Gospodarka Grecji stanowi ok. 2 proc. gospodarki całej UE, więc kłopoty tego kraju nie mają dla Polski wielkiego znaczenia. Są jednak dla nas nauką, jeśli chodzi o eksperyment ze wspólną walutą. W Unii Europejskiej kraje są oddzielne, budżety są oddzielne, poziom życia różny, gospodarki mimo wszystko są rozdzielone i handlują między sobą. W tej sytuacji brak własnej waluty prowadzi niekiedy do poważnych problemów.

Pretensje do Greków są w moim przekonaniu nie do końca uzasadnione. Oczywiście popełnili pewne błędy: słabo ściągają podatki, wynagrodzenia są niezbyt mocno powiązane z wydajnością pracy, czytałem też, że grecki parlamentarzysta zarabia więcej niż niemiecki (nie miałem możliwości tego sprawdzić). To trzeba poprawić, ale nie to decyduje o problemach Grecji. Decyduje o nich brak możliwości dostosowania walutowego do różnic wydajności pracy między krajami. Kiedy gospodarki są oddzielne, to stan walut jest kształtowany przez wewnętrzny stan gospodarki. Wspólna waluta odbiera krajowi możliwość uzyskiwania równowagi w relacji z innymi państwami. I to jest podstawowy problem.

Istnieje coś takiego, jak pieniądz endogeniczny. Powstaje on dzięki temu, że ludzie zarabiają, oszczędzają i wydają pieniądze. Pieniądz endogeniczny jest dostosowany do wytworzonej w danym kraju wartości. Jeżeli gospodarka traci źródła pieniądza endogenicznego, to pojawiają się problemy, bo potrzeba dodatkowego zasilenia. Europejski Bank Centralny zasilenie daje, ale każe zwracać. To bez sensu. Bank centralny nie jest od tego, żeby udzielając kredytów, na siłę i szkodząc gospodarce wymuszać ich zwrot. Jego zadaniem jest wprowadzanie pieniądza do gospodarki w celu podtrzymania jej funkcjonowania. Grecja została pozbawiona takiej możliwości i stąd ma problemy – mówię to w gigantycznym skrócie. Polska ciągle ma źródła pieniądza endogenicznego. Gdybyśmy je utracili, pojawiłby się problem.

Kraje tzw. północy Europy mają silniejszą pozycję ekonomiczną, bo są głównie eksporterami (poza Francją, importerem netto). Niemcy, Holandia, także Belgia – to eksporterzy. Natomiast kraje południa (Włochy, Portugalia, Hiszpania) są importerami netto. Między tymi dwiema grupami krajów UE zachodzi poważny problem nierównowagi i tego problemu nie można skompensować przez zmianę kursu walutowego. Proszę zauważyć, że turystyka krajów południa Europy staje się coraz droższa. Nie można jej potanić poprzez dewaluowanie waluty.

Polska gospodarka jest dosyć słaba wbrew temu, co się opowiada. Jest też podporządkowana gospodarce niemieckiej przez to, że wiele przedsiębiorstw jest włączonych w niemieckie ciągi produkcyjne. Niemieckie przedsiębiorstwa są mocniejsze i oczywiście zależy im, żeby kupować od nas jak najtaniej. Przez to, że nasza waluta jest sztucznie wzmacniana poprzez napływ euro w ramach unijnej pomocy, nie możemy przeprowadzić lekkiej dewaluacji, choć wtedy więcej zarabialibyśmy na eksporcie. To też jest poważny problem, bo nasza waluta nie jest niezależna. Problemy walutowe nabierają wyrazistości, kiedy grupa krajów w sztuczny zostaje połączona poprzez jedną walutę.

Not. KJ