Znana pisarka, Maria Nurowska wywołała ostatnio niemałe zamieszanie w mediach społecznościowych. Pochwaliła się bowiem (wielu internautów ma nadzieję, że to "fejk" lub przynajmniej żart), że przeciwko politykom Prawa i Sprawiedliwości (a przynajmniej jednemu z nich) używa... czarnej magii. 

Nurowska napisała na Facebooku, że zrobiła laleczkę voo-doo symbolizującą przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, posła Stanisława Piotrowicza. Pisarka laleczkę nie tylko zrobiła, ale jak twierdzi, nie waha się jej używać i wbija w kukiełkę Piotrowicza szpilki. "Jego dni są policzone..."- podkreśliła Maria Nurowska. 

Z pomocą pospieszyła jej reżyserka Agnieszka Holland, również słynąca z faktu, że nie kocha obecnego rządu, mało tego, nie za bardzo kocha również Polskę i Polaków. Swego czasu dość szczegółowo opisała swoje doznania podczas wizyt w Polsce: konkretnie "zapachowe" doznania. Holland ostrzegła Nurowską, że w młodości również posługiwała się laleczką voo-doo, zrobiła to dwukrotnie i "za każdym razem ze skutkiem śmiertelnym", po czym stwierdziła, że "już nigdy więcej". Co na to pisarka? 

"Ja jestem za laleczką voo-doo, nie musi od razu zabijać - wystarczy mały wylew i paraliż" – odpowiedziała Maria Nurowska. 

Do wpisu artystek odniosła się również posłanka PiS, prof. Krystyna Pawłowicz. 

"I to są te lewackie "elity"... Dobrze, niech maski spadają"- podsumowała polityk. 

 

 

Ciekawe w tym wszystkim są dwie sprawy: czy pani Maria Nurowska w ostatnim czasie obserwuje z wytężoną uwagą posła Piotrowicza w telewizji, czy aby nie wygląda, jakby czuł się ciut gorzej, i co będzie, jeżeli tak się jakoś złoży, że politykowi PiS rzeczywiście coś się stanie... Cóż, lepsza jest już walka z obecnym rządem za pomocą protestów. Czarna magia, uroki i klątwy mogą jedynie obrócić się przeciwko temu, kto je rzuca. A wtedy śmiesznie już nie będzie...

yenn/Twitter, Facebook, Fronda.pl