Najgłośniejszym echem odbiła się wypowiedź Zbigniewa Ziobry, który zaatakował w kontekście zbrodni na Niemcowie polski rząd oraz prezydenta Komorowskiego. Mówił, że to właśnie politycy PO „przychylnie witali pana Ławrowa, który spotykał się z polskimi ambasadorami”. Tymczasem to właśnie Prawo i Sprawiedliwość już od dawna stawiało właściwą diagnozę Rosji, przekonując, że kraj ten trzeba traktować „jak należy”.

Były minister sprawiedliwości został za swoją wypowiedź zaatakowany przez prowadzącą program Monikę Olejnik oraz innych polityków, między innymi Dariusza Rozenka oraz Ilonę Antoniszyn-Klik. Wszyscy przekonywali, że nie można morderstwa na Niemcowie wykorzystywać do prowadzenia polskiej polityki i do ataków na rząd.

Z kolei Ryszard Czarnecki z PiS ocenił, że mord na Niemcowie może świadczyć o poważnym kryzysie rosyjskiej władzy. Polityk powiedział, że „albo sytuacja w Rosji wymyka się spod kontroli, albo Putin tak przestraszył się Majdanu, że jego ludzie posuwają się do takich metod”. Dodał też, że nawet jeżeli zamordowanie Niemcowa nie było inicjatywą kremlowskiego reżimu, ale wymknęło mu się spod kontroli, to i tak świadczy to według Czarneckiego jednym: „Rosja jest groźnym krajem”.

„Na Kremlu został zamordowany proeuropejski obraz Rosji. Nie wiem, czy Putinowi zależało na zamordowaniu Niemcowa, czy to są siły, które są przeciwko, ale zgadzam się z Ryszardem Czarneckim, że władza w Rosji nie panuje nad tym, co się dzieje na jej terytorium” – przekonywał z kolei Krzysztof Gawkowski z SLD.

O „długiej tradycji mordów politycznych” w Rosji mówił też Tomasz Nałęcz. Przypomniał, że „celował w tym idol prezydenta Putina, czyli Józef Stalin. Z perspektywy czasu wiemy o tym praktycznie wszystko” – stwierdził.

kad/radio zet