Chodzi o wydarzenia z kampanii prezydenckiej w 2020 roku. Głośna była wówczas sprawa wypadków z udziałem warszawskich autobusów, będąca pewnym obciążeniem dla ubiegającego się o urząd prezydenta Polski włodarza stolicy Rafała Trzaskowskiego. Prok. Ewa Wrzosek miała uzyskiwać wiedzę na temat śledztwa od prowadzącej tę sprawę prokurator.

- „To właśnie w takich okolicznościach Michał D., dyrektor w stołecznym ratuszu, wykorzystując swoją znajomość z prokurator Ewą W. wyraził wobec niej za pośrednictwem komunikatora internetowego oczekiwanie, że niezwłocznie poinformuje go ona o ustaleniach śledztwa w zakresie wyników badań krwi i moczu na obecność narkotyków u podejrzanego. Ewa muszę wiedzieć o krwi pierwszy. Znaczy po Tobie – pisał do Ewy W., jak wynika z zabezpieczonego przez prokuraturę nośnika cyfrowego należącego do Michała D.”

- informowała szczecińska prokuratura.

Prokurator Małgorzata M. miała przekazać informacje ze śledztwa niezwiązanej ze sprawą prokurator Wrzosek. Ta natomiast przesłała je przez szyfrowany komunikator do dyrektora ds. zarządzania kryzysowego w warszawskim ratuszu.

Teraz „Rzeczpospolita” ujawnia postanowienie Sądu Najwyższego ws. odmowy uchylenia immunitetu Małgorzacie M. W uchwale pojawił się wątek wykorzystania systemu Pegasus wobec prok. Wrzosek. Jak relacjonuje „Rzeczpospolita”, sąd „uznał kontrolę operacyjną, dzięki której zdobyto korespondencję pomiędzy prokuratorkami, za legalną, jak i za legalne pozyskane z niej dowody”.

Gazeta zwraca uwagę, że w ten sposób upadła narracja prok. Wrzosek, wedle której była ona inwigilowana za pomocą Pegasusa nielegalnie.

- „Sędzia Kozielewicz pisze wprost, że zgromadzone w sprawie dowody zostały uzyskane zgodnie z przepisami polskiego prawa dowodowego, na co CBA miało zgodę sądu”

- czytamy.

W ocenie sędziego jednak, wyniesienie tych informacji przez prokurator nie było przestępstwem, stąd brak zgody na uchylenie immunitetu.

- „Bezprawność takich zachowań prokuratorów jest wyłączona na zasadzie owego powszechnego, w środowisku prokuratorskim, zwyczaju”

-  stwierdził sąd.

Ponadto sąd uznał, że jeżeliby uznać ujawnienie przez prokuratora informacji ze śledztwa innemu prokuratorowi za przestępstwo, to miałoby ono znikomą szkodliwość społeczną, ponieważ kilka godzin później informacje te zostały upublicznione przez prokuraturę.