Ilekroć słyszę o likwidacji szkół tylekroć przypomina mi się fakt sprzed bodaj dwudziestu lat. Przemieszczałem się z jednego krańca Polski na drugi. Godziny spędzone za kierownicą już dawały o sobie znać. Właśnie przemierzałem Mazury, a przede mną była jeszcze dobra godzina jazdy po lichych, wąskich i krętych drogach. Auto prowadziłem mechanicznie. Pejzaż jeziorowo-leśny już zupełnie nie cieszył. Czułem się obco. Straciłem poczucie czasu, kilometrów i miejsca. I wówczas dostrzegłem niewielki budynek z czerwonej cegły opatrzony tablicą „Szkoła Podstawowa w Gąskach”. Jak dziecko ucieszyłem się, że jestem w Polsce, uświadomiłem sobie, że mam jakieś zadanie do wykonania i że w ogóle jestem u siebie.


Może to i infantylna historyjka, ale najprawdziwsza.


Tak długo jak przy drogach napotykamy polskie urzędy pocztowe czy szkoły, tak długo wiemy, że jesteśmy u siebie. Likwidacja szkół to odcinanie po kawałku polskiej państwowości, to w gruncie rzeczy powolna likwidacja państwa. W takim przypadku minister edukacji staje się syndykiem masy upadłościowej a nie kreatorem procesów kulturowych.


Bardzo często likwidacji placówki, jako jednostki organizacyjnej, towarzyszy wyzbycie się przez samorządy budynków. Historia pokazuje, że już nigdy nie wracają one do oświaty. Nawet jeśli nie stanowią zbyt wielkiej wartości to grunt pod nimi bywa cenny. Znam losy szkół przerobionych na hurtownie, magazyny czy rezydencje.


Tak naprawdę to nie wiadomo kto rządzi szkołami. Z jednej strony jest MEN i kuratoria, a z drugiej organ samorządowy. Bywa, że opinie o likwidacji placówki mają sprzeczne. Kuratoria widzą ich pedagogiczny sens, a samorządom się „nie opłaca”. Tylko, że wyłącznie kopanie węgla się opłaca. Bo policja się nie opłaca, służba zdrowia się nie opłaca i hospicjum też się nie opłaca.


Likwidacja szkół stoi w jawnej sprzeczności z deklarowaną polityką prorodzinną. W dobie zapaści demograficznej warunki tworzone rodzinie mają znaczenie rozstrzygające. To nie tylko kasa ale i możliwość nabycia mieszkania, ludzkiego porodu, bliskości przedszkola i szkoły rzecz jasna. Likwidując szkoły samorządowcy dają czytelny sygnał – „nie warto mieć dzieci”.


Nie wiem co się stało ze szkołą w Gąskach. Ale już zawsze będę jej wdzięczny za tamto przebudzenie. To był wówczas ważny kawałek Polski.


eMBe