Niedawno Niemcy zaproponowały państwom Unii Europejskiej, w tym Polsce, aby przyjęły do siebie uchodźców, będących w większości muzułmanami z Afryki i Bliskiego Wschodu. Zamiast jednak przyjmować do siebie muzułmanów, powinniśmy pomóc prześladowanym przez wyznawców Allaha chrześcijanom, których rocznie zabijanych jest na świecie grubo ponad 100 tysięcy.

Niemcy mówiąc o podzieleniu się uchodźcami powołują się na europejską solidarność. Tymczasem zabrakło im już owej solidarności podczas wrześniowego szczytu NATO w Newport, gdzie Angela Merkel sprzeciwiła się powstaniu baz NATO na terenie Polski. W sprawie dzielenia się uchodźcami, Niemcy zdają się jednak nawet nie pytać o zdanie polskiego rządu, lecz lobbują swój pomysł na forum Unii Europejskiej. Dlaczego jednak Polska w ogóle ma ponosić konsekwencje złej polityki imigracyjnej państw zachodnioeuropejskich i przyjmować do siebie muzułmanów, których Polacy nie darzą specjalną sympatią. Zarówno pod względem kulturowym, jak i religijnym daleko nam przecież do muzułmanów. Polacy nie chcą u siebie ekstremizmu islamskiego, z którym ma do czynienia obecnie Europa Zachodnia. Polska jest dziś wolna od problemu islamizacji i większość Polaków chce, aby tak pozostało dalej. Nie chcą oni u siebie islamskiej piątej kolumny. Przykład przedmieść wielkich europejskich metropolii, gdzie boją się wkraczać nawet policjanci, jest dla Polaków wystarczającym powodem, aby powiedzieć Niemcom - nein, danke!

Dżihadyści wśród uchodźców

Warto przypomnieć o ostatnich doniesieniach amerykańskiego wywiadu, któremu udało się rozszyfrować korespondencję Państwa Islamskiego. W owej korespondencji islamiści wskazują, iż chcą udawać uchodźców z Syrii i przez Turcję dotrzeć do Europy Zachodniej, aby organizować w niej zamachy terrorystyczne. W Turcji znajduje sie obecnie 1,5 mln uchodźców. Islamistom nie trudno więc będzie wmieszać się w tłum i przedostać się do Europy, a zatem także do Niemiec, które mogą solidarnie podzielić się z nami potencjalnymi dżihadystami.

Apel Franciszka

Jako chrześcijanie musimy pamiętać o apelu papieża Franciszka, który wzywał do większej troski o uchodźców i nie zamykania przed nimi drzwi. W momencie gdy człowiekowi grozi śmierć, rozróżnianie na to, czy jest to chrześcijanin czy muzułmanin i od tego uzależnianie pomocy, nie jest zachowaniem godnym katolika. Położenie Polski nie jest jednak bezpośrednio związane z problemem masowego przekraczania granic przez muzułmanów z państw Bliskiego Wschodu czy Afryki. Mamy więc ten komfort, iż bez żadnego obciążenia moralnego Polska sama może decydować o tym, komu pomoże i kogo wpuści na swoje terytorium. Musi jednak pomagać, a nie tylko przypatrywać się i wyrażać swoje zaniepokojenie, żal i ubolewanie.

Pomoc należy nieść z głową

 Najpierw pomagajmy naszym braciom w wierze, czyli prześladowanym przez muzułmanów chrześcijanom, a dopiero potem dyskutujmy o pomocy dla innych, obcych nam kulturowo i światopoglądowo ludzi. Być może właśnie z powodu naszej obojętności na los chrześcijan w państwach muzułmańskich, są dziś oni obiektem prześladowań, a nie rzadko nawet, obiektem eksterminacji. Na świecie, co roku zabijanych jest za wiarę w Jezusa od 105 do 170 tysięcy chrześcijan.

