Przygotowuje pan film fabularny, którego bohaterem będzie Lech Kaczyński. W związku z tym jedzie pan do Gruzji?

 

- Tak, chcę namówić Gruzinów na współpracę. Liczę, że zainteresują się tym i wspomogą mnie. Równolegle na ekranach kin amerykańskich i gruzińskich pojawił się film „Pięć dni sierpnia” o wojnie rosyjsko-gruzińskiej. Został wyprodukowany za pieniądze gruzińskiej diaspory w USA. Może pomogą mi zrobić film o tragedii smoleńskiej.

 

Na jakim etapie są przygotowania do filmu?

 

- Jestem na etapie scenariusza. W październiku powinien być gotowy. Zdjęcia planuję na przyszły rok. Dystrybutor filmu jest zainteresowany, aby był on na skalę wydarzenia jakie ma przedstawiać. Mają w nim być również epizody gruzińskie.

 

To będzie film fabularny?

 

- Fabularna rekonstrukcja wydarzeń.

 

Czy już wiadomo kto zagrałby Lecha Kaczyńskiego?

 

- Prowadzę jeszcze w tej sprawie rozmowy. Niestety środowisko artystów, a szczególnie aktorów, dało się jakoś zmanipulować. Tłumaczę, że nie trzeba lubić granych przez siebie postaci, aby je dobrze zagrać, ale nie jest to takie proste. Czekam na odpowiedź.

 

Trudny bój przed panem.

 

- On już trwa. Podjąłem decyzję jeszcze w ubiegłym roku. Sprawy musiały się wyklarować. Zarówno raport MAK i jego kłamstwa, a także to, co wydała z siebie Komisja Millera pomogły mi też trochę zrekonstruować wydarzenia. Czuję się pewnie w tej chwili wiedząc co mówiła tamta strona. Śledztwa toczyły się przecież poza naszą wiedzą.

 

Choć kasety video z wieży smoleńskiego lotniska nie mamy.

 

- I zapewne długo nie będziemy mieć. Choć odnaleziono ją w Moskwie. Uważam, że nikogo nie oszukując, jestem w stanie zrealizować prawdziwy film.

 

Kim był czy nadal jest dla pana Lech Kaczyński?

 

- Kimś niezwykle ważnym. Wyznaję teorię Jarosława Rymkiewicza, że miało miejsce wydarzenie, które jest częścią historii. Niezależnie jak się ocenia politykę śp. prezydenta to waga tej polityki zostanie. Dlatego tak istotny jest dla mnie ten wyjazd do Gruzji. Nigdy tam nie byłem. Ten maleńki, nawet w stosunku do nas naród, wyraża podobne wartości co my. Dla nich ważny jest honor, godność, a przede wszystkim wolność. Jedna z głównych arterii Tibilisi między lotniskiem, a centrum miasta nosi nazwę Marii i Lecha Kaczyńskich. Bulwar w Batumi nazwany jest imieniem naszego prezydenta i jego żony. A u nas nie ma nawet pomnika poświęconego Lechowi Kaczyńskiemu. Można różnie myśleć o przyczynach tragedii smoleńskiej, ale trzeba pamiętać, że oni lecieli tam z pewną misją: uczczenia ofiar Katynia. To ma niesłychane znaczenie. Jest to część ważnej historii.

 

Jednak nad tragedią smoleńską – jak to pan określił w rozmowie z Joanną Lichocką - jest „sygnał ciszy”, kiedy po ważnym wydarzeniu, zapada kompletne milczenie.

 

- Cała akcja sprzed kilku miesięcy, że mam już dosyć Smoleńska jest tego znakiem. Nie jest prawdą, że ma być cisza w tak istotnej sprawie. Całą pracę nad tym filmem traktuję jak obowiązek. Dowiedziałem się, że jedyny film o naszym śp. prezydencie robią Czesi. Niesłychane.

 

Może pomogli by Węgrzy?

 

- Zobaczymy. Do Węgrów mam wielki szacunek. Na festiwalu w Gdyni byli bardzo zainteresowani „Czarnym czwartkiem”. Niedawno zdobył też nagrodę w na festiwalu w Montrealu. To była nagroda poza festiwalowa przyznana przez krytyków. Bardzo to pomogło filmowi. Będzie on też pokazywany w październiku w Los Angeles na festiwalu polskich filmów fabularnych. W listopadzie spotkam się w Chicago z Polonią i liczę na jej pomoc.

 

Ma pan w sobie pasję i trudno panu nie pomóc. Pan nią zaraża. Nie ma wyjścia - uda się panu ten film.

 

- Bardzo panu dziękuję za te słowa.

 

 Rozmawiał Jarosław Wróblewski