– Już kiedyś powiedziałam: zwrócimy ten Trybunał obywatelom, niech zacznie zajmować się ich sprawami – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego. W wywiadzie poruszona została także m.in. sprawa zaległego urlopu wiceprezesa Stanisława Biernata. Prezes mówiła też o tym, jak będzie wyglądała praca TK pod jej kierownictwem.

Zdaniem Przyłębskiej, sprawa z wiceprezesem Biernatem wiąże się z bardzo medialną kwestią, która dotyczy zaległego urlopu wypoczynkowego prezesa Rzeplińskiego.

– Wiceprezes Biernat jest w podobnej sytuacji, ma 114 dni urlopu, w tym 96 dni zaległego – musi go wykorzystać zgodnie z przepisami dotyczącymi wszystkich pracowników w całej Polsce. Nie widzę powodu, żeby sędziowie byli traktowani inaczej. Szczególnym traktowaniem sędziów Trybunału Konstytucyjnego jest dodanie im dodatkowego urlopu w wymiarze 12 dni – ze względu na szczególny charakter pracy. Ale są reguły kodeksu pracy, które dotyczą wszystkich, również sędziów – mówi w wywiadzie Przyłębska. Chodzi o podjętą przez nią decyzję o wysłaniu wiceprezesa TK Stanisława Biernata na zaległy urlop wypoczynkowy. Jego kadencja mija 26 czerwca 2017 roku, a posiada on prawie 100 niewykorzystanych dni urlopowych. Oznaczałoby to że Skarb Państwa musiałby wypłacić mu ekwiwalent urlopowy w wysokości ok. 120 tys. złotych.

Pytana, czy Biernat nie wróci do swoich obowiązków, odpowiada, że w tej kwestii jest bardzo małe pole manewru. Dodaje, że udzieliła mu urlopu do końca marca z prośbą, aby wskazał w jaki sposób zaległy urlop w pozostałej części będzie chciał wykorzystać. Dopytywana o prezesa Rzeplińskiego i 150 tys. zł ekwiwalentu, jaki miał otrzymać na odejście, powiedziała, że nie zna szczegółów tej sprawy i jest to sytuacja, którą zastała. – Pan prezes Rzepliński był również sam dla siebie pracodawcą. To kwestia jego etyki – mówi.

W rozmowie poruszony został także temat jej pomysłu na odbudowanie zaufania do Trybunału. Przyłębska stwierdza, że z czasem ten autorytet będzie powracał. – Już kiedyś powiedziałam, że zwrócimy ten Trybunał obywatelom, niech zacznie zajmować się ich sprawami, a jest ich sporo, wtedy wszystko się wyciszy. Uważam też, że szkodziło mu przesadne angażowanie go w spory medialne – mówi. Dodaje, że sąd jest przede wszystkim sądem i w pierwszej kolejności rozstrzyga sprawy.

– Jeśli chodzi o sposób prowadzenia spraw, regulują to konkretne przepisy, ale każdy sędzia ma swój styl. Jest też w swoim orzekaniu niezależny i nie trzeba zbyt daleko wchodzić w niezawisłość sędziowską. Jeśli się wypowiada w ramach obowiązujących przepisów, jego prawo. Trybunał reprezentuje prezes, w związku z tym w sprawach Trybunału, tych ogólnych, musi się wypowiedzieć on albo osoba, którą upoważni. Nie uważam, że mam wyłączność na wypowiedzi. Jeśli sędziowie uznają, że chcą w jakiejś sprawie zabrać głos, to mogą. To jest potem kwestia oceny tej wypowiedzi, czego ona dotyczy. Jeśli zaś chodzi o samą organizację Trybunału, to spróbuję przenieść trochę różnych elementów organizacyjnych. Kiedy przejmowałam Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, to był najbardziej obciążony wydział. Na jednego sędziego przypadało około tysiąca spraw. Po roku doprowadziłam razem z zespołem do tego, że było to ok. 200 spraw – tłumaczy.

Przyłębska stwierdza, że nie ma „żadnych zmartwień organizacyjnych i merytorycznych”. Dodała, że największym problemem TK jest nagonka medialna. – Nie tylko medialna, ukazują się też bulwersujące, obraźliwe wypowiedzi, czasem wręcz groźby w internecie. Miałam właśnie wizytę policjantów, bo z doniesienia oburzonego obywatela wszczęto postępowanie. Okazało się, że na Facebooku mnie obrażano. To jest największy dla mnie problem, chyba dla mojego męża i dla moich dzieci też. Nigdy nie byliśmy postaciami medialnymi. I chciałabym, żeby tak zostało – mówi.

emde/tvp.info