Ukraina jest oczywiście jednym z filarów bezpieczeństwa Polski. Dopóki istnieje niepodległe panstwo ukraińskie, inwazja rosyjska na Polskę jest niemożliwa a nacisk polityczny Moskwy na Warszawę ograniczony.

W obecnych realiach potencjałów militarnych nie można jednak twierdzić, że to nie NATO i Amerykanie, a jedynie Ukraina broni bezpieczeństwa i przyszłości Polski. Wszyscy wiemy, że świat jest bardziej skomplikowany. Co innego, gdybyśmy chcieli mówić o strategicznym rozstrzygnięciu problemu bezpieczeństwa Rzeczypospolitej, niezależnie od odległych czynników zewnętrznych.

Zakładając sytuację, w której istnieje silne i dobrze funkcjonujące panstwo polskie oraz silne i dobrze funkcjonujące państwo ukraińskie i te oba państwa są w sojuszu obronnym i udzielają sobie na wzajem gwarancji bezpieczeństwa, wtedy tak – wtedy moglibyśmy polegać na sobie i nie koniecznie drżeć o każdy wynik wyborów w Waszyngtonie.

Oczywiście, nie mówimy o sytuacji obecnej, tylko o „dopłynięciu do portu” pt. bezpieczeństwo RP. Trwałe bezpieczeństwo, moim zdaniem, może być odbudowane tylko w oparciu o sojusz krajów żywotnie zainteresowanych regionem, które nie z miłości, ale dla własnego być, albo nie być, będą udzielały sobie gwarancji bezpieczeństwa. Ale na razie takiej sytuacji nie mamy – to raczej perspektywa docelowa.

Filarem tego sojuszu może być jedynie związek polsko-ukraiński, ale nie w obecnej kondycji politycznej i gospodarczej obu państw. Kiedy natomiast osiągniemy, i czy osiągniemy ten poziom, który pozwoli nam ufać we własne siły rozwinięte zgodnie z potencjałem, którym teoretycznie dysponujemy – nie wiadomo. Na razie musimy swoje bezpieczeństwo opierać na sojuszu z USA, bo nie ma innej realnej siły odstraszania Moskwy.

emde/Jagiellonia.org