W związku z najnowszą decyzją Komisji Europejskiej prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski przypomina swój tekst sprzed kilku miesięcy, jak na dłoni pokazujący istotę problemu.

29 lipca Komisja Europejska (KE) wszczęła procedurę prawną przeciw Polsce w związku z reformą sądownictwa w naszym kraju. Jako powód wskazała zróżnicowanie wieku emerytalnego sędziów – kobiet i mężczyzn (60 i 65 lat) oraz wyraziła zaniepokojenie z powodu nadania ministrowi sprawiedliwości uprawnienia do rozstrzygania wedle własnego uznania o przedłużeniu lub nie mandatu sędziego Sądu Najwyższego osobie, która osiągnęła wiek emerytalny, jak też przyznania mu prawa do usuwania i mianowania prezesów sądów powszechnych. Swoje uprawnienie do ingerencji w tej ostatniej sprawie KE wywodzi z art.19 ust.1 Traktatu o UE (TUE) w związku z art.47 Karty praw podstawowych UE (KPP). Jako źródło rzekomych uprawnień KE do ingerencji w proces reform sądownictwa w Polsce wskazano także art.7 w zakresie zgodności z art.2 TUE. Mamy więc trzy obszary sporu: 1) spór na tle genderowym o odmienny dla kobiet i mężczyzn wiek emerytalny; 2) spór o system sądownictwa w Polsce na bazie art.19.1 TUE; 3) spór o rzekome zagrożenie państwa prawa na bazie art.47 KPP oraz art.7 i 2 TUE.


Spór na tle genderowym


Zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn istniało w Polsce w odniesieniu do wszystkich zatrudnionych, a nie tylko sędziów do 2012 r., kiedy to koalicja PO-PSL przegłosowała ustawę o stopniowym podwyższaniu tego wieku dla obu płci do 67 lat. KE nigdy - ani w czasie negocjacji o przystąpienie Polski do UE (1998-2002), ani w latach obowiązywania tej regulacji w Polsce jako państwie członkowskim Unii (2004-2012), nie podnosiła zastrzeżeń w tej kwestii. Rząd PiS, cofając reformę emerytalną z 2012 r., przywrócił jedynie stan poprzedni. Odmienny czas przejścia na emeryturę kobiet i mężczyzn istnieje także w Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Czechach, Danii, Rumunii, Słowacji, Wielkiej Brytanii i Włoszech, a zatem w 10 z 28 państw UE, KE atakuje zaś tylko Polskę. Protestujący przeciw reformie sądownictwa zapewne są bardzo zdziwieni, że zróżnicowanie wieku emerytalnego pań i panów sędziów jest, zdaniem KE, główną, a w zasadzie jedyną sprecyzowaną wadą prawną ustaw wniesionych przez PiS.
Uzurpacja Komisji Europejskiej - czyli co jest w traktatach (art.19.1 TUE i 47 KPP)?


Artykuł 19 ust.1. TUE brzmi: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej obejmuje Trybunał Sprawiedliwości, Sąd i sądy wyspecjalizowane. Zapewnia on poszanowanie prawa w wykładni i stosowaniu Traktatów. Państwa Członkowskie ustanawiają środki niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony prawnej w dziedzinach objętych prawem Unii.


Powoływanie się KE na ten zapis jest oczywiście bezpodstawne, bowiem przytoczony artykuł dotyczy Trybunału Sprawiedliwości UE i dorobku prawnego UE (acquis communautaire). Nie ma tu ni słowa na temat systemu sądownictwa w państwach członkowskich, ani na temat ich systemu prawnego, a tym bardziej na temat kompetencji KE do zajmowania się nimi. KE naruszyła zatem w sposób rażący art.5 ust.1 i 2 TUE, w których czytamy: 1. Granice kompetencji Unii wyznacza zasada przyznania. Wykonywanie tych kompetencji podlega zasadom pomocniczości i proporcjonalności. 2. Zgodnie z zasadą przyznania Unia działa wyłącznie w granicach kompetencji przyznanych jej przez Państwa Członkowskie w Traktatach do osiągnięcia określonych w nich celów. Wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w Traktatach należą do Państw Członkowskich.


Poza bezpodstawnym powołaniem się na art.19.1 KE, nie podjęła żadnej innej próby wykazania jakichkolwiek, umocowanych traktatowo, kompetencji instytucji UE w zakresie ustroju sądów w państwach członkowskich, a zatem i w Polsce. Materia ta jest bowiem wyłączną kompetencją państw narodowych i UE nie ma prawa się nią zajmować. Powoływanie się na art.19.1 TUE dla usprawiedliwienia ingerencji w system sądowy jednego z państw członkowskich jest więc podręcznikowym przykładem uzurpacji – bezprawnego i samozwańczego zawłaszczania przez KE uprawnień państw członkowskich, których one jej nie przekazały.
W związku z oczywistą bezzasadnością działań KE w oparciu o art.19.1. TUE przedmiotem dalszych rozważań pozostają w sporze z KE art.47 KPP i art.7 w związku z art.2 TEU, czyli „zagrożenie demokratycznego państwa prawnego”.


W art.47 KPP, na który powołuje się KE, czytamy: Każdy, kogo prawa i wolności zagwarantowane przez prawo Unii zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka prawnego przed sądem, zgodnie z warunkami przewidzianymi w niniejszym artykule. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony uprzednio na mocy ustawy.


