Leszek Korzeniecki jest dzisiaj specjalistą od uzależnień, terapeutą, daje wykłady na różnych konferencjach i spotkaniach. Informuje o nich na swoim prywatnym profilu na Facebooku. Oto krótki tekst „Korzenia” o swoim życiu, które on sam przesłał do redakcji „Frondy”, poniżej filmowy zapis świadectwa jakie złożył w Dobrym Miejscu, centrum kultury w Lesie Bielańskim. (Red.)

 

W wieku trzynastu lat zacząłem słuchać heavy metalu. Często upijałem się i określałem się jako satanista. W piwnicy wysmarowałem ściany zwierzęcą krwią i zbudowałem mały ołtarzyk ku czci diabła. Jako czternastolatek stałem się fanem punk rocka i ćpałem wszystko co popadnie, szybko uzależniłem się od narkotyków. Do siedemnastego roku życia rzadko bywałem trzeźwy. Miałem zniszczone ciało, psychikę, relacje z ludźmi, nie nadawałem się ani do tego, by się uczyć, ani pracować. Nie chciałem jednak iść na odwyk. Zdawałem sobie sprawę, że jedyne do czego się nadaję, to pasożytowanie na swojej rodzinie do momentu, aż mój organizm przekroczy granice odporności. Do tego wszystkiego dodałem zainteresowanie okultyzmem, szczególnie tarotem. To spotęgowało moje problemy psychiczne i duchowe do wcześniej niewyobrażalnej skali. Pewnego dnia omal nie zadźgałem dobrego kumpla. Naćpany odprowadzałem go do domu i wyraźnie słyszałem głos, który kazał mi go zabić. Kolega był na tyle przytomny,  że odskoczył ode mnie i znalazł się poza zasięgiem mojego noża. Po chwili ja sam odzyskałem świadomość.


Wybawienie przyszło niedługo później. Miałem 18 lat, gdy od pewnej niezwykłej osoby otrzymałem Nowy Testament. Zdegenerowany, opętany i bezradny zacząłem go czytać. Na początku nic z niego nie rozumiałem, jednak czytanie księgi uspokajało mnie. Po kilku tygodniach ze zdumieniem odkryłem, że odkąd czytam Biblię, ani razu nie poszedłem upić się, ani naćpać. Zdumiewało mnie, że po prostu przestałem tego chcieć i potrzebować. A przecież wcześniejsze próby walki z nałogiem przegrywałem na starcie! Nie rozumiałem jeszcze czym jest nawrócenie, jednak Bóg już działał w moim życiu zaskakując mnie Swą łaską. Po niespełna pół roku, trafiłem na osoby, które modliły się o uwolnienie mnie od demonów. Po tej modlitwie skończyły się moje problemy psychiczne i zaczął się wyraźny zwrot ku pozytywnym przemianom w moim życiu. Nie planowałem tych zmian. Odczułem to raczej tak, że Bóg dotknął mego wnętrza, co w efekcie zmieniło kierunek mego życia. Wcześniej nieustannie krzywdziłem siebie i innych. Po nawróceniu zmieniło się coś w mojej naturze, moim postępowaniu i myśleniu. Nie chcę przez to powiedzieć, że stałem się osobą stuprocentowo dobrą, ale nastąpiła jednak niewyobrażalna zmiana proporcji miedzy tym co złe i dobre. To nie było wypracowane przeze mnie, tylko zostało dane mi przez Boga. Najbardziej potrzebowałem zbawienia ode mnie samego i On mi je daje. Dziś mógłbym wymienić długą listę różnorodnych dóbr jakich ludzie zaznali za sprawą mojej dwudziestoletniej służby dla Boga. Choć są to rzeczy, które robią wrażenie, nikt nie wie tego tak dobrze jak ja, że jeśli cokolwiek dobrego stało się przy moim udziale, to było to wynikiem Bożej łaski. Ten człowiek, jakim kiedyś byłem, nigdy nie byłby w stanie wykrzesać z siebie niczego dobrego.


Dziś jestem mężem i ojcem szczerze rozkochanym w swoim synku, choć kiedyś jednak zmagałem się z nieuzasadnioną nienawiścią do dzieci. Kiedyś byłem narkomanem, dziś prowadzę działalność za sprawą której ludzie wychodzą z nałogów. Kiedyś wykorzystywałem ludzi, dziś staram się nieść pomoc. Wiem, że taka zmiana jest rezultatem wpływu Boga i jego Biblii, a nie skutkiem moich starań.


Leszek Korzeniecki