Fronda.pl: Wczoraj odbył się szczyt szefów parlamentów państw Europy Środkowej i Wschodniej. Takie spotkania świadczą o chęci współpracy w regionie i tym, że ta współpraca nie jest tylko na poziomie deklaracji?

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, doradca Prezydenta RP: Jak najbardziej. To oczywiście wszystko jest nadal w fazie tworzenia, ale sama koncepcja Trójmorza jest bardzo interesująca z – trzeba to mocno podkreślić – Polską w centrum. To koncepcja interesująca dla państw regionu od Skandynawii włącznie, po basen Morza Czarnego i Adriatyku. Trzeba to jednak rozumieć w poprawny sposób.

W poprawny, czyli jaki?

Trzeba rozumieć różnorodność płaszczyzn współpracy pomiędzy poszczególnymi krajami, które w całej tej grupie nie pokrywają się nawzajem we wszystkich aspektach. Jednym słowem, współpraca w dziedzinie infrastruktury komunikacyjnej nie musi być w tym samym gronie państw, co współpraca w dziedzinie rozwoju infrastruktury energetycznej. Ta z kolei nie musi być tym samym co współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO i jej państwach sąsiedzkich – a więc na Ukrainie. Ta współpraca nie musi być przecież tym samym w zakresie oddziaływania na ewolucję UE, bo to ostatnie dotyczy jej członków. Dodajmy jeszcze na przykład wymiar informacyjny. Istnieje pomysł telewizji Grupy Wyszehradzkiej, jako stacji, która promowałaby wyszehradzki pogląd na otaczającą rzeczywistość, przeciwstawny wobec rosyjskiego punktu widzenia. Płaszczyzny wzajemnej współpracy można by mnożyć i one razem wzięte obejmują cały ten obszar, a oddzielnie mogą obejmować w różnej geometrii wybrane państwa, które są bardziej zainteresowane, jak np. bukaresztańska dziewiątka i państwa skandynawskie, wschodnią flanką NATO. A zatem płaszczyzny współpracy są rozmaite i skala zainteresowania poszczególnych państw zależy od tego, o której z tych płaszczyzn mówimy.

Jedną z płaszczyzn rozmów, o których Pan wspomniał, była współpraca w zakresie infrastruktury. Czy Via Carpatia i Via Baltica dowodzą, że na tej płaszczyźnie sprawy idą w dobrym kierunku?

Oczywiście. Rozwój komunikacji w naszym regionie, szczególnie zaniedbany na osi Północ – Południe, niewątpliwie przyczyniłby się do konsolidacji politycznej, ekonomicznej i międzyludzkiej, co wiążę się z ożywieniem wymiany turystycznej. Proszę zauważyć, że pomysł przekopania Mierzei Wiślanej i otwarcia turystycznego przez wejście z Bałtyku regionu jezior mazurskich, bogatego przecież w zabytki, też jest elementem całej tej układanki. Samo połączenie z Helsinek i Tallina, aż po Bukareszt, pokazuje nam co można zrobić wspólnymi siłami. Tak więc z rozmaitych względów, w różnej skali dla różnych państw jest to atrakcyjne.

Czy w jakiejś dziedzinie jeszcze współpraca ma szanse przynieść dobre owoce?

Owszem. Podobnie jest jeśli chodzi o współpracę przemysłów przemysłów zbrojeniowych z przemysłami państw skandynawskich. Mamy dobre doświadczenie z Patrią, kołowym transporterem opancerzonym, znanym po przeróbkach jako Rosomak. Mamy pamięć współpracy ze Szwecją jeszcze z okresu międzywojennego, ze słynnymi armatami Boforsa. Szwedzi nadal są partnerem, na dobrym poziomie technologicznego rozwoju, dla tego typu przedsięwzięć. Jak wspominałem, zależy jaki temat weźmiemy pod rozwagę, to taką geometrię współpracy otrzymamy.

Czy zacieśnianie współpracy w regionie dałoby nam w Unii Europejskiej silniejszą pozycję?

Istnieją dwa wymiary tego zagadnienia. Po pierwsze, jest arytmetyka głosów. Tak więc, gdyby udało się zbudować koalicję przy poszczególnych głosowaniach, to ma to znaczenie. Taka koalicja oczywiście byłaby zmienna, w zależności od tego jakie państwo czym będzie zainteresowane. Mamy dość twardą koalicję w zakresie odrzucenia kwot przymusowych imigrantów. Kraje wyszehradzkie i Rumunia, jak sądzę, nie podzielą się i będą solidarnie zajmowały w tej kwestii stanowisko.

Obok tej arytmetyki głosów mamy jeszcze zjawisko, które nazywa się zasobem sieciowym. Mowa o takim umiejscowieniu, niepodlegającym asocjacji brukselskiej, tj. nieprzenoszącym lojalności z państwa pochodzenia na instytucje unijne, urzędników, którzy są na odpowiednich pozycjach, z odpowiednią wiarygodnością, o odpowiednich kwalifikacjach. Tacy urzędnicy tym samym są w stanie forsować poglądy i rozwiązania będące w interesie państwa, które reprezentują. Takimi zasobami sieciowymi dysponują Skandynawowie, którzy także cieszą się prestiżem Zachodu. A zatem ogląd sytuacji, np. natury i skali zagrożenia ze strony Rosji jest znacznie łatwiej przyjmowany i uważniej słuchany, niż pogląd Polski czy państw bałtyckich, które są skutecznie przedstawiane przez propagandę rosyjską jako kraje motywowane rusofobią, kompleksami, itd. W tym wymiarze również włączanie do całej współpracy także państw skandynawskich ma istotne znaczenie.

Perspektywy przed współpracą w regionie są Pana zdaniem obiecujące?

Myślę, że tak. Oczywiście trudno prognozować, że uda się 100 procent projektów, ale myślę, że ich istotna część może się udać. Generalnie, jestem optymistą w tej sprawie. Jesteśmy w sytuacji dość dużego napięcia wewnątrz Unii Europejskiej, która w obecnym kształcie nie będzie funkcjonować. W tej sytuacji każde z państw członkowskich ma własne interesy i wolę oddziaływania na ewolucję całej struktury. To oddziaływanie będzie tym skuteczniejsze, im większą koalicję na rzecz danego pomysłu uda się zebrać. Stąd, nie tylko Polska, ale i pozostałe państwa są zainteresowane zgrupowaniem własnych głosów, uzgodnieniem poglądów. Wiadomo, że w kontaktach z rdzeniem unijnym będą musiały być albo zmarginalizowane, albo przyjąć poglądy wykształcone w tym rdzeniu. Gdyby te państwa chciały forsować własne poglądy, to muszą utworzyć osobny ośrodek, który bez Polski jest niemożliwy do stworzenia. Przypomnijmy, że Polska jest największym krajem regionu. W 2004 roku UE poszerzyła się o 38 mln Polaków i 36 mln obywateli pozostałych państw, które weszły razem z nami do Unii. To nam pokazuje pozycję naszego kraju w regionie. Choć to oczywiście nie jedyny wskaźnik, to jednak coś nam mówi o sytuacji, w jakiej jesteśmy.

Dziękuję za rozmowę.