Mamy tu do czynienia z dwiema kwestiami – pogwałceniem zasady pomocniczości i rzekomą obroną państwa prawa.
Pogwałcenie przez KE zasady pomocniczości (art.5.3 TUE)


W art.5 TUE ust.3 czytamy: Zgodnie z zasadą pomocniczości, w dziedzinach, które nie należą do jej wyłącznej kompetencji, Unia podejmuje działania tylko wówczas i tylko w takim zakresie, w jakim cele zamierzonego działania nie mogą zostać osiągnięte w sposób wystarczający przez Państwa Członkowskie, zarówno na poziomie centralnym, jak i regionalnym oraz lokalnym, i jeśli ze względu na rozmiary lub skutki proponowanego działania możliwe jest lepsze ich osiągnięcie na poziomie Unii. Formalna ingerencja KE (list Timmermansa do MSZ RP) nastąpiła już 13 lipca, a zatem zanim proces legislacyjny w Polsce dobiegł końca, a raczej wręcz u jego zarania, gdy kwestia reformy sądownictwa była dopiero przyjęta przez sejm i podlegała dalszemu procedowaniu w ramach procesu legislacyjnego państwa polskiego tzn. rozpatrywana miała być przez senat, prezydenta i ewentualnie Trybunał Konstytucyjny. Presja KE była więc ingerencją skrajnie przedwczesną, a zatem w świetle zasady pomocniczości absolutnie niedopuszczalną. KE powtórnie pogwałciła więc art.5 TUE. Decyzja KE z 29 lipca jest jedynie zwieńczeniem dotychczasowych ingerencji, a nie ich początkiem.


Komisja Europejska w roli obrońcy patologii i dziedzictwa totalitaryzmu - spór o rzekome zagrożenie państwa prawa w Polsce
KE arbitralnie uznała, że wymogi art.2 TEU i 47 KPP (demokratyczne państwo prawa) wypełniane są przez system oparty na kontynuacji instytucjonalnej i personalnej struktur wywodzących się wprost z totalitarnego ustroju komunistycznego PRL, nigdy nie podległych żadnej reformie i odtwarzanych na bazie kooptacji, a ingerencja większości sejmowej, wyłonionej na bazie uczciwych i demokratycznych wyborów (których sposób przeprowadzenia przez nikogo nie jest kwestionowany), jest krokiem antydemokratycznym. Nie zainteresował jej zaś problem skrajnej niewydolności polskiego aparatu wymiaru sprawiedliwości, choć Polska jest stroną w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, najczęściej skazywaną za nadmierną przewlekłość procesów sądowych – a zatem za praktykę potępianą w przytoczonym przez KE art.47 KPP. System sądownictwa w Polsce cechuje nepotyzm i korupcja, a doświadczenie 28 lat jego funkcjonowania EMPIRYCZNIE potwierdza niezdolność tego aparatu do samooczyszczenia. Odmówienie większości sejmowej prawa do zreformowania struktur wywodzących się z komunistycznego totalitaryzmu ustawia KE w roli obrońcy wszystkich wyżej wymienionych patologii. Kto ma dokonać uzdrowienia tego systemu w demokratycznym państwie prawa jeśli nie sejm? Czy demokratyczne państwo prawa polega na zakonserwowaniu istniejących patologii? Dlaczego KE nie interweniowała wcześniej na rzecz zmiany chorego systemu (co do jego choroby istnieje powszechna zgoda w Polsce - nawet opozycja nie ośmiela się twierdzić, że działa on świetnie), a interweniuje przy próbie jego zreformowania?


W 1990 r. Niemcy zwolniły ponad 600 tys. funkcjonariuszy NRD w tym sędziów, prokuratorów, a nawet licznych profesorów uniwersyteckich. KE wówczas (i słusznie) nie protestowała. Skąd te podwójne standardy? Polska nie miała innego niż PRL-owski aparatu państwowego, dlatego jego czyszczenie trwa tak długo, ale jest krokiem w kierunku demokracji, a nie przeciw niej.
Zagrożenie dla demokracji i państwa prawa w Polsce płynęło przez ostatnie 28 lat ze strony spetryfikowanej postkomunistycznej struktury wymiaru sprawiedliwości, nie podlegającej jakiejkolwiek demokratycznej kontroli i jakiejkolwiek odpowiedzialności poza korporacyjną, a wywodzącej się wprost z totalitarnego aparatu represji i odtwarzanej przez kooptację. UE pozostawała wobec tego zjawiska obojętna. Przebudziła się, gdy posiadająca mandat wyborczy większość sejmowa usiłuje z tą patologią skończyć. Większość ta jest przy tym jedyną siłą polityczną w Polsce, która przedstawiła jakikolwiek program rozwiązania tego problemu. Wybór jest zatem między posttotalitarną patologią, a reformami autorstwa demokratycznej większości parlamentarnej. W tej sytuacji stanowisko KE, występującej w obronie tej pierwszej w opozycji do tej drugiej z powołaniem się na art.7 w związku z art.2 i art.19.1 TUE oraz na art.47 KPP, nabiera cech groteskowych.

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski

źródło: facebook