Tomasz Wandas, Fronda.pl: Amerykański politolog Georg Friedman pisze, że Polska będzie potęga światową. W Europie mamy odegrać kluczową rolę. Czy jego twierdzenie nie jest jednak przesadą?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Jeśli chodzi o sformułowanie „światowa potęga” to oczywiście, że jest to przesada. Jestem pewien, że Friedman tak tego nie sformułował. Natomiast jeśli mówimy o regionalnej potędze Polski, to jak najbardziej tezy jego mogą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Będzie to zależało oczywiście od wielu czynników, między innymi od takich jak: rozwój Rosji czy Niemiec. W sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, Polska jak najbardziej w hierarchii będzie awansowała.

Będzie to zależało od polityki Niemiec i Rosji? To znaczy? Jaki będzie wpływ polityki prowadzonej przez Polskę i jak bardzo nasza polityka będzie mogła wpłynąć na tą, którą podejmują nasi sąsiedzi?

To zależy też od tego jak zdefiniujemy mocarstwowość regionalną. Nie możemy czekać na decyzje innych i się do nich dostosowywać. Powinniśmy zachowywać naszą podmiotowość. Niewątpliwie mamy ogromny potencjał również dla naszych mniejszych sąsiadów, którzy są krajami słabszymi, przez co sami nie są w stanie przebić się przez interesy Zachodu. Nie oznacza to oczywiście, że zawsze wszystkie państwa w każdym temacie będą jednakowo solidarne. Geometria solidarności będzie zmienna od tematu z tym trzeba zawsze się liczyć.

„Dziś Polacy mają wszelkie podstawy, by rządzić w regionie. Będziecie prawdziwym mocarstwem w Europie, ale już teraz widzimy mocarstwową politykę Polski w tej części Starego Kontynentu. Pytaniem otwartym pozostaje to, jak daleko to pójdzie i kto się przyłączy” mówi Friedman. Kto mógłby się do nas przyłączyć, poza Węgrami?

Po pierwsze, to Polacy nie mogą formułować w ten sposób zadań. Do sformułowań typu „będziemy rządzić” trzeba podchodzić delikatnie i z dystansem. Nie możemy popełniać błędów rdzenia francusko-niemieckiego Unii Europejskiej, który w pewnym momencie zaczął prowadzić politykę taką jakby wszystkimi rządziła, a reszta miała zaszczyt dostosowywania się do ich programu. Oczywiście w ten sposób Polska nie może podchodzić do relacji międzynarodowych – konieczny jest bezwzględny szacunek dla podmiotowości naszych partnerów regionalnych właśnie po to, aby zyskać ich poparcie, a nie ich zrazić. Natomiast myślę, że wspólny potencjał jest jak najbardziej do wykorzystania i powinien zadziałać skutecznie.

Na lewicowych portalach często pojawiają się informacje, że prawica niesłusznie podnieca się opiniami politologa, który i tak jest mało znaczącym się ekspertem. Czy faktycznie jest to podniecanie się i czy pomysły Friedmana również są z naszej perspektywy mało znaczące?

Myślę, że trzeba to wszystko traktować z pewną rezerwą. Tak jak „zabiegiem” medialnym miały być swojego czasu twierdzenia Fukuyamy o końcu historii, tak i ostrość sformułowań Friedmana, o mocarstwowości jest elementem „marketingowym”. Sądzę, że rozsądni analitycy polityczni biorą to pod uwagę. Natomiast znaczna część zawarta w analizie Friedmana – czyli wskazanie na potencjał wzrostu roli Polski trzeba odczytać jako ofertę ze strony elit amerykańskich (przynajmniej w znacznej części). Polska rzeczywiście ma taki potencjał, Friedman jest jednym ze znanych analityków, który znajduje się wśród ludzi, których poglądy brane są pod uwagę. Z zastrzeżeniem marketingowości niektórych jego sformułowań, tezy można brać jak najbardziej na poważnie. Nie ma tu żadnego iluzorycznego podniecania się w stylu, że ktoś nam coś obiecał – jego wskazówki są optymistyczne, podnoszą na duchu i warto byłoby je stosować.

Dziękuję za rozmowę.