Tomasz Wandas, Fronda.pl: Właśnie minęło sto dni od zaprzysiężenia prezydenta USA Donalda Trumpa, 53%  Amerykanów ocenia negatywnie jego prezydenturę. Jak ocenić go natomiast możemy, my Polacy, z naszej wschodnioeuropejskiej perspektywy?

Prof. Michał Chorośnicki, kierownik Katedry Strategii Stosunków Międzynarodowych na UJ: Niestety, ale możemy spojrzeć na nie ze sporą dozą krytycyzmu. Po wahaniach i wcześniejszej krytyce NATO Trump po czasie doszedł do wniosku, że NATO jest pożyteczne, że pełni określoną rolę – jednym słowem nie przystąpi do jego likwidacji – może te słowa zapowiadające likwidację sojuszu były pewną przesadą, jednak pochwała sojuszu w ostatnim czasie w gruncie rzeczy wywołała uspokojenie wśród części naszych polityków.

Co poza tym?

Sprawy wizowe, ani drgną – było to kolejne oszustwo wyborcze, na które Polacy dali się nabrać. Na marginesie nie rozumiem po co dążymy do zniesienie wiz, gdyż w gruncie rzeczy one dalej będą. Ludzie mylnie interpretują, że będzie to ruch bezwizowy – tak jak jest z Europą Zachodnią – otóż nic podobnego. W samolocie będzie się wypełniać druk, a urzędnik administracyjny będzie mieć możliwość odprawienia delikwenta tylko dlatego, że mu się po prostu nie spodoba.

Jakie zatem miałoby nastąpić pogorszenie?

Pogorszenie nastąpi takie, że z wizą mamy możliwość pobytu – jeśli już dostaniemy zgodę na 180 dni, natomiast w trybie uproszczonym tylko na 90 dni. Oczywiście zaoszczędzi to opłat wizowych – to prawda, ale w gruncie rzeczy raczej pogorszy sytuację.

Jednak sprawa wiz nie jest to aż tak ważna - to tylko szczegół jego polityki.

Co natomiast z funduszami na UE?

Wygląda na to, że kolejne fundusze na Europę Wschodnią, także na Polskę będą obcięte. Nie jest to wiele - kilkanaście milionów dolarów na całą Europę Wschodnią - jednak w ramach obcinania rozmaitych wydatków to kolejne cofnięcie się do tyłu pod pretekstem, że trzeba łatać własny budżet.

Co mylnie myślano o Trumpie? Co okazało się nieprawdą, po 100 dniach?

Sądzono, że Trump będzie reprezentował tak zwany twardy konserwatyzm – co nie byłoby niczym złym – ale on nawet tego nie reprezentuje. Reprezentuje on po części nieporadność – sprawa muru z Meksykiem – Meksykanie mieli płacić, a nie płacą, nie wiadomo czy budżet się na tym nie wykolei. Składanie obietnic bez pokrycia to jest niestety specjalność Trumpa – kłania się tu jego profesja.

To znczaczy?

Okazuje się, że bycie dobrym biznesmenem nie oznacza wcale bycia dobrym politykiem. W biznesie takie kontrahenta, który czyni trudności, albo wstręty można zastąpić innych kontrahentem i po prostu z kim innym negocjować. W polityce światowej, jeszcze przy takiej pozycji jaką mają USA czy się to komuś podoba czy nie negocjować z inna Rosją czy z innymi Chinami po prostu się nie da. Byłoby to najkrótsze podsumowanie tych 100dni.

Zdania wśród ekspertów są podzielone. Wielu twierdzi, że Trump jest bardzo konsekwentny w swoich działaniach, przykładem mają być chociażby działania militarne w Syrii, czy interwencja związana z Koreą Północną.

Czy była to odpowiednia reakcja to zobaczymy za jakiś czas. W tego typu przypadkach trzeba patrzeć na działania długofalowe. Jeden epizod z wystrzeleniem pięćdziesięciu dziewięciu tomahawków jest oczywiście pewnym gestem – wydaje mi się, że Trump zadziałał tu pod wpływem pewnego impulsu – zresztą zrobił to słusznie, dlatego że dopuszczono się ewidentnie ludobójstwa, użycia broni masowego rażenia itd. Co do zasadność użycia tej broni przez USA nie ma żadnej wątpliwości. Natomiast sprawa Korei wydaje się być przygrywką propagandową, dyplomatyczną która miałaby objawić drugiej stronie, że USA są twarde i zdecydowane.

Ja osobiście jestem zdania, że nikt przy zdrowych zmysłach konfliktu w tamtym regionie nie będzie chciał prowadzić, gdyż oznaczałoby to potworne zniszczenia dla Korei Południowej.

To jest główna oś tej sprawy, wokół tego wszystko się koncentruje. Zatem zanim naciśnie się spust to trzeba najpierw dokładnie pomyśleć.

Czy jednak Trump nie jest stanowczy względem Rosji?

To, że prezentuje on takie stanowisko nie jest niczym nowych. W latach pięćdziesiątych John Foster też miał politykę -chociażby względem ZSRR- „grubej pały”.  

Oczywiście mogło to coś zmienić, ale dopiero zmieniła się ta polityka wobec państw Europy Wschodniej w latach siedemdziesiątych, po OBWE. W moim przekonaniu są to mimo wszystko gesty, które część opinii publicznej kupuje. Jest to dobry pijar, ale nic więcej.

Trump podczas kampanii prezydenckiej podejrzewany był o prorosyjskość. Czy przez te 100 dni przejawił jakiekolwiek sygnały, które mogłyby świadczyć, że faktycznie jest on prorosyjski?

Ciężko powiedzieć. Stosunki amerykańsko-rosyjskie są jakby zawieszone. Sprawa Syrii jest w tym momencie sprawą decydującą i sprawa Ukrainy. Rosjanie pewnie liczą na koncesje w sprawie Ukrainy, a Amerykanie na koncesje Rosji w sprawie Syrii. Oczywiście, Trump był zakładnikiem – jeśli nie swoich własnych działań – to działań pracowników swojej administracji, którzy do końca nie wiadomo w jakiej mierze byli powiązani z rosyjskimi służbami. Trudno oczywiście uznać prywatną rozmowę z ambasadorem rosyjskim za szpiegostwo i zdradę państwa. Trump jest nadzwyczaj ostrożny, z jednej strony nie chce pogarszać, a z drugiej chce działać tak, aby nikt nie powiedział, że jest na pasku Moskwy. Przykładem w miarę dobrego wywarzonego stanowiska jest podejście do Chin. W tych relacjach miała wybuchnąć wojna handlowa, a nic się takiego nie stało. Doskonale zdaje sobie on sprawę, ze za konsumenta amerykańskiego, który płaci dziś 11 dolarów po wybuchu takiej wojny zapłaciłby 25.

Dziękuję za rozmowę.