Pomoc dla chrześcijan w Iraku

Niemcy przekazują obecnie irackim Kurdom walczącym z Państwem Islamskim broń i amunicję. Polska nie tylko powinna wspomagać ludzi walczących z islamistami z ISIS, ale przede wszystkim powinna wyciągnąć rękę do prześladowanych w Iraku chrześcijan.Chrześcijaństwo daje ludziom na całym świecie wspólnotę mentalną, dzięki czemu, chrześcijanie z Iraku szybko mogliby się zasymilować i wtopić w polskie społeczeństwo, wzbogacając je swoją kulturową różnorodnością. Lepiej więc, abyśmy sami zajęli się problemem uchodźców i nie zważając na niemieckie pomysły, przyjęli do siebie chrześcijan z Iraku. Przedstawiciele polskich władz powinni udać się do Kurdystanu, gdzie schroniły się tysiące chrześcijańskich rodzin i udzielić tym ludziom wiz albo azylu. Państwo polskie powinno nawet na swój koszt przewieźć ich do Polski, gdzie nie będą już musieli obawiać się o własne życie. Jeżeli bowiem my im nie pomożemy, to chrześcijańscy mężczyźni mogą wkrótce skończyć w rowie przysypanym wapnem, a chrześcijańskie kobiety i dziewczynki mogą trafić do islamskich haremów, jako seksualne niewolnice "islamskich wojowników". Nie ma czasu do stracenia.

W Europie można pomagać chrześcijanom

Gdy obecny szef polskiego MSZ, Grzegorz Schetyna pełnił jeszcze funkcję przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych, w żaden sposób nie potrafił wyegzekwować od Ambasadora Korei Północnej w Polsce, Kim P'yŏng Ila obecności na posiedzeniach tejże komisji. Północnokoreański ambasador wyraźnie nie chciał składać wyjaśnień dotyczących prześladowań chrześcijan w Korei Północnej, w której to za wiarę w Chrystusa więzione są w obozach koncentracyjnych całe rodziny. Dziś Grzegorz Schetyna może jednak udowodnić, że leży mu na sercu los ludzi prześladowanych za wiarę. Nie byłby zresztą jedynym europejskim politykiem biorącym w obronę prześladowanych przez muzułmanów chrześcijan. W lipcu tego roku, włoscy politycy pomogli bowiem Sudance, Meriam Ibrahim, którą w zaawansowanej ciąży sąd skazał na śmierć jedynie za to, że rzekomo odrzuciła islam przyjmując chrześcijaństwo. Dzięki presji międzynarodowej zwolniono ją z więzienia, a państwo włoskie wysłało po nią do Sudanu rządowy samolot. Chrześcijankę powitała w Rzymie szefowa włoskiego MSZ Federica Mogherini (nominowana obecnie na wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa) i jej zastępca Lapo Pistelli, a także sam premier Włoch Matteo Renzi. Jak widać, można pomagać. W przypadku Iraku chodzi zaś o życie tysięcy chrześcijan. Muzułmanie z ISIS dają chrześcijanom w Iraku bowiem do wyboru albo wygnanie bez środków do życia albo przejście na islam. "Niewiernych", którzy postanawiają zostać, po prostu mordują. Na naszych oczach w Iraku i Syrii dokonuje się ludobójstwa. Na Bliskim Wschodzie już niedługo może nie być w ogóle chrześcijan. Nie możemy być na to obojętni. Także i od nas zależy bowiem to, co się z nimi stanie.

Kiedyś to nam pomagano. Teraz zaś nadszedł czas, abyśmy my pomagali innym. Zwłaszcza tym, o których świat zapomniał. Nikt nie przejmuje się dziś bowiem losem chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Być może dlatego, że nie wysadzają się oni w powietrze, umierając po cichu z imieniem Jezusa na ustach. O nas świat także wiele razy zapominał. Nasza historia oraz nasze chrześcijaństwo zobowiązuje nas do pomocy bliźnim, w tym przypadku naszym braciom chrześcijanom. W końcu nawet polscy komuniści nieśli pomoc zaprzyjaźnionym ze sobą narodom. Na początku lat 50 XX wieku, Polska przyjęła bowiem do siebie z Korei Północnej 1500 wojennych sierot. Byłoby więc dla Polaków wstydem, gdyby teraz nasze państwo nie niosło pomocy prześladowanym w Iraku chrześcijanom i nie przyjęło do siebie części z nich. W ten sposób możemy bowiem ocalić wiele ludzkich istnień.

Gabriel Kayzer

Przy okazji odnówmy akcję portalu Fronda.pl o przyjęcie chrześcijan z Bliskiego Wschodu. Pierwszą akcję rozpoczęliśmy rok temuApel Portalu Fronda.pl: Przyjmijmy chrześcijan z Bliskiego Wschodu w Polsce.

Dziś odnawiamy akcję i zachęcamy Wszystkich do przesyłania na adres portalu fronda.pl:  klub@fronda.pl , swojego poparcia dla przyjęcia prześladowanych chrześcijan (podaj swoje imię, nazwisko i miejscowość)!!! Zróbmy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc naszym braciom i siostrom w ich drodze krzyżowej. Im więcej podobnych akcji, tym wieksza szansa na uratowanie tysięcy chrześcijan!