Autor cytowanej przez prof. Krasnodębskiego wypowiedzi odnosi się do sytuacji w Parlamencie Europejskim po czerwcowych wyborach.

- „Oczywiście, gdyby udało się Tuskowi raz na zawsze zlikwidować PiS, byłoby najlepiej. Ale zdaje się, że to niemożliwe, przynajmniej na razie. Musimy się liczyć, że PiS może nawet wygrać wybory do PE. Dla nas jest to jednak drugorzędne, Co to dla nas za różnica, czy PIS będzie miał 18 czy 20 mandatów?”

- miał stwierdzić ów doradca.

Przyznał jednak, że ważniejszy jest w Polsce wynik tworzącego Europejskich Konserwatystów i Reformatorów ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, niż partii wchodzących w skład Europejskiej Partii Ludowej.

- „Jeśli chodzi o Polaków w EPP i tak nie mają oni większego znaczenia, zwłaszcza po odejściu Buzka i Olbrychta. I tak robią to, co im sugerujemy, jeśli tylko nacisk w kraju nie jest zbyt duży, jak to się stało w przypadku protestów rolników”

- czytamy.

Europejskiemu establishmentowi zależy tymczasem na osłabieniu wpływów PiS w EKR.

- „Znacznie istotniejsza politycznie jest polska delegacja w  EKR, bo jeśli chcemy zmienić politykę na bardziej pro-przemysłową, osłabić nieco politykę klimatyczną, realizować politykę migracyjną przeprowadzić zmiany traktatów itd. to  EKR musi stać się naszym partnerem. Kluczowe jest, by to delegacje zachodnie (Włosi i inni) nadawały ton w EKR, bo z nimi łatwiej jest się dogadać”

- miał powiedzieć autor.

- „Pod tym względem można być optymistą. Epoka Legutki w EKR na szczęście się skończyła. Jeśli udałoby się w ciągu następnych 5 lat przeprowadzić to, co zmierzamy, to nawet powrót PiS do władzy w Polsce, będzie już bez znaczenia…”

- kończy relację zasłyszanej opinii prof. Krasnodębski.