„Obecnie mamy następującą sytuację: w Mińsku spotykają się przywódcy czterech państw, z czego dwa są w stanie wojny. Mowa oczywiście o Ukrainie i Federacji Rosyjskiej. Te państwa są faktycznie w stanie wojny, ale udają, że nie są. Strona ukraińska raz na jakiś czas mówi, że jest obiektem agresji rosyjskiej, ale nie ogłosiła, że jest w stanie wojny z Federacją Rosyjską. Rosja z kolei i jej prezydent twierdzi, że w ogóle nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się na Ukrainie, że tam żadne rosyjskie wojska nie prowadzą działań. Co więcej, prezydent Rosji przekonuje, że nie ma wpływu na rebeliantów, którzy działają na wschodzie Ukrainy, tłumaczy, że nie ma wpływu na rebeliantów, że może tylko do nich apelować. W takim układzie niewiele można osiągnąć. Można nawet pytać, dlaczego w takiej formule się spotykać. Skoro prezydent Rosji twierdzi, że nie ma żadnych związków z tym, co dzieje się na wschodzie Ukrainy, to po co w ogóle z nim rozmawiać? Mamy sytuację paranoidalną” - tak prof. Romuald Szeremietiew w rozmowie z portalem wPolityce.pl komentuje obecną sytuację na wschodzie Europy.

W przekonaniu Szeremietiewa skutki porozumienia z Mińska doprowadzą do wojny, która obejmie również Polskę. „Nie ma żadnych powodów do radości. Co więcej, brak Polski w tych negocjacjach i rokowaniach jest kolejnym dowodem na fałszywość tych negocjacji. W rozmowach dotyczących Europy Środkowej nie bierze udział kraj o największym potencjale, jakim jest Polska. W rezultacie Polska nie ma wglądu w rozmowy i decyzje dotyczące naszego regionu. Brak naszej obecności jest bardzo złym czynnikiem” - uważa były wiceminister obrony narodowej,

Sab/wPolityce.pl