Portal Fronda.pl: Pojawił się w sieci list otwarty podpisany przez wiele postaci kultury i nauki, w którym sugeruje się, że nie ma związku między przyjmowaniem imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki a nakręcaniem zagrożenia terrorystycznego. Co sądzi pan profesor o takiej tezie?

Prof. Romuald Szeremietiew: Był przed wojną taki socjolog Bronisław Malinowski. Napisał bardzo ciekawą pracę naukową „Życie seksualne dzikich”. Badani przez niego dzicy nie wiązali faktu odbycia stosunku seksualnego z poczęciem dziecka. Uważali, że to nie ma żadnego związku.

To taki sam niedostatek logicznego myślenia?

Najwyraźniej tak. W granicach Europy zjawia się kilkusettysięczna masa ludzi, którzy są z innej cywilizacji, mają inne wzorce osobowe, ulegają wpływom ideologii, która wyprodukowała islamski terroryzm. Jeżeli ktoś uważa, że zjawienie się tej grupy nie ma żadnego związku z aktami terrorystycznymi, to jest to właśnie mniej więcej tego rodzaju myślenie, co u dzikich opisanych przez Malinowskiego.

Zwolennicy przyjmowania w Polsce imigrantów przekonują zazwyczaj, że można ich zweryfikować.

Chciałbym zobaczyć, jak ci, którzy mówią, że można zweryfikować imigrantów, przeprowadzają tego typu operację. Proszę zwrócić uwagę, że terrorysta może być jeden, a już może narobić wiele galimatiasu. Czy istnieją jakiekolwiek mechanizmy kontrolne, które sprawią, że w ciągu kilkuset tysięcy ludzi tego jednego, dwóch czy pięciu terrorystów rzeczywiście się znajdzie? Przecież w takiej masie ludzi ci, którzy przygotowują się do dokonania zamachu, ukryją się z łatwością. Jest jeszcze dodatkowa kwestia, której lewicowcy pewnie też nie dostrzegają. Terrorystami są także obywatele krajów zachodnich. Zamachów we Francji dokonali ludzie będący obywatelami Francji, a całą operację przygotowywał obywatel Belgii. W obszarze islamu uformowała się bardzo wyraźna wojownicza frakcja. Frakcja ta znajduje osoby, które będą wykonywały różnego rodzaju operacje i zamachy właśnie wśród ludzi, które są wyznania muzułmańskiego. Jeżeli mamy na terenie Europy rzesze muzułmańskie, które i tak mają już obywatelstwo i stanowią już zagrożenie, to cóż dopiero, gdy zjawia się kilkaset tysięcy – może nawet ponad milion – przybyszów z tamtego kręgu cywilizacyjnego. Nie mają oni żadnego zakorzenienia w krajach europejskich i wielu z nich można bardzo łatwo wykorzystać w działaniach terrorystycznych. Nie rozumiem stanowiska mówiącego, by nie łączyć jednego z drugim.

Co doradziłby pan profesor polskiemu rządowi wobec tych 7000 uchodźców czy imigrantów, których mamy przyjąć: Przyjmować czy nie?

Jeżeli ich przyjmujemy, to trzeba ich bardzo dokładnie sprawdzać. Konieczne jest niezwykle skrupulatne przeprowadzenie wszystkich procedur. Co do samego przyjmowania – decyzja już zapadła. Proszę pamiętać, że podjął ją polski rząd. Wiem, że sytuacja się zmieniła i u władzy jest ktoś inny, ale zobowiązania Polski na arenie międzynarodowej pozostały takie same. Nic na to nie poradzimy, więc jedyne, co możemy zrobić, to dokładne sprawdzanie ludzi, którzy do nas przyjadą. Moim zdaniem pozostaje jednak cały czas pytanie: Jeżeli chcemy pomagać ludziom przybywającym do Europy, to czy mamy prawo narzucać im, gdzie mają mieszkać? Przecież jednym z praw tych ludzi jest prawo do swobodnego osiedlenia się. Nie możemy narzucić im tego, gdzie mają zamieszkać. Jak to zresztą zrobić? Zamykając ich gdzieś, przywiązując do jakichś słupków?

Większość ekspertów zgadza się, że nie ma obecnie większego zagrożenia terrorystycznego dla Polski. Może się to jednak zmienić podczas Światowych Dni Młodzieży organizowanych w przyszłym roku. Zagrożenie rzeczywiście wówczas wzrośnie?

W naturze współczesnego terroryzmu leży, że zamachowcy wybierają takie miejsca uderzeń, które pozwolą im na osiągnięcie dużego światowego rozgłosu. Stąd takie miejsca ataków jak Nowy Jork, Londyn czy Paryż. Warszawa nie jest – przepraszam za wyrażenie – atrakcyjna terrorystycznie. W związku z tym zagrożenie dla Polski wydaje się być dość niewielkie. Jednak ktoś z terrorystów może dojść do wniosku, że jeżeli w Polsce odbędzie się ogromna impreza, o wymiarze międzynarodowym, to warto byłoby przeprowadzić operację uderzeniową.

Gdy patrzy pan na stan polskich służb, to jest pan przekonany, że będą w stanie zrobić naprawdę wiele, by zapobiec ewentualności zamachu?

Zapobieżenie zamachowi to, powiedziałbym, najwyższa półka, jeśli chodzi o działania służb. Nie wiem, jaka jest kondycja polskich służb. Pojawiają się co jakiś czas meldunki, według których panują nad sytuacją. Niekiedy słyszymy też, że zapobieżono jakimś działaniom terrorystycznym. Trzeba na to patrzeć z przymrużeniem oka, choć chciałbym, by w istocie tak było. Zawsze jest jednak wielkie ryzyko. Sądzę, że przy kontrolach, którymi dysponują współczesne państwa, terroryście jest stosunkowo łatwo się przemknąć, przygotować i przeprowadzić zamach. Jest to przedsięwzięcie, które nie wymaga ani wielkiego nakładu sił i środków, ani wielkiej logistyki. W Paryżu do tak dużego zamachu doprowadziło  kilka osób. A nie byli to przecież jacyś wybitni komandosi, którzy wykonali skomplikowaną misję. Wystarczy wejść w tłum, który się bawi, i otworzyć ogień z broni maszynowej.