Niestety będziemy mieli przewodniczącego Rady, kandydata Berlina, który raczej będzie grał w sposób jeszcze bardziej uległy, będzie grał przeciwko własnemu rządowi – mówił prof. Zdzisław Krasnodębski w Poranku Wnet. 

Eurodeputowany zapytany o komentarze po ogłoszeniu Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europy stwierdził, że było to wydarzenie istotne, ale nie aż tak jak się niektórym wydaje, a Europa zajmuje się już innymi tematami: - Wszyscy się zajmują Rotterdamem, kwestią turecką, za chwilę będzie szczyt w Rzymie. 

Zapytany o nadzieję na zwycięstwo kandydata Polski, stwierdził, że należało się liczyć z porażką: - Moja lekka nadzieja polegała na tym, że się odroczy tę decyzję. Natomiast nawet nie wysłuchano Jacka Sergiusz-Wolskiego. 

Smutne jest tylko to, że naszych euroentuzjastów nie martwi, ani sposób wybierania, ani to, że pogwałcono regułę, że jednak się będzie dążyć do uzyskania konsensusu oraz że zignorowano wolę kraju, z którego pochodzi ten kandydat – kontynuował, zaznaczając, że ta sprawa odbije się na Grupie Wyszehradzkiej, Unii Europejskiej oraz nawet samych Niemczech.

Zapytany o wnioski na przyszłość odpowiedział: - Musimy robić to, co robimy, twardo walczyć o swój interes, rozważać różne warianty, budować sojusze tam, gdzie się da. Polacy muszą się przyzwyczaić też do tego, że czasami jest taka sytuacja, że na pewne rzeczy nie możemy się zgodzić, a może zdarzyć się, że w tych sprawach możemy czasem ponieść porażkę. 

Niestety będziemy mieli przewodniczącego Rady, kandydata Berlina, który raczej będzie grał w sposób jeszcze bardziej uległy, będzie grał przeciwko własnemu rządowi. Nie on odgrywa tu główną rolę, ale to będzie dodatkowy kłopot – a eurodeputowany widzi nadzieję w zbliżających się wyborach. 

Całej rozmowy można wysłuchać na antenie Radia WNET

kk/Radio WNET