Ks. Sowa nie wie, które z jego komentarzy mogły zostać uznane przez dziennikarzy „Naszego Dziennika” za sprzeczne z nauczaniem Kościóła - Sam jestem tego ciekaw. Nie używam języka w stylu czarne-białe, więc "Naszemu Dziennikowi" moje słowa mogły się nie spodobać – przyznaje duchowny. - Możliwe, że najbardziej oburzyło ich to, że postawiłem stopę w budynku Agory - dodaje.

- Bardzo miło, że moje komentarze wzbudziły zainteresowanie także w redakcji ''Naszego Dziennika". Siostry i braci przy redakcyjnych biurkach w bratniej redakcji ''Naszego Dziennika'' pragnę zapewnić, że gdyby od nich wpłynęła podobna propozycja, przyjąłbym ją z radością - podsumowuje całą sprawę ks. Sowa.

Redakcja "Naszego Dziennika" początkowo utrzymywała, że nikt nie informował przełożonych ks. Sowy o tym, że był gościem portalu Gazeta.pl. - Dziennikarka, która dzwoniła do kurii jest w tej chwili niedostępna – poinformowała redakcja gazety.

Ks. Kazimierz Sowa był w poniedziałek gościem specjalnym serwisu wyborczego portalu Gazeta.pl. Komentował przebieg kampanii wyborczej i odpowiadał na pytania czytelników, m.in. o to, czym powinien się kierować katolik przy wyborze partii i czy kapłani powinni publicznie wyrażać swoje uznanie wobec polityków.

eMBe/Gazeta.pl