Marta Brzezińska-Waleszczyk: Trwa gorąca dyskusja wokół rytualnego uboju zwierząt. Pani Profesor jest za wprowadzeniem zakazu takiego procederu?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Na początku muszę powiedzieć, że jako mała dziewczynka przez przypadek byłam świadkiem zabijania zwierząt. Słyszałam jakieś przeraźliwe ryki, nie wiedziałam co się dzieje. Okazało się, że to ubojnia. Kiedy zobaczyłam, jak cierpią te zwierzęta, to zrobiło mi się po prostu niedobrze. To był przerażający widok, który przed oczami mam do dziś, chociaż od tamtej chwili minęło już z pięćdziesiąt lat. To było straszne.

Czyli poprze Pani zakaz rytualnego uboju?

Ja wiem, że taka forma może być motywowana pewnymi względami religijnymi, ale wydaje mi się, że coś takiego nie musi obowiązywać w Polsce. Niektórzy mówią, że taki ubój przynosi ogromne zyski. Ale może niekoniecznie trzeba robić pieniądze na takim cierpieniu... Ja wiem, że i tak się ubija zwierzęta, co jest normalne, ale jeśli można im w jakiś sposób zaoszczędzić tych cierpień, to dlaczego nie? Będę głosowała przeciwko takiej ustawie. Zresztą klub Prawo i Sprawiedliwość jest przeciwko ustawie o uboju rytualnym.

Zwierzęta ubijane w jakichś okrutnych warunkach to jest pewien problem, ale bardziej niepokojące wydaje mi się to, że nagle wyrasta w Polsce jakiś wielki front obrońców praw zwierząt. Często to są ci sami ludzie, którzy nie widzą problemu na przykład w zabijaniu dzieci w łonie matki, a przecież to także sprawia ból...

Kto na przykład? Z kim jestem w tym jednym froncie?

Pamiętam moją rozmowę z panią Kazimierą Szczuką w Polsat News, która za kulisami zapytała mnie, czy jestem wegetarianką. Rozmawiałyśmy wtedy o aborcji i ona powiedziała, że przecież „zarodek” w łonie matki nic nie czuje, a zabijana na kotleta świnka cierpi...

Ja bym odpowiedziała, że trzeba zachować pewną konsekwencję we wrażliwości. Mamy pewną gradację istot. Najpierw zacznijmy od tego, żeby nie zabijać ludzi i nie zadawać im cierpienia. Potem oczywiście są inne gatunki, niższe. Tu nie chodzi o to, czy ktoś je mięso czy go nie je. Czegokolwiek by nie zjeść, to polega to na wcześniejszym zadaniu śmierci temu „jedzonemu”, czy to zwierzęciu czy roślinie. Proponowałabym pani Szczuce pewną konsekwencję. Jeśli ktoś jest za zabijaniem ludzi, a jednocześnie przeciwko zabijaniu i męczeniu zwierząt  to wzywam do konsekwencji i zachowania hierarchii wartości. Osoby takie, choć w ogóle takie prawo mają, to nie mają moralnego prawa stawania w pierwszym szeregu obrony praw zwierząt. Dlatego tym obrońcom praw zwierząt radzę, aby byli ciszej i ustawili się w ostatnim szeregu. Oni zarabiają na wszystkim, teraz upominają się o zwierzęta, bo to w jakiś sposób jest modne, etc. Skrajne feministki na przykład nie mają żadnych oporów, żeby zabić człowieka a chcą ratować zwierzęta.

Nie mogą bronić praw zwierząt?

Mogą, nikt im tego prawa nie odmawia, ale nie w pierwszym szeregu. Nie najgłośniej krzycząc, bo to zalatuje hipokryzją. Człowiek jest w hierarchii istot żywych najwyżej, przed zwierzętami. Dlatego zapraszam panią Szczukę czy innych obrońców praw zwierząt na marsz w obronie życia poczętego. Niech staną w obronie życia ludzkiego i przeciw cierpieniu kobiet i dzieci, niech obronią ich przed ludźmi, którzy chcą ich uśmiercać.

Podsumowując – jak zagłosuje w tej sprawie PiS?

My głosujemy przeciwko tej ustawie, jesteśmy przeciwko rytualnemu zabijaniu zwierząt, w męczarniach, upuszczaniu krwi, etc... Badania medyczne dowodzą, że to jest niezwykłe cierpienie zwierząt. Można sobie przecież wyobrazić człowieka, który umiera powolnie, wykrwawiając się. Okropieństwo. Są także badania, wskazujące, że kiedy zwierzę umiera w cierpieniach, wydziela wszelkie możliwe toksyny, bardzo szkodliwe, więc później takie mięso jest najzwyczajniej w świecie niezbyt zdrowe dla człowieka, nie mówiąc już o tym, że niesmaczne.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk