dotychczasowego premiera, Roberta Fico, wygrała wybory, ale to zwycięstwo okazało się pyrrusowe. Swoją reprezentacja będzie miała Partia Ludowa Nasza Słowacja, uważana za neofaszystowską.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że antyimigrancka i eurosceptyczna retoryka Premiera Fico poniosła klęskę. Jego centrolewicowa partia SMER (po polsku kierunek), straciła bezwzględną większość. Jednak bardzo dobre wyniki zanotowały prawicowe partie eurosceptyczne oraz siły otwarcie nacjonalistyczne. Dwie dotychczas największe na słowackiej prawicy partie – chadecki Ruch Chrześcijańsko Demokratyczny (KDH) i centroprawicowa Słowacka Unia Chrześcijańsko Demokratyczna w ogóle nie weszły do parlamentu.

Układanki koalicyjne

Robert Fico, premier Słowacji w latach 2006-2010 i od 2012 r., może mieć problem z utrzymaniem stanowiska. Jego partia uzyskała tylko 49 miejsc w 150 osobowej słowackiej Radzie Narodowej. Nawet w koalicji ze Słowacką Partią Narodową (SNS) do większości będzie brakowało mu przynajmniej 11 parlamentarzystów. Być może będzie próbował zaprosić do koalicji którąś z nowych na scenie politycznej partii centroprawicowych. Jednak nawet z nimi, większość słowackiego Premiera będzie krucha. Słabość lewicy daje pole do działania wzmocnionej centroprawicy.

Tylko, że obraz słowackiej prawicy uległ radykalnej zmianie. Dotychczas dominujące po prawej stronie chadeckie, centroprawicowe KDH i SDKU, współpracujące w Europarlamencie z PO w ramach Europejskiej Partii Ludowej, po raz pierwszy w historii, zniknęły z parlamentu. Na główną siłę wyrosły, druga w wyborach, liberalna i eurosceptyczna Wolność i Solidarność (SaS) i trzecia w wyborach, konserwatywna koalicja OL’aNO-NOVA, obie współpracujące w Europarlamencie z PiS w ramach grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Obrazu centroprawicy dopełnia partia mniejszości węgierskiej Most-Hid i dwie nowe siły – konserwatywna Sieć (SIET) i enigmatyczna Sme Rodina (po polsku My jesteśmy rodziną). 

Niepokój Niemiec

Wydaje się, że niezbędnym koalicjantem dla każdego potencjalnego rządu będą narodowcy z SNS. Już nawet Węgrzy z Most-Hid nie wykluczają z nimi współpracy w ramach dużej, centroprawicowej koalicji. Jednak prawdziwym źródłem zamieszania bez wątpienia jest sukces skrajnych nacjonalistów pod wodzą Mariana Kotleby, wojewody Regionu Bańska Bystrzyca. LSNS nie tylko sprzeciwia się przyjmowaniu muzułmańskich imigrantów, ale postuluje też opuszczenie przez Słowację Unii Europejskiej i NATO, a także ograniczenie praw obywatelskich Romom. Sukces tej partii na pewno został odnotowany z satysfakcją w Moskwie.

Skręt Słowacji w kierunku radykalizmu został już zauważony w Niemczech. Süddeutsche Zeitung pisze o „zatrutej atmosferze” u naszego południowego sąsiada. Z kolei Frankfurter Allgemeine Zeitung pisze, że Słowacy zagłosowali „przeciwko proeuropejskim partiom, wzmocnili neoliberalnych krytyków UE i pomogli skrajnej prawicy dostać się do parlamentu”. Bez wątpienia polityczne decyzje Słowaków są dla Berlina kolejnym problemem, z jakim miał już do czynienia w Polsce i na Węgrzech. Eurosceptyczny zwrot w Europie środkowej jest bez wątpienia problemem dla Niemców. Dla nas jednak, może stanowić wielką szansę.

Tatry bliżej Warszawy

Warszawa i Bratysław mocno zbliżyły się do siebie podczas kryzysu imigranckiego. Jednak wcześniej, w kwestii wojny w Donbasie, stanowiska naszych krajów było mocno rozbieżne. Na Słowacji zawsze silny był sentyment prorosyjski, zwłaszcza po lewej stronie sceny politycznej. Dlatego, jeśli udałoby by się skonstruować gabinet centroprawicowy, można mieć nadzieje, że będzie wykazywał on więcej realizmu względem polityki Władimira Putina. Jednak bez względu na to, kto będzie rządził Słowacją po sobotnich wyborach, nasz rząd może mieć w Słowakach solidnego partnera. 

Bartosz Bartczak