Niestety, w nowej roli pan minister też się nie sprawdza, czemu dziwić się nie należy, bo od „sprzeczności i błędów logicznych” roi się w raportach oficjalnych a nie tych, które miały „zasiać wątpliwości”. Ot, weźmy na ten przykład słynną, pancerną brzozę, która po ścięciu i przewiezieniu do magazynu niespodziewanie zaczęła rosnąć. Albo trotyl wykryty przez detektory, który okazał się być pastą do butów czy innymi perfumami. O generale Błasiku obecnym w kokpicie siedząc równocześnie na swoim miejscu czy debeściackim lądowaniu nawet nie wspomnę. Całe szczęście, że wrakiem samolotu opiekują się Rosjanie, bo jeden Pan Bóg wie czy minister Sikorski nie zabrałby się za jego składanie celem udowodnienia, że żadnej katastrofy nie było a zły stan samolotu jest wynikiem niedbalstwa załogi.

Należało by się zastanowić, czy jego działanie nie jest celowe? Jak wszyscy wiemy minister Sikorski przeszedł do Platformy Obywatelskiej z Prawa i Sprawiedliwości, z marszu niemalże obejmując ministerialną tekę. Być może jest on tajnym agentem posła Macierewicza, którego zadaniem jest ośmieszanie działań PO? Czyż nie może być tak, że jego PiSowska legitymacja bezpiecznie leży gdzieś na dnie szuflady w biurku Jarosława Kaczyńskiego czekając, aż nasz rodzimy Stirlitz powróci na łono partii – matki w glorii bohatera, dzięki któremu udało się pokonać złowrogiego Donalda Tuska i jego siepaczy? Wszystko się może zdarzyć na naszym rodzimym marchewkowym polu...

Alexander Degrejt