Zarzut zabójstwa półrocznego Maksymiliana, który trafił do szpitala w stanie krytycznym usłyszał 40-letni znajomy rodziny. Ten sam człowiek znęcał się również ze szczególnym okrucieństwem nad jego siostrą – 2,5-letnią Leną – informuje rzeszowska prokuratura.
40-latek miał dziewczynę szarpać, przyduszać, a wszystko to z perwersyjną przyjemnością. Mały Maksymilian miał zginąć przez przypadek.
Wszystko wydarzyło się w piątek, gdy popołudniu matka dziecka stwierdziła, że nie daje oznak życia. Ratownicy zdołali przywrócić akcję serca, jednak w szpitalu zmarł z powodu odniesionych obrażeń. Na jego ciele widać było obrażenia, które powstać musiały najpewniej w wyniku ciężkiego pobicia. Złamana czaszka, żebra, ogromne krwiaki mózgu. Lekarze nie mieli szans – dziecko zmarło w sobotę.
Jeszcze w niedzielę informowano, że o zabójstwo dziecka oskarżona jest jego matka, Karina B. Tego samego dnia jednak zarzuty wycofano, a w stan oskarżenia postawiono Grzegorza B., 40-letniego „przyjaciela rodziny”.
„To właśnie przyjaciel rodziny podejrzany jest o śmierć półrocznego chłopczyka oraz znęcanie się nad jego siostrzyczką Lenką. Mężczyzna początkowo wszystkiego się wypierał, ale potem stwierdził, że będzie współpracował i podał bulwersujące okoliczności dotyczące małoletnich dzieci małżeństwa B.”
- powiedział prokurator Łukasz Harpula, szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Dziewczynka już półtorej roku wcześniej trafiła do szpitala z dwoma złamanymi nóżkami, obiema na tej samej wysokości.
Grzegorz B. twierdzi, że półroczny Maksymilianek upadł mu, gdy zadzwonił jego telefon – rzekomo próbował go reanimować, po czym odłożył do łóżeczka. Matki nie było w domu – wyszła do sklepu poproszona przez Grzegorza B., który chciał mieć czas na znęcanie się nad dziewczynką. Gdy matka wróciła, Grzegorz B. miał wyjść nie mówiąc nic o zdarzeniu.
dam/fakt.pl,Fronda.pl