Jesteśmy przyzwyczajeni, że Jan Paweł II jest krytykowany zarówno przez kościelnych ultra liberałów, jak i tradycjonalistów. Na zachodzie pojawia się wiele prac, które krytycznie odnoszą się do pontyfikatu papieża. Można zaryzykować tezę, że w Polsce zbyt mało takich prac się pojawia, przez co mit Jana Pawła II ma „kremówkowy posmak”. Ja również zauważam niebezpieczeństwo zinfantylizowania wizerunku Wojtyły, przez brak debaty na temat jego pontyfikatu. Jednak Robert Krasowski uderza w papieża z zupełnie innych pozycji, które już są dla mnie niezrozumiałe. „Jest bardzo średnim papieżem, do którego my, jako Polacy mamy prawo czuć sentyment, natomiast w historii papiestwa w ogóle się nie zapisze, jako ważna postać” - mówi Krasowski we fragmencie wywiadu Tomasza Machały o Lechu Wałęsie, który wczoraj pojawił się na natemat.pl. Jego zdaniem Jan Paweł II był kochany i potrafił wzbudzić uczucia i nawiązać kontakt z tłumem jednak jego polityka była, w przeciwieństwie do Benedykta XVI, niespójna. „Był bardzo niespójny. Z jednej strony nowoczesny, z drugiej idzie na wojnę z „cywilizacją śmierci”. Kiedy przychodził w 1978 roku dawał złudzenie, że jest w stanie doprowadzić do reewangelizacji, że jej płomień może pójść przez Europę. Tymczasem zostawił Europę w radykalnie gorszym stanie, jeżeli chodzi o stan katolicyzmu”- mówi publicysta. „Wszystko to w Polsce jest coraz bardziej letnie. Jest pełna akceptacja dla praktyki niekatolickiej, dotyczącej na przykład etyki seksualnej dodaje Krasowski. Można się zgadzać lub nie z publicystą. Jego teza jest jednak uargumentowana i można z nią polemizować. Ja nie zamierzam teraz  tego robić, bo to wymaga głębszej dyskusji nad kondycją Kościoła i uwarunkowaniami historycznymi w jakich się znajdował. Jednak naprawdę trudno przejść obojętnie obok kuriozalnej tezy o „nie istnieniu Wojtyły” z punktu widzenia dziejowego.


„Jest trochę jak święty Franciszek: taki fajny, miał zwierzątka, kochali go dzieci i górale. Ale wielkich liderów nie ocenia się z popularności. Po Wojtyle nie zostaje wielki dorobek. Gdzie jest ta wielkość Wojtyły? Na Zachodzie nurt sceptycznego języka wobec realnych osiągnięć Wojtyły jest coraz większy” –mówi publicysta. Podejrzewam, że Krasowski albo nie czytał przełomowych encyklik papieskich, albo nie zrozumiał co w nich było przełomowego. Jednak zostawmy na razie kwestie teologiczne z boku. Największym kuriozum w wypowiedzi publicysty jest brak zauważanie wielkiej roli jaką papież odegrał w upadku komunizmu. Naprawdę po bardzo miękkich wobec komunizmu pontyfikatach Jana XXIII czy Pawła VI, rządy Jana Pawła II były prawdziwym wstrząsem dla Moskwy. Trudno jest zrozumieć jak można nie zauważyć wielkiej roli papieża, nie tylko w „przyziemnej” geopolityce, którą ojciec święty uprawiał z Ronaldem Reaganem, ale również  w sferze duchowej, gdy papież stał się przewodnikiem dla milionów ludzi za żelazną kurtyną. Czy naprawdę wizyta papieża w Polsce w 1979 roku jest bez znaczenia dla postawy Polaków? Czy jego pomoc w latach 80-tych i bezkompromisowość wobec Sowietów jest nieważna z punktu widzenia dziejów XX wieku? Większość historyków jest zgodna, że rola Karola Wojtyły w obaleniu komunizmu czy zniszczeniu szkodliwej Teologii Wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej jest ogromna. Choćby więc z tego powodu nie można stawiać tezy, że Karol Wojtyła z punktu dziejowego jest nikim i nie istnieje. Nie wierzę, że Krasowski nie dostrzega tej roli. Chyba, że obalenie komunizmu nie jest ważne z punktu widzenia dziejów świata. Możliwe, że za tysiąc lat, nikt nie będzie pamiętał o czerwonej zarazie. Jednak w takim wypadku możemy powiedzieć, że Krasowski jest albo wybitnym prorokiem, albo stawia bardzo odważne tezy, które nie mają pokrycia w istniejących dziś faktach. A może chodzi o zwykłą przekorę i uderzanie w mit? W końcu jednego mitu ostatnio Krasowski mocno broni. Może chodzi o równowagę?  


Łukasz Adamski