W tegorocznych wyborach Polacy otrzymali karty do głosowania na radnych gminnych, do powiatów i sejmików w formacie a5. Były spięte w formę zeszytów, a w niektórych wypadkach – wręcz książeczek. Według wielu było to bardzo niefortunne rozwiązanie. „Moim zdaniem dla wielu, szczególnie starszych ludzi, to było bardzo niewygodne” – mówi politolog dr Ryszard Kessler według PortaluSamorzadowego.pl.

Z kolei Paweł Silbert, prezydent Jaworzna, mówi, że źle zorganizowane było głosowanie. „Te „książeczki” sprawiły, że wielu ludzi się myliło i podobno było bardzo dużo głosów nieważnych – mówi. – Głosujący skreślali po jednym kandydacie na każdej stronie” – zaznacza Silbert według tego samego portalu.

„Przy listach do sejmiku, powiatu i gminy było znacznie więcej błędów niż w przypadku głosowania na prezydenta” – stwierdza z kolei jeden z pracowników komisji obwodowej w Częstochowie. „Widać było, że dużo osób nie wiedziało co z tymi książeczkami zrobić. Wielu pytało członków komisji, ale jak zagłosowali trudno powiedzieć” – dodaje.

Według Wadima Tyszkiewicza, prezydenta Nowej Soli, nowe rozwiązanie przyniosło korzyść właśnie PSL. „Ludzie nie wiedzieli co mają z tym robić, powiedziano im, że trzeba postawić jeden znaczek, to wielu postawiło go na pierwszej stronie” – twierdzi prezydent, jak podaje PortalSamorzadowy.pl.

PSL widniało w wyniku losowania na listach właśnie pod nr 1. „Jakby ta opinia nie brzmiała kontrowersyjnie to chyba jest w tym trochę racji” – tłumaczy dr Kessler. „Moim zdaniem w następnych wyborach trzeba zmian, bo to się dzieje budzi wątpliwości, pretensje i zniechęca ludzi” – przekonuje.

 bjad/portalsamorzadowy.pl