Fronda.pl: Czy spotkanie Donald Trump – Xi Jinping może mieć przełomowe znaczenie we wzajemnych relacjach amerykańsko-chińskich?

Prof. Piotr Wawrzyk: Nie sądzę. To raczej spotkanie zapoznawcze dla obu tych polityków i będzie miało charakter rozpoznania wzajemnych intencji. Przede wszystkim dla Chińczyków będzie to ważne, ponieważ jak pamiętamy Trump jako kandydat w wyborach prezydenckich zapowiadał bardzo radykalną zmianę relacji handlowych z Chinami. Z punktu widzenia przywódcy chińskiego jest istotne, czy to wszystko zostanie teraz powtórzone już nie przez kandydata, a prezydenta Donalda Trumpa. Od tego będzie zależała reakcja przywódcy Chin. To spotkanie jak sądzę ukształtuje relacje dwustronne w najbliższych miesiącach. Jeżeli Trump potwierdzi swoją chęć podjęcia zdecydowanych działań wobec protekcjonizmu uprawianego przez Chiny, to Pekin będzie musiał jakoś na to zareagować. Chińczycy i Amerykanie albo pójdą na ustępstwa, albo okopią się na swoich stanowiskach i wtedy dojdzie do wojny handlowej. Pierwsze symptomy, w którym kierunku pójdą wzajemne relacje, będzie można zauważyć po spotkaniu.

Jakie główne kwestie dzisiaj dzielą Chiny i Stany Zjednoczone? To właśnie gospodarka?

Jeśli chodzi o to co dzieli Stany Zjednoczone i Chiny to przede wszystkim jest to gospodarka. Chińczycy uprawiają politykę protekcjonizmu i przyciągają firmy amerykańskie do siebie, przez co owe firmy likwidują miejsca pracy w Ameryce, co siłą rzeczy w Stanach nie jest przyjmowane z entuzjazmem. Trump zapowiedział, że nie będzie tego tolerował, tak jak w relacjach z Meksykiem.

Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że Chińczycy mają spośród wszystkich państw na świecie największe rezerwy walutowe w dolarze. Są więc w stanie zachwiać amerykańską walutą, gdyby rzucili to na rynek. Dlatego Amerykanie nie mogą zdecydowanie pójść na wojnę z Chinami w obawie przed deprecjacją własnej waluty. Jest jeszcze problem wykorzystania Chin w polityce amerykańskiej w Azji.

Ma Pan na myśli problem Korei Północnej?

Tak, tu mowa o Korei Północnej i powstrzymaniu szaleństw, które uprawia przywódca tego państwa. Chiny to jedyny kraj, który ma wpływ na Koreę, a bez pomocy tego państwa Korea by zbankrutowała. Myślę, że to spotkanie Amerykanie będą chcieli wykorzystać również w tym kontekście, ale to drugorzędna kwestia dla administracji Trumpa. Dla niego najważniejsza jest gospodarka, tak by odwrócić negatywny trend we wzajemnych relacjach.

Czy te problemy i spory mogą wywołać jakiś konflikt militarny pomiędzy tymi mocarstwami?

Na pewno nie będzie konfliktu militarnego między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Żadnej ze stron się to po prostu nie opłaca. Obydwie strony stawiają na gospodarkę, a wojna zarówno Chinom jak i Stanom Zjednoczonym gospodarczo się nie opłaca. Natomiast możemy spodziewać się bardziej zdecydowanych działań ze trony administracji amerykańskiej w obronie swoich sojuszników. To pokazała ostatnia doba, czyli atak amerykański na Syrię. Skończyły się czasy, gdy Amerykanie mówili, że coś zrobią. Teraz nie mówią, tylko robią. To był przekaz m.in. dla Chin, tym bardziej, gdy miało to miejsce w czasie, gdy Xi Jinping jest w Ameryce.

Czy od tego jak dalej będą toczyły się relacje amerykańsko-chińskie zależy w jakimś stopniu zaangażowanie USA w Europie?

Nie łączyłbym tych zagadnień razem. To dwie odrębne kwestie. Amerykanów stać, by prowadzić aktywną politykę zarówno w Azji jak i w Europie.

Dziękujemy za rozmowę.