2 maja br. odebrałem decyzję szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych potwierdzającą mój status działacza antykomunistycznego w latach PRL. Zdarzenie to poprzedziło kilkumiesięczne badanie przez IPN dokumentów otrzymanych w spadku po nieboszczce Służbie Bezpieczeństwa odnoszących się do mojej działalności w latach PRL. Wraz z decyzją ministra Jana Kasprzyka otrzymałem odznakę honorową „Działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej z powodów politycznych”.

O tym zdarzeniu poinformowałem na moim profilu Facebook. Informacja została przyjęta ciepło, były gratulacje, pozdrowienia. I był jeden wpis dziwaczny – ktoś zganił mnie bo: „walczył Pan z ustrojem przyjaznym zwykłemu człowiekowi”.

3 maja 1946 roku studenci Akademii Górniczo Hutniczej za zgodą rektora wyruszyli spod gmachu uczelni na uroczyste nabożeństwo do Kościoła Mariackiego aby uczcić narodowe święto.

Agenci Urzędu Bezpieczeństwa grożąc bronią wzywali manifestantów do przerwania „nielegalnej manifestacji”. Pod pretekstem wyjaśnienia sytuacji zatrzymali dwu studentów kierujących pochodem i zamknęli ich w areszcie. Demonstranci po bezowocnym oczekiwaniu na kolegów podjęli dalszy marsz. Do studentów dołączyli spontanicznie mieszkańcy Krakowa. Pochód dotarł do Kościoła Mariackiego, gdzie odbyła się Msza Święta. Po jej zakończeniu zgromadzeni postanowili wrócić pod gmach AGH. Wtedy w trakcie przemarszu ze strony ubeków padło kilka strzałów. Demonstranci zaczęli wznosić okrzyki „Precz z Bierutem”, „Precz z okupacją sowiecką” ,„Chcemy Wilna, chcemy Lwowa”. Zjawiły się ciężarówki wypełnione ubekami i konny oddział Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego wspierany przez samochód pancerny. Otworzono ogień do demonstrantów, padli zabici i ranni.

Następnego dnia studenci wszystkich krakowskich uczelni ogłosili strajk. Przyłączyło się do niego kilkadziesiąt krakowskich szkół średnich, a następnie szkoły z Chrzanowa, Jaworzna i Wieliczki. Ze studentami z Krakowa solidarność wykazali studenci uczelni z Poznania, Wrocławia, Trójmiasta, Torunia i Warszawy. W dwunastu miejscowościach, m.in. w Katowicach, Gliwicach, Bytomiu, Łodzi i Włocławku, przeciwko manifestantom komuniści znowu użyli broni palnej. Według różnych źródeł tego dnia zginęło 35 osób, kilkaset zostało rannych, setki ludzi pobito.

W aresztach UB zamknęło kilka tysięcy osób. Ruszyła akcja represyjna: studenci byli usuwani ze studiów, uczniowie wyrzucani ze szkół. We wszystkich objętych protestami miastach odbyły się procesy „prowodyrów” demonstracji, skazano na wieloletnie wyroki więzienia 27 osób.

W rok po krakowskich manifestacjach Rada Państwa „Polski Ludowej” zniosła Święto Konstytucji 3 Maja. Polacy mieli odtąd czcić 22 lipca, rocznicę ogłoszenia ustalonego przez Stalina w 1944 roku w Moskwie tzw. Manifestu „Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego”, o którym mówiono, że on ani polski, ani komitet, ani wyzwoleńczy, ani narodowy. To był po prostu organ sowieckiego namiestnictwa nad Polską.

PKWN u Stalina Podpisanie paktu o przyjaźni, pomocy wzajemnej oraz współpracy, od prawej: Józef Stalin, Bolesław Bierut, Wanda Wasilewska. Moskwa, 21 kwietnia 1945 r.

Zniknęło też Święto Niepodległości Polski 11 listopada, a w zamian Polacy mieli świętować 7 listopada, rocznicę bolszewickiej „rewolucji październikowej”. Zlikwidowano także święto żołnierza polskiego 15 sierpnia, ustanowione w rocznicę zwycięskiej bitwy warszawskiej w 1920 roku, nazywanej „osiemnastą najważniejszą bitwę decydującą o losach świata”. Jako święto Wojska Polskiego komuniści przyjęli 12 października, datę bitwy pod Lenino, nie mającej żadnego militarnego znaczenia, a będącą krwawą jatką rzuconej do walki z racji propagandowych i bez przygotowania, 1 dywizji „kościuszkowskiej”, utworzonej przez komunistów, a dowodzonej przez dezertera z WP Zygmunta Berlinga awansowanego przez Stalina na generała.

Działacze „Związku Patriotów Polskich”: Wanda Wasilewska, która namawiała Stalina na włączenie Polski do ZSRR, Alfred Lampe – „na ch. nam jakieś wojsko polskie skoro mamy Armię Radziecką” i generał Stalina Zygmunt Berling, dowódca 1 dywizji. Zdjęcie z archiwum KC PZPR

Obchody 3 maja 1946 roku to jeden z licznym przykładów jakim był ten "przyjazny ustrój" PRL. Zastanawia jednak, jak dziś, po tym wszystkim co wiemy na temat zbrodniczego komunizmu, imperializmu Sowietów, opresyjności PRL, komus może przyjść do głowy, że w latach 1945-1989 między Odrą a Bugiem Polacy doświadczali jakiegoś przyjaznego im systemu rządów.

W czasach PRL opowiadano dowcip o Kazachu, który jako delegat partyjny uczestniczył w zjeździe komunistycznej partii ZSRR w Moskwie. Po powrocie do swego aułu opowiadał wszystkim, że dowiedział się, iż w socjalizmie najważniejszy jest człowiek. I dodawał, że on tego człowieka widział i nawet wie jak się on nazywa – to Leonid Breżniew. Nie wykluczone, że kimś w rodzaju tego Kazacha jest internauta twierdzący, że w PRL był ustrój przyjazny człowiekowi. Szkoda, że nie podał, jak się ten „człowiek” nazywał – Bierut, Gomułka, Gierek, Jaruzelski?

Prof. Romuald Szeremietiew

dam/salon24.pl