Rosjanie po raz kolejny zarejestrowali odpalenie rakiet ze swojego okrętu wojennego. Choć są one absolutnie zbędne z punktu widzenia taktycznego, to stanowią świetną okazję by po raz kolejny zademonstrować potencjał militarny Rosji. Okrętami, z których rakiety odpalono były Zielonyj Doł oraz Sierpuchow, oba należące do Floty Czarnomorskiej, odbywającej "ćwiczenia" na Morzu Śródziemnym.

Celem ataku były obiekty rebelianckiego ugrupowania Dżebhat an-Nusra W syrii. Tam właśnie uderzyć miały 3 pociski, które w piątkowy poranek zostały odpalone przez Rosjan.

- W rezultacie tych uderzeń zniszczono stanowisko dowodzenia i bazę terrorystów w rejonie miejscowości Dar-Taaza, jak również zakład wywarzania amunicji moździerzowej i duży skład uzbrojenia w prowincji Aleppo. Jak wynika z obiektywnej kontroli wyników uderzeń, wyznaczone cele zostały zniszczone - głosi komunikat rosyjskiego resortu obrony.

O tym, że atak miał cel propagandowy i stanowił kolejny sposób na straszenie ewentualnych wrogów Rosji jej potencjałem militarnym świadczy kwota, na jaką opiewa rachunek za jedną z wystrzelonych rakiet. Jej koszt to, bagatela, około 2 miliony dolarów. Taki sam efekt osiągnąć mogliby Rosjanie używając samolotów, z których mogliby zrzucić bomby.

Rakiety manewrujące woda-ziemia, jakimi są użyte przez Rosjan pociski Kalibr to nowość w arsenale armii rosyjskiej. Stąd też i chęć zaprezentowania ich całemu światu.

Do tej pory rakiety Kalibr-NK odpalały okręty Floty Kaspijskiej. Teraz zrobiły to okręty Floty Czarnomorskiej. W każdej znajdują się więc teraz ludzie, którzy odpalali nowe pociski na prawdziwe cele w warunkach zbliżonych do wojennych.

dam/tvn24.pl/PAP/Fronda.pl