Jak wspomniano, po odejściu Flynna dla Trumpa zmiana podejścia do Rosji lub jakiekolwiek ustępstwa w odniesieniu do sankcji będą jeszcze bardziej ryzykownym krokiem.

Dymisja doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna czyni każdą pieriezagruzkę lub „wielką ugodę” prezydenta USA Donalda Trumpa z rosyjskim liderem Władimirem Putinem mniej prawdopodobną. O tym w artykule redakcyjnym pisze brytyjski dziennik Financial Times.

Chodzi o to, że Flynn był głównym zwolennikiem umów z Rosją. Ponadto, może być zmieniony na kogoś o tych samych poglądach. Ale dla Trumpa zmiana podejścia do Rosji bądź jakiekolwiek ustępstwa w odniesieniu do sankcji będą jeszcze bardziej ryzykownym krokiem.

Dziennik pisze, że przywódcom Partii Republikańskim już dawno należałoby przeprowadzić śledztwo w sprawie relacji Trumpa z Rosją. Może okazać się druzgocące. Niedawne przecieki świadczą o tym, że nie można całkiem wykluczyć koordynacji zespołu prezydenta przez rosyjskie służby specjalne. Amerykańskie interesy narodowe są zagrożone.

Po niezwykłych wydarzeniach ostatniego tygodnia już odczuwalne są zmiany w tonie Rosji. Chociaż ostra zmiana w zewnętrzno politycznych poglądach stała się cechą charakterystyczną administracji Trumpa. Komentarze prezydenta i jego sekretarza prasowego o tym, że Rosja „wzięła” Krym i powinna go zwrócić Ukrainie, świadczą o bardzo ostrym zawrocie Trupa, który w czasie kampanii wyborczej mówił o możliwości uznania aneksji półwyspu.

W rezultacie w Moskwie, widocznie, radość ze zwycięstwa Trumpa i marzenia o poprawie relacji z USA zmieniły się w przerażenie. Rosyjskie MSZ już z irytacją odrzuciło oświadczenia nowej administracji, komentując, że Moskwa „nie odda swych terenów”. Dziennik podkreśla, że instytuty amerykańskie zaczęły pilnie obserwować i powstrzymywać administrację Trumpa. I to dobrze, nawet, jeżeli tajne ujawnienie amerykańskich rozmów – dość wątpliwymi praktykami. Rosja również powinna nauczyć się bardzo ważnej rzeczy wówczas, gdy przygotowuje się do interwencji w wybory we Francji i w Niemczech, jak to robiła w USA.

„Moskwa powinna uważać na swe pragnienia. Pomysł doprowadzić pożądanego kandydata do władzy może wydawać się atrakcyjny. Wsparcie ekstremistycznych i eurosceptycznych kandydatów może również pomóc Kremlowi w osiągnięciu jego bardziej rozległych celów w UE i zniszczyć jedność europejską w kwestii sankcji wobec Rosji. Kandydaci jednak mogą się okazać nie tacy, jak Rosja spodziewała się, zaledwie zajmą wysokie stanowisko”, – mówi artykuł.

Co więcej, pewność społeczeństwa tego, że lider polityczny przyszedł do władzy dzięki pomocy Moskwy, może wnieść swe korektywy. Zwycięzca w wyborach może zdystansować się w stosunku do Kremla. Rosyjska interwencja w wybory może stworzyć chaos, ale nie koniecznie da Moskwie wpływ. Zresztą, nie oznacza to, że Putin zrezygnuje z okrutnego awanturnictwa.

Jeżeli perspektywa zawarcia „dużej ugody” z USA wydaje się coraz mniej prawdopodobna, rosyjski prezydent może postanowić o podniesieniu stawki na Ukrainie lub gdzie indziej. Ale jeżeli rzeczywiście chce się pozbyć sankcji i osiągnąć gospodarcze odnowienie Rosji, musi w końcu uczynić poprawnie. Oznacza to wykonać Mińskie porozumienia i odnowić integralność terytorialną Ukrainy.

Wcześniej w Białym Domu oświadczono, że prezydent USA Donald Trump oczekuje, że FR zajmie się deeskalacją na Ukrainie i zwróci Krym.

emde/Jagiellonia